Explore our collection of articles! The compilation has been created for all those wishing to learn more about the complex issues underpinning 20th-century European history and memory. It consists of both academic and popular pieces, all written and/or edited by experts in their field. The articles cover a wide range of topics, from historical summaries and social history to contemporary commemoration practices.

Photo of the publication Rok 1956 – cezura dla historii Europy Środkowo-Wschodniej
Attila Pók

Rok 1956 – cezura dla historii Europy Środkowo-Wschodniej

20 August 2011
Tags
  • komunizm
  • rok 1956
  • powstanie na Węgrzech
  • opozycja
  • opór antykomunistyczny

Lata brzemienne w skutki, czasy przełomu w historii europejskiej i ogólnej, to tematyka interesująca nie tylko dla historyków, ale również polityków i pedagogów; kwestia ważna dla trudno definiowalnej, ale wszechobecnej polityki pamięci. Rok 1956 do takich lat bez wątpienia należy. Niniejszy tekst stanowi omówienie różnych jego aspektów.

Bezpośrednia droga od 1956 r. do 1991 r.?

Zasadniczym problemem pamięci zbiorowej dot. 1956 r. jest fakt, iż data ta w latach politycznych przełomów – 1989-91 – stała się symbolem oporu antysowieckiego, antykomunistycznego. Węgry i Polska w 1956 r., Czechosłowacja w 1968 r., Polska w 1980-81 r., jak i zdarzenia w NRD, Nadbałtyckich Republikach Sowieckich, w Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii, na Węgrzech i w Jugosławii w roku 1989 zostały pojęte jako elementy procesu teleologicznego, jak i jako historia wstępna rozpadu ZSRR. Wyobrażenie nieuchronnego rozwoju (od dyktatury po demokrację, od partii państwowej do systemu wielopartyjnego, od centralistycznej gospodarki planowej do liberalnej gospodarki rynkowej) dla wszystkich uczestników tego procesu było bez wątpienia inspirujące. Po krótkim czasie euforii zauważono jednak zasadnicze różnice w przełomach w danych krajach, co z kolei minimalizuje transgraniczne doświadczenia i utrudnia porozumienie na temat poszczególnych doświadczeń.

Jeżeli chodzi o interpretacje roku 1956, w szczególności duże znaczenie mają elementarne różnice pomiędzy Polską a Węgrami. W Polsce oficjalnie publikowano „referat” Chruszczowa wygłoszony podczas XX zjazdu KPZR, co odgrywało inspirującą rolę w procesie destalinizacji. Zwolniony po trzech latach aresztu reformujący komunista Władysław Gomułka na jesieni 1956 r. był zanadto popularny. Pomimo szybkiego niezadowolenia polskiego społeczeństwa z niego, Gomułka w latach 1956-57 przedstawiał się jako bohater narodowych interesów Polski w sytuacji, w której Związek Radziecki był tuż przed wkroczeniem do kraju. Węgierski premier Imre Nágy z kolei nie był w stanie wywrzeć stałego wpływu na wydarzenia, jego wizerunek bohatera nie jest w pierwszym stopniu związany z jego czynami w roku rewolucji 1956, lecz bardziej z jego śmiercią męczennika. Gdyby on i inne osoby nie zostały skazane, nigdy nie stali by się symbolami walki o wolność małego środkowoeuropejskiego narodu na terenie podlegającym hegemonii sowieckiej.

Patriotyzm i komunizm

Kolejny zasadniczy problem dotyczy stosunku patriotyzmu do komunizmu. Czy komunista może zachowywać się patriotycznie? Czy patriota co do zasady nie jest komunistą? György Litván rozróżnia pomiędzy dwoma lewicowymi (socjaliści reformujący i narodowi demokraci) i dwoma prawicowymi (narodowi konserwatyści i radykalni prawicowcy) obozami, które były nieufne wobec Związku Radzieckiego i żądały najszybszego wymarszu wojsk sowieckich z Węgier. Przez ten krótki moment w historii Węgier komuniści i antykomuniści wspólnie – mimo wszelkich wewnętrznych nurtów – krytykowali sowiecki imperializm. W walce o pamięć o 1956 r. wielu antykomunistów próbuje określić wszystkich komunistów jako służących interesom sowieckim. Grupa polskich i węgierskich komunistów z drugiej strony określa rok 1956 jako reformująco-komunistyczną próbę ukształtowania narodowego na rzecz ocalenia wartości socjalistycznych bez stalinowskiej samowoli. W tej samej walce inni komunistyczni węgierscy rok 1956 nazywają „kontrrewolucją” służącą restauracji na wskroś konserwatywnego reżimu z lat 1919-1944. Oficjalnie na Węgrzech do 1989 r. mówiło się natomiast o wojnie domowej, którą udało się ominąć dzięki pomocy wojsk sowieckich.

Po 1972 r. Janos Kádár próbował zastąpić pojęcie „kontrrewolucji” poprzez „tragedię narodową”, jednakże pierwsze pojęcie pozostało częścią oficjalnego języka partii do 28 stycznia 1989 r. Tego dnia Imre Pozsgay w biurze politycznym po raz pierwszy określił rok 1956 mianem uzasadnionego powstania ludu. Stwierdzenie to było tym bardziej znaczące, iż uszeregowanie w linie pozytywnych tradycji węgierskich stało się rdzeniem „kontrpamięci” i tym samym historycznej delegitymizacji reżimu Kádára. To zasadnicze przewartościowanie roku 1956 stało się jednocześnie warunkiem, po względem polityki pamięci, negocjacji pomiędzy przedstawicielami grup opozycyjnych i rządzącymi. W ten sposób doszło do całego szeregu symbolicznych zdarzeń: stracony 16 czerwca 1958 r. Imre Nágy wraz z innymi ofiarami został uroczyście pochowany 16 czerwca 1989 r. W 33. rocznicę wybuchu rewolucji, 23 października 1989 r., została proklamowana „Republika Ludowa” Węgier i tym samym włączona do demokratycznej tradycji Węgier. Wiele lat później, gdy Imre Mécs, uczestnik negocjacji po stronie opozycji, został zapytany, kto umożliwił owe negocjacje i wybrał ich uczestników, jego odpowiedź była zwięzła i jednoznaczna: tłumy na Placu Bohaterów w Budapeszcie z dnia 16 czerwca 1989 r.

Rok 1956 i wizerunek Związku Radzieckiego

Trzeci problem dotyczy roli roku 1956 dla wizerunku Związku Radzieckiego na arenie polityki światowej. Z perspektywy 1989 r. często rok 1956 przedstawia się jako początek końca Związku Radzieckiego, przy czym nawiązuje się do ciągu wydarzeń od Czechosłowacji w 1968 r. i Polski w 1980 r., aż po rozwiązanie Związku Radzieckiego 25 grudnia 1991 r. Historyczne znaczenie tego roku dotyczy jednak również i Trzeciego Świata. Zachowanie wielkich mocarstw Wielkiej Brytanii, Francji, Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych podczas sytuacji kryzysowych roku 1956 (Polska, Węgry, Suez) było decydujące na tle ich pozycji jako władz kolonialnych, bądź globalnych graczy. Wspieranie rozwijającego się Egiptu względem brytyjskiego i francuskiego imperializmu zwiększyło wiarygodność Związku Radzieckiego nie tylko wśród krajów „Trzeciego Świata”.

Stany Zjednoczone nie zrobiły wiele w interesie uwolnienia „captive nations”, jedynie poważnie traktowały one stłumienie komunistycznej ekspansji (containment). Związek Radziecki nie bez sukcesów przedstawiał się jako przyjaciel antykolonialnych, w głównej mierze afrykańskich krajów. Do końca lat 60-ych 31 państw afrykańskich odzyskało niepodległość. Był to proces, dzięki któremu Związek Radziecki uzyskał światowe poważanie, a obraz gnębiciela węgierskiej walki o wolność zbladł. Proces dekolonizacji stanowił linię frontową Zimnej Wojny, przy której możliwe były zmiany, o których w sferze władzy w Europie Środkowo-Wschodniej pod rządami sowieckimi w tych czasach i tak nie mogło być mowy. 

1956 jako cezura dla kultury

Rok 1956 stanowił cezurę dla kultury. Inaczej niż w sferze politycznej, sowiecka kontrola w obszarze kulturowym wraz z odwilżą w Europie Środkowo-Wschodniej znacznie malała. Brutalne stłumienie rewolucji węgierskiej bardzo zaszkodziło partiom komunistycznym i socjaldemokratycznym w Europie Zachodniej. Mniej znane jest rozczarowanie Ameryką, jako potencjalnym wspierającym „narodów uwięzionych”. Dla tego tzw. pokolenia lat 68-ych to rozczarowanie doprowadziło między innymi do przewartościowania pojęcia „Zachodu” na rzecz konotacji bardziej kulturowej. Doświadczenia z 1956 r. pokazują, że w świecie politycznie dwubiegunowym i bez możliwości wprowadzenia zasadniczych politycznych zmian, kultura mimo dobrze pilnowanych granic potrafi zachować mosty.

Dla pokoleń dorastających po 1956 r. w Europie Środkowo-Wschodniej Zachód nie kojarzył się  IBM, de Gaullem czy Kennedym, lecz bardziej z Hemingwayem, Sartrem, Pasolinim, ale i z Brigitte Bardot czy „Buszującym w zbożu” Salingera. Do tych, którzy pilnowali owych mostów kulturowych pomiędzy Wschodem a Zachodem należeli Szostakowicz, Wajda, Gombrowicz, Örkény, Heym czy Kundera – wymieniając jedynie kilka znanych osobistości życia kulturowego. Po odwilży niemożliwy był powrót do rozgraniczenia lub wręcz do wzorów „socjalistyczno-realistycznych”.

Wnioski

Rok 1956 stanowił cezurę dla wszystkich społeczeństw bloku sowieckiego: wydarzenia w Polsce i na Węgrzech promieniowały na kraje Europy Środkowo-Wschodniej i animowały do oporu. Pamięć roku 1956 nauczyła, że zmiany i modyfikacje systemu sowieckiego w centrum władzy są tak samo możliwe, jak w krajach satelitowych podjęcie próby uwolnienia spod hegemonii sowieckiej za pomocą przemocy w sposób nieunikniony ciągnęło za sobą przemoc, i że dwubiegunowość świata z poszczególnymi obszarami zainteresowania obu supermocarstw wzmocniło się politycznie, lecz nie kulturowo. Pamięć 1956 r. miała mały wpływ na programy ruchów reformistycznych i protestacyjnych „Praskiej wiosny” czy Solidarności. Stała się bardziej znakiem ostrzegawczym dla rozległej chęci władzy rządów moskiewskich i ich lokalnych przywódców. Rok 1956 stanowił bez wątpienia cezurę sięgająca poza Europę Środkowo-Wschodnią, jednak jedynie w stopniu ograniczonym ustanowienie zbiorowej europejskiej pamięci. Zbyt różnorodne były zdarzenia i zbyt różnorodne doświadczenia na Wschodzie i Zachodzie.


prof.Attila Pók – historyk, członek Prezydium Węgierskiej Akademii Nauk i zastępca dyrektora Instytutu Historii Węgierskiej Akademii Nauk. W latach 1996-2008 był wiceprzewodniczącym Komisji Historycznej WAN. Członek kadry naukowej Instytutu Studiów Europejskich w Wiedniu i profesor na wykładach gościnnych na Wydziale Historii Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku.

Photo of the publication Rok 1956 – cezúra dejín stredovýchodnej Európy
Attila Pók

Rok 1956 – cezúra dejín stredovýchodnej Európy

20 August 2011
Tags
  • 1956
  • Solidarity
  • European Network Remembrance and Solidarity
  • Europe
  • End of Communism

Osudové roky, prevratné roky európskych, všeobecných dejín sú témou, ktorá je mimoriadne zaujímavá nielen pre historikov, ale samozrejme aj pre politikov, pedagógov a taktiež pre ťažko ponímateľnú ale všade prítomnú všeobecnú kultúru spomínania. Rok 1956 je bezpochyby takým rokom, ktorý má byť v nasledujúcom texte na základe niekoľkých tézobjasnený.

 

1. Priama cesta od roku 1956 až po rok 1991?

Základným problémom kolektívnej pamäte na rok 1956 je okolnosť, že tento dátum bol v rokoch politického prevratu 1989–91 symbolom antisovietskeho a antikomunistického odporu. Maďarsko a Poľsko v roku 1956, Československo v roku 1968, Poľsko v rokoch 1980–81 ako aj udalosti v NDR, v pobaltských republikách Sovietskeho zväzu, v Československu, Bulharsku, Rumunsku, Maďarsku a Juhoslávii boli v roku 1989 vnímané ako časti teleologického procesu a ako prehistória rozpadu Sovietskeho zväzu. Predstava nezvrátiteľného vývoja (od diktatúry k demokracii, od jednej štátnej strany k systému viacerých strán, od centralizovaného riadeného hospodárstva k liberálnemu trhovému hospodrástvu) bola pre zúčastnených bezpochyby inšpirujúca. Po krátkom čase eufórie sa však ukázali zásadné rozdiely medzi jednotlivými prevratmi v týchto krajinách, čo zase minimalizuje cezhraničné skúsenosti a sťažuje porozumenie určitých udalostí.

V súvislosti s interpretáciami roka 1956 sú podstatné predovšetkým elementárne rozdiely medzi Maďarskom a Poľskom. V Poľsku sa Chruščovov „tajný prejav“ na XX. Straníckom sneme Komunistickej strany Sovietskeho zväzu oficiálne rozšíril a hral v procese destalinizácie inšpirujúcu rolu. Reformný komunista Władysław Gomułka, ktorého v roku 1954 po viac než trojročnej väzbe prepustili na slobodu, sa na jeseň v roku 1956 stal mimoriadne populárnym. Napriek tomu, že poľskú spoločnosť čoskoro sklamal, dokázal sa Gomułka v rokoch 1956–57 prezentovať ako záchranca národných záujmov v situácii, v ktorej Sovietsky zväz stál krátko pred vpádom do krajiny. Maďarský predseda vlády Imre Nágy naproti tomu nedokázal trvale ovplyvniť priebeh udalostí. Jeho imidž hrdinu nie je primárne spojený s jeho činnosťou v revolučnom roku 1956 ale skôr s jeho mučeníckou smrťou. Keby on a iné osoby neboli popravené, nikdy by sa nestali symbolmi túžby po slobode jedného malého stredoeurópskeho národa v sovietskej mocenskej oblasti.

2. Patriotizmus a komunizmus

Druhý základný problém sa týka pomeru patriotizmu a komunizmu. Môže sa komunista správať vlastenecky? Alebo naopak je definične vylúčené, aby bol patriot komunistom? György Litván rozlišuje medzi dvomi ľavicovo zmýšľajúcimi (reformní socialisti a národní demokrati) a dvomi pravicovo zmýšľajúcimi (národní konzervatívci a radikálne pravicoví) tábormi, ktoré boli voči Sovietskemu zväzu nedôverčivé a ktoré žiadali čo najrýchlejší odchod sovietskych vojsk z Maďarska. V tomto krátkom priaznivom momente maďarských dejín zdieľali komunisti a antikomunisti – napriek všetkým interným prúdeniam – spoločne kritiku sovietskeho imperializmu. V boji o spomienky na rok 1956 sa snažia mnohí antikomunisti označiť všetkých komunistov ako prisluhovačov sovietskych záujmov. Istá skupina poľských a maďarských komunistov považuje rok 1956 na druhej strane za reformno-komunistický pokus národného razenia o zachovanie socialistických hodnôt oslobodených od stalinistickej svojvôle. V tom istom boji nazývajú iní maďarskí komunisti rok 1956 „kontrarevolúciou” pre znovunastolenie arcikonzervatívneho režimu z rokov 1919-1944. V oficiálnych maďarských zdrojoch sa až do roku 1989 naproti tomu hovorí o občianskej vojne odvrátenej pomocou sovietskych vojsk.

Po roku 1972 sa Janos Kádár pokúšal nahradiť pojem „kontrarevolúcia” pojmom „národná tragédia”, avšak pojem kontrarevolúcie zostal časťou oficiálnej straníckej slovnej zásoby až do 28. januára 1989. V tento deň hovoril Imre Pozsgay v politickom byre po prvýkrát o udalostiach v roku 1956 ako o oprávnenom ľudovom povstaní. Tento prejav bol o to významnejší, keďže začlenenie do línie pozitívnych maďarských tradícií sa stalo jadrom „protispomienky” a tým historickej delegitimácie Kádárovho režimu. Toto dôkladné prehodnotenie roku 1956 sa zároveň stalo spomienkovo-politickým predpokladom pre rokovania medzi zástupcami opozičných skupín a držiteľmi moci. Týmto spôsobom došlo k rade symbolických udalostí: Imre Nágy, ktorý bol 16. júna 1958 popravený, bol spolu s ostatnými obeťami dňa 16. júna 1989 slávnostne pochovaný. Dňa 23. októbra 1989, v deň 33. výročia vypuknutia revolúcie bola „Ľudová republika” Maďarsko vyhlásená za republiku a tým bola začlenená do demokratickej tradície Maďarska. O mnoho rokov neskôr, keď Imre Mécs ako účastník rokovaní na strane opozície na otázku, kto tieto rokovania umožnil a kto vybral jeho účastníkov, odpovedal krátko a jednoznačne: masy na Námestí hrdinov v Budapešti dňa 16. júna 1989.

3. Rok 1956 a reputácia Sovietskeho zväzu

Tretí problém sa týka roly roku 1956 pre svetovo-politickú reputáciu Sovietskeho zväzu. Z perspektívy roku 1989 bol rok 1956 často znázorňovaný ako začiatok konca Sovietskeho zväzu, pričom sa berie ohľad na reťazec udalostí počnúc Československom v roku 1968 cez Poľsko v roku 1980 až do rozpadu Sovietskeho zväzu dňa 25. decembra 1991. Historický význam tohto roku sa naproti tomu v neposlednom rade týka tretieho sveta. Postoj veľmocí Veľkej Británie, Francúzska, Sovietskeho zväzu a Spojených štátov amerických v priebehu krízovej situácie v roku 1956 (Poľsko, Maďarsko, Suez) bol na pozadí ich pozícií ako koloniálnych mocností prípadne ako globálnych hráčov určujúci. Podpora rozvojovej krajiny Egypta naproti britskému a francúzskemu imperializmu zvýšila hodnovernosť Sovietskeho zväzu nielen medzi krajinami „tretieho sveta“.

USA v záujme oslobodenia „captive nations” neurobili veľa, zobrali vážne len zamedzenie komunistickej expanzie (containment). Sovietsky zväz sa prejavil nie bezúspešne ako priateľ antikoloniálnych, hlavne afrických krajín. Až do konca šesťdesiatych rokov dosiahlo 31 afrických štátov svoju nezávislosť. Tento proces dopomohol Sovietskemu zväzu k celosvetovému uznaniu, naproti tomu jeho obraz utlačovateľa maďarského boja za slobodu vybledol. Tento dekolonizačný proces bol vojnovou líniou Studenej vojny, na ktorej boli zmeny možné, avšak v sovietskej mocenskej sfére v stredovýchodnej Európe v tom čase o tom nemohlo byť ani reči.

4. Rok 1956 ako kultúrna cezúra

Rok 1956 predstavoval kultúrnu cezúru. Ináč než v politickej sfére sa sovietska kontrola v oblasti kultúry v stredovýchodnej Európe všade postupne uvoľňovala. Brutálne potlačenie maďarskej revolúcie veľmi uškodilo komunistickým a sociálnodemokratickým stranám v západnej Európe. Menej známe je sklamanie z postoja Ameriky ako potenciálneho podporovateľa “zajatých národov”. Pre takzvanú generáciu roku 1968 viedlo toto sklamanie medzi iným k prehodnoteniu pojmu “západ” v prospech silnejšej kultúrnej konotácie. Skúsenosti z roku 1956 ukázali, že v politicky bipolárnom svete a bez možnosti presadiť zásadné politické zmeny dokáže kultúra napriek silne stráženým hraniciam udržať otvorené mosty.

Pre generácie stredovýchodnej Európy, ktoré vyrástli po roku 1956, boli symbolmi západu menej IBM, de Gaulle alebo Kennedy než skôr Hemingway, Sartre, Pasolini, ale aj Brigitte Bardot a Salingerov román „Kto chytá v žite“. K tým, ktorí sa podieľali na otváraní kultúrnych mostov medzi východom a západom, patrili významné osobnosti kultúrneho života, okrem iného napríklad Šostakovič, Wajda, Gombrowicz, Örkény, Heym alebo Kundera. Po tomto uvoľňovaní už návrat k ohraničovaniu alebo dokonca k „socialisticko-realistickým“ vzorom nebol len tak jednoducho možný.

5. Závery

Rok 1956 bol cezúrou pre všetky spoločnosti sovietskeho bloku: udalosti v Poľsku a Maďarsku ovplyvňovali krajiny stredovýchodnej Európy a podnecovali k odporu. Spomienka na rok 1956 priniesla poznanie, že zmeny a modifikácie sovietskeho systému sú možné tak v mocenskom centre ako aj v satelitných štátoch, ale že pokus o násilné oslobodenie sa od sovietskej nadvlády nevyhnutne naproti tomu privodil násilie a že dvojpólovosť sveta s príslušnými sférami záujmov oboch superveľmocí sa síce politicky, nie však kultúrne upevnila. Spomienka na rok 1956 mala na programy refomných a protestných hnutí „Pražskej jari“ alebo Solidárnosti len malý vplyv, stala sa skôr výstrahou pre moskovské vedenie a jeho lokálnych držiteľov moci s ohľadom na ich rozsiahle nároky na vládnutie. Rok 1956 bol bezpochyby cezúrou, ktorá presiahla hranice stredovýchodnej Európy, avšak len do istej miery prispela ku konštituovaniu kolektívnej európskej pamäte. Príliš rôznorodé boli tieto udalosti a príliš rozdielne boli skúsenosti na východe a na západe.

Photo of the publication Powstanie Warszawskie w świadomości Polaków. Muzeum Powstania Warszawskiego jako miejsce pamięci.
Paweł Ukielski

Powstanie Warszawskie w świadomości Polaków. Muzeum Powstania Warszawskiego jako miejsce pamięci.

20 August 2011
Tags
  • komunizm
  • totalitaryzm
  • polityka historyczna
  • pamięć zbiorowa
  • nazizm
  • Powstanie Warszawskie
  • historia Polski
  • rok 1944
  • Muzeum Powstania Warszawskiego

Paweł Ukielski, Zastępca Dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego

Powstanie Warszawskie jest jednym z wydarzeń kluczowych dla zrozumienia historii Warszawy, Polski, Europy Środkowej, a także II wojny światowej. Tłumaczy bowiem z jednej strony tożsamość miasta, które w 1944 r. zostało całkowicie starte z powierzchni ziemi, z drugiej wyjaśnia zniewolenie Polski i Europy Środkowej po wojnie, z trzeciej zaś stanowi ostatni przykład faktycznej współpracy niemiecko-sowieckiej w dążeniu do unicestwieniu polskiej stolicy. Powstanie ukazuje, że wojna nie była prostą walką dobra ze złem (jak często jest postrzegana na zachodzie Europy), lecz brały w niej udział trzy strony o różnych celach – dwa systemy totalitarne i świat demokracji zachodnich. W trakcie jej trwania zmieniły się sojusze – Zachód sprzymierzył się z jednym z totalitaryzmów, aby pokonać drugi, zaś cenę za ten sojusz zapłaciła Europa Środkowa.

Powstanie Warszawskie nigdy nie weszło do światowego kanonu pamięci. Stało się tak dlatego, że nie zależało na tym nikomu – ani komunistycznym władzom Polski, ani Kremlowi, ani nawet zachodnim aliantom. Pamięć o Powstaniu przez lata komunizmu była gorliwie zakłamywana – różne było natężenie i charakter kłamstw, jednak władze nie mogły się zgodzić na powiedzenie o nim pełnej prawdy, gdyż całkowicie zdelegitymizowałoby to ich rządy. Dopuszczając do oficjalnego ujawnienia pełnej prawdy o Powstaniu nie sposób byłoby nie powiedzieć o legalnym państwie polskim, które przez ponad dwa miesiące funkcjonowało na niewielkim skrawku terytorium Polski, o władzach, które funkcjonowały niezwykle sprawnie jak na ekstremalne warunki, w których przyszło im działać, wreszcie o projekcie ustrojowym Polski powojennej, który został przygotowany, a którego zręby opublikowano w „Dziennikach Ustaw”. Z tego powodu po okresie najgorszej i najbardziej prymitywnej propagandy stalinowskiej, wraz z „odwilżą” w 1956 r. dopuszczalne stało się chwalenie „bohaterów Powstania”, jednak już nie jego dowódców, czy szerzej – Armii Krajowej. Pomijana był całkowicie państwowotwórcza strona działalności Polskiego Państwa Podziemnego, legalizm władz, formowanie się społeczeństwa obywatelskiego oraz sytuacja międzynarodowa.

W 1989 r. Fukuyama ogłosił „koniec historii”, prognozując, że wraz z upadkiem komunizmu zakończył się okres wielkich konfliktów ideologicznych i cały świat zmierza w kierunku przyjęcia demokracji liberalnej. W Polsce w latach 90. ów „koniec historii” przyjął formę hasła „budujmy przyszłość, przeszłość zostawmy historykom” oraz wypchnięcia kwestii związanych z pamięcią zbiorową poza nawias głównego nurtu debaty publicznej. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której wprawdzie pojawiła się pełna swoboda badań historycznych i prezentowania ich wyników, jednak efekty ich prac nie trafiały do szerszego odbiorcy.

Na początku obecnego stulecia na całym świecie dał się zauważyć powrót historii oraz kwestii związanych z tożsamością do debaty publicznej. Symbolicznym momentem przełomowym były zamachy terrorystyczne 11 IX 2001. W Europie również miały miejsce dość istotne przewartościowania polityki historycznej – przykład mogą tu stanowić Niemcy czy Rosja (zwłaszcza ich stosunek do pamięci o II wojnie światowej). Zmiany w tym czasie zaczęły zachodzić również w Polsce, gdzie coraz częściej zdawano sobie sprawę, że nie da się zbudować świadomego i nowoczesnego społeczeństwa bez wspólnoty pamięci, że „zimny” projekt wspólnoty opartej wyłącznie o więzy gospodarcze nie funkcjonuje dobrze.

W tej atmosferze zmian zapadła decyzja o budowie Muzeum Powstania Warszawskiego. Historia tego projektu sama w sobie stanowi niezwykle interesujący przyczynek do historii Polski powojennej i stosunku kolejnych władz do pamięci zbiorowej. Pomysł upamiętnienia pojawił się już w latach 40., następnie odżył w latach pierwszej „Solidarności”, zaś przez kilkanaście lat III Rzeczpospolitej wciąż powracał jako temat aktualny, ale mniej ważny i niemogący doczekać się realizacji. Dopiero w 2003 r. ówczesny prezydent Warszawy, Lech Kaczyński, podjął decyzję o jego lokalizacji, wyznaczył pełnomocnika ds. budowy – Jana Ołdakowskiego oraz termin otwarcia – 60. rocznica wybuchu Powstania.

Podczas projektowania ekspozycji Muzeum przyjęto kilka podstawowych założeń. Po pierwsze powinno być to muzeum narracyjne, w sposób płynny opowiadające pewną historię. Narracji, wieloaspektowej opowieści o Powstaniu Warszawskim zostały zatem podporządkowane wszystkie środki wyrazu – fotografie, filmy, informacje tekstowe, multimedia, instalacje scenograficzne, czy wreszcie również obiekty. Po drugie, ekspozycja winna wciągać widza w opowiadaną historię, wykorzystać wszelkie środki, aby spróbować oddać atmosferę powstańczych dni. Po trzecie zaś nie powinno pozostawić nikogo obojętnym, zmusić do indywidualnego przemyślenia obejrzanej historii. W tym sensie Muzeum Powstania Warszawskiego jest placówką interaktywną – nie dlatego, że wykorzystuje nowoczesne środki multimedialne, ale dlatego, że wciąga widza w interakcję z historią.

Istotnym zagadnieniem była kwestia, kto powinien być głównym odbiorcą ekspozycji. Naturalne wydawało się zwrócenie w kierunku odbiorcy młodego, takiego, którego trzeba przekonać, że historia może być ciekawa, nie stanowi jedynie zbioru dat i faktów, że ludzie, którzy walczyli w Powstaniu byli tacy sami jak on. Drugą grupą, o którą należało zadbać, szczególnie w kontekście niewielkiej wiedzy o polskiej historii byli obcokrajowcy. I trzecia z najważniejszych grup docelowych, której wymagania są nieco inne od dwóch pierwszych, to kombatanci – uczestnicy Powstania.

Po zdefiniowaniu głównych grup docelowych należało zastanowić się, w jaki sposób można do nich trafić. Przyjęto założenie, że aby trafić do odbiorcy należy „mówić jego językiem”. Stąd – z myślą o młodym zwiedzającym – szerokie wykorzystanie nowoczesnych technologii oraz natłok bodźców wszelkiego rodzaju – dźwiękowych, wizualnych i multimedialnych. Aby dotrzeć do obcokrajowców praktycznie wszystkie teksty na ekspozycji są dwujęzyczne – po polsku i angielsku. Z kolei kombatanci zostali potraktowani nieco odmiennie – z założenia nie są oni w Muzeum gośćmi, lecz współgospodarzami, którzy również decydują o specyficznej magii tego miejsca.

Żeby osiągnąć zamierzone cele, przez cały rok prac nad Muzeum równocześnie tworzona była atmosfera wokół powstającego miejsca. Bardzo ważne było przekonanie warszawiaków, że oto na ich oczach powstaje miejsce istotne dla tożsamości miasta, ważny punkt na mapie stolicy. W tym celu podjęta została bliska współpraca z mediami, które były wyczerpująco informowane o wszystkich posunięciach związanych z projektowaniem i realizacją Muzeum. Równocześnie organizowane były liczne akcje społeczne, jak powszechna zbiórka pamiątek powstańczych, mające na celu aktywizację ludzi wokół projektu. Wszystkie te działania spowodowały, że otwarcie Muzeum stało się wydarzeniem bardzo oczekiwanym.

Zamierzone efekty udało się osiągnąć – Muzeum w 2007 r. odwiedziło niemal pół miliona zwiedzających, kombatanci czują się jego współgospodarzami, zaś ponad 60% zwiedzających to ludzie poniżej 30 roku życia. Po reakcjach zwiedzających widać również, że praktycznie nikt nie wychodzi z Muzeum obojętny. Muzeum stało się także punktem typu „must see” dla turystów zagranicznych, których coraz więcej odwiedza ekspozycję. Również oficjalne delegacje państwowe, w tym koronowane głowy, prezydenci i premierzy, są częstymi gośćmi w Muzeum.

Jednak Muzeum Powstania Warszawskiego to nie tylko ekspozycja – składa się ono z wielu działów, zajmujących się różnymi polami działalności. Istnieje Archiwum Historii Mówionej zbierające wywiady z wszystkimi żyjącymi Powstańcami, Centrum Wolontariatu, biblioteka wraz z archiwum, szeroko działające Sekcja Historyczna i Dydaktyczna, wydawane są liczne publikacje. Oddziałem Muzeum jest Instytut Stefana Starzyńskiego, mający za zadanie zajmowanie się tożsamością Warszawy, kontynuacją dzieła wielkiego prezydenta stolicy.

Muzeum organizuje wiele wydarzeń kulturalnych znajdujących się często poza zakresem tradycyjnie rozumianej działalności muzealnej. Najważniejsze są oczywiście obchody kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego, które jednak nie ograniczają się do podniosłych akademii i uroczystości oficjalnych, ale obejmują również koncerty młodzieżowe, przedstawienia teatralne (bądź „parateatralne”), akcje społeczne oraz plenerowe imprezy dla najmłodszych. W ramach organizowanego co roku Festiwalu Warszawskiego „Tyrmand-Komeda-Polański” Instytut Stefana Starzyńskiego przygotowuje rozmaite wydarzenia kulturalne nawiązujące do Warszawy lat 50. i 60. W Muzeum odbywają się cykliczne spotkania z historią, filmem, architekturą, plastyką, zaś artyści malarze tworzą swoje dzieła na „Murze Sztuki” w okalającym Muzeum Parku Wolności.

Ta szeroko zakrojona działalność w połączeniu z nowoczesną, narracyjną ekspozycją tworzą specyficzny klimat Muzeum Powstania Warszawskiego. Muzeum, będącego z jednej strony miejscem upamiętnienia, z drugiej jednak również żyjącym ośrodkiem na kulturalnej mapie Warszawy, współkształtującym jej tożsamość. Szczególne miejsce Powstania Warszawskiego w pamięci zbiorowej, nowoczesność przekazu oraz kompleksowość działań, które zbiegły się w jednym miejscu przyniosły efekt w postaci instytucji przyciągającej tłumy. 


dr Paweł Ukielski (ur. 1976) – historyk i politolog, specjalizuje się w badaniach Europy Środkowej. Zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego; związany z Instytutem Studiów Politycznych PAN. 

Photo of the publication Perceptions of Nazi Crimes in the Federal Republic of Germany and Western Europe
Barbara Distel

Perceptions of Nazi Crimes in the Federal Republic of Germany and Western Europe

20 August 2011
Tags
  • European Network Remembrance and Solidarity
  • nazizm
  • Nazi crimes

Almost seven decades have passed since the beginning of the Second World War. If we were to attempt to take stock of the forms and traditions in the different West European countries during this period which developed with the aim of preserving the memory of the victims of criminal Nazi policies, we would be left with a complex picture which has continually changed over time. But despite the national differences, two constants must be mentioned which emerge for all of Western Europe. Firstly, it took several decades before the genocide of the European Jews and the fate of the various national Jewish populations were truly acknowledged and investigated by historians.

Only a few Jewish survivors from Western European countries returned to their countries of origin from the extermination camps. And more decades passed before their personal testimonials and painful memories were accorded sufficient and appropriate space within their national cultures of remembrance. The topic only began to attract worldwide attention in the 1970s, starting in the USA and Israel. This was followed by the gradual emergence of a public discourse in individual Western European countries about the fate of their own Jewish populations.

Secondly, a further two decades passed before the realisation also prevailed in Western Europe that the majority of crimes in the Second World War were carried out by Germans and their collaborators in Eastern and Central Europe. And only very late in the day was it acknowledged that the overwhelming majority of victims, both Jewish and non-Jewish, were from Central and Eastern Europe. Of the approximately 68,000 inmates of the Dachau concentration camp who were either in Dachau, in one of its satellite camps, or on one of the forced evacuation marches when the camp was liberated in April 1945, around 18,000 came from eleven different Western European countries. Apart from the German inmates, the most numerous national groups were the French, Italians, Belgians and Dutch. And even in the “cosmos” of Dachau, only a few Western European Jews had survived to the end of the war.

After their return to their native countries of France, Belgium, the Netherlands, Luxembourg, Denmark or Norway, surviving resistance fighters were held in high honour and – if their health permitted and they so wished – were politically and socially integrated. In France as in Belgium, Denmark or the Netherlands, for many decades official and public remembrance focused on the heroic patriotic resistance against the German occupiers. Neither the collaboration of Vichy France with Nazi Germany nor the conflicts in linguistically and culturally divided Belgium where there had been a strong Flemish fascist union were initially topics for public discussion or historical research. Similarly, in the Netherlands, the pervasive attitude to occupation had been indifference rather than resistance, coupled with numerous instances of collaboration with the German occupiers. The respective situations in Spain, Greece, Italy and the United Kingdom differed from those of the rest of Western Europe:

In Spain, the Spanish victims of the national-socialist terror only came to national public attention in the last few years, as a discussion gradually developed about the history of the crimes committed during and after the Spanish civil war. Previously these events had been shrouded in silence, even after Franco’s death. In Greece a democratic society only developed after the years of military dictatorship between 1967 and 1974 were overcome. It took a further 20 years before Greek society began to examine the history of Greece during the Second World War and the subsequent civil war. Memory in Italy was also divided. The legacy of the long years of fascism under Mussolini and of the years 1940–1943, during which Italy fought alongside Nazi Germany as its ally were suppressed. Atrocities committed against the neighbouring Slovenes were not mentioned nor were Mussolini’s racial laws which had forced foreign Jewish refugees to leave Italy long before the deportation of the Italian Jews by the Germans. In the United Kingdom it took a long time before the national-socialist murder of the Jews attracted much public notice or interest. Only in the 1990s did the men and women who had been sent to England from Germany and Austria in the “Kindertransporte” of the 1930s began to publicly tell their stories. And only in 2000 did the Imperial War Museum, the most important national memorial institution, open its own exhibition on the Holocaust.

In Germany after the unconditional capitulation of Nazi Germany on May 8, 1945, the Allies immediately began to prepare for proceedings to be held in front of military tribunals. These trials aimed to call the responsible persons in the NSDAP, the SS, and the government of the Third Reich, as well as persons in industry, the sciences, the judiciary, the medical community and the Wehrmacht to account for their criminal acts. On November 15, 1945 the first big trial in front of a military tribunal commenced against 40 persons accused of crimes committed in the Dachau concentration camp. The proceedings were held on the site of the former concentration camp of Dachau. This trial became a model for 489 subsequent proceedings held against a total of 1672 accused persons. Trials continued until the year 1948. However, the American Dachau Trials were overshadowed by the Trial of the Major War Criminals held before the International Military Tribunal in Nuremberg, which attracted worldwide interest due to its widespread international coverage by the media. But in Germany, the majority of the population responded to all trials conducted before Allied tribunals and courts with indifference or even outright rejection. The German population was preoccupied with the daily struggle for survival amidst the ruins, with obtaining shelter, housing and food. Millions of refugees and displaced persons needed to be housed and fed. The trials were viewed as the business of the victorious Allies. The attempts by the occupying powers, in particular by the Americans, to confront the Germans with the atrocities they had committed and to educate them with the help of denazification programmes to become democrats elicited only apathy and indifference. While the population was quite aware of the extent of the military defeat, the moral catastrophe and the legacy of barbarism was not acknowledged.

The historian and political scientist Helmut König, who currently teaches in Aachen, differentiates between four different phases of dealing with the national-socialist past in the Federal Republic of Germany:

1. The immediate post-war period up until the creation of the Federal Republic of Germany, a period in which the occupying powers called the shots. In addition to the trials which aimed to confront and deal with the committed crimes, a number of reports and recollections of persecution and resistance were published, none of which had any particular impact on German society in general.

2. The 1950s and the so-called Adenauer era, characterised by the silence surrounding the National-Socialist crimes. The East-West conflict and the Cold War also affected the examination or discussion of national-socialism. To integrate the Federal Republic of Germany into the western alliance, convicted criminals were amnestied and released from prison and former elites of the Nazi state were rehabilitated.

3. The long 30-year phase from 1960 to 1990, during which a gradual but profound change took place in the perception and reception of national-socialist crimes in Germany. Their importance for German post-war society was acknowledged, and the “break with civilisation” which Auschwitz constituted was explored and discussed. The Eichmann Trial of 1961 in Jerusalem and the Frankfurt Auschwitz Trial of 1963–1965 led to a more general reflection on the political and moral dimensions of the national-socialist genocide for the Federal Republic of Germany. In the mid-1970s numerous initiatives were launched by private citizens in an attempt to research their local history during the Nazi period. And the topic was accorded an increasingly important place in education and research.

4. The new Federal Republic after the political upheavals of the year 1989. After the unification of Germany, public discourse focused on the official policies surrounding the teaching of history in the former GDR and on the necessity to develop new concepts of memorialisation for the big memorials in the former concentration camps Buchenwald, Sachsenhausen and Ravensbrück. And as the European Union continued to expand, the context of the discussion also expanded. The year 1995 marked an apogee in public remembrance as numerous events were held in all European countries to commemorate the 50th anniversary of the end of the Second World War and the liberation from national-socialist terror. In the ensuing years, the public discourse was largely defined by the comparisons made between the two German dictatorships. Today, 75 years after Hitler and his followers seized power in Germany, the time when people are still alive who can personally remember and bear witness to the atrocities is drawing to an end. However, the transnational discourse between Western, Central and Eastern European countries has only just begun.

translated from German by Helen Schoop

Photo of the publication Pamięć podzielona: miejsca pamięci w Europie jako zjawisko polityczne i kulturowe
Krzysztof Pomian

Pamięć podzielona: miejsca pamięci w Europie jako zjawisko polityczne i kulturowe

20 August 2011
Tags
  • miejsca pamięci
  • pamięć społeczna
  • historia Europy w XX wieku
  • polityka historyczna
  • konflikty pamięci
  • pamięć zbiorowa
  • Muzeum Europy
  • etyka pamięci

Wszelka ludzka pamięć jest pamięcią jakiegoś podmiotu - jednostkowego bądź zbiorowego. W tym drugim przypadku utrwala się ona pod dwiema postaciami: w pamięci jednostek obciążonych obowiązkiem przechowywania jej i przekazywania, oraz w przedmiotach i w przestrzeni, o czym dalej.

Depozytariusze pamięci zbiorowej przekazują ją zazwyczaj pozostałym członkom zbiorowości w toku inicjacji i reaktualizują podczas okresowych obrzędów. W społeczeństwach nowożytnych odpowiednikiem inicjacji jest wychowanie w rodzinie i w szkole dopełnione innymi formami przysposabiania do samodzielnego życia, a okresowymi obrzędami są święta państwowe i kościelne, i obchody rocznicowe. Pamięć zbiorowa nadbudowuje się nad pamięcią jednostek i wywiera na nie wpływ zwrotny: ujmuje je we wspólne ramy, narzuca im wspólne kryteria, acz tylko w ograniczonym zakresie, i wpaja im pewne wspólne treści. Ale samo trwanie pamięci zbiorowej ma za konieczny warunek pamięć jednostek. Gdyby poraziła je amnezja bądź zgładziła zaraza, zostałyby po niej tylko nieme przedmioty i puste miejsca.

Pamięć i jej miejsca

Wszelka spontaniczna ludzka pamięć, czy to jednostek, czy zbiorowości, jest zdarzeniowa, jakościowa, oceniająca, wybiórcza i egocentryczna. Jej zawartość zależy przecież od uposażenia podmiotu oraz od jego wrażliwości, nastawienia, oczekiwań i uprzedzeń, a rejestruje ona zwłaszcza to, co dla jej podmiotu uderzające, co odcina się od tła, wyłamuje z rutyny, dziwi, zaskakuje - czyli właśnie zdarzenia. Przy czym wybiera je ona i hierarchizuje ze względu na ich ważność dla podmiotu i zachowuje je w tej postaci, w jakiej były przezeń przeżywane, z całą otoczką uczuć, jakie w nim budziły, gdy je pierwotnie postrzegał.

Splatają się tu nierozłącznie trzy wymiary pamięci, które tylko analiza pozwala oddzielić od siebie. Wymiar poznawczy, gdyż pretenduje ona do wiernego odtwarzania minionych zdarzeń, ich uczestników i okoliczności, w jakich zaistniały, czyli do powiadamiania zgodnie z prawdą o tym, co się niegdyś dokonało. Wymiar emocjonalny, gdyż odtwarzanie minionych zdarzeń ożywia zarazem uczucia, jakie im towarzyszyły, i może nawet, w sprzyjających temu warunkach, wprawić ponownie w stan, jaki był za sprawą tych zdarzeń przeżywany. Wymiar egzystencjalny, gdyż zdarzenia zapamiętane tym właśnie różnią się od aktualnie postrzeganych czy poznawanych na inne sposoby, że są w pewien szczególny sposób związane z pamiętającym je podmiotem: uobecniają mu się jako przynależne jego osobowości, tej samej wtedy, gdy stykała się z nimi po raz pierwszy i teraz, gdy je sobie przypomina, i uświadamiają mu przeto jej trwanie, zmienianie się w czasie bez zerwania ciągłości.

Te trzy wymiary pamięci zwracają się odpowiednio ku przeszłości, ku teraźniejszości i ku przyszłości. Ku przeszłości, jako że pamięć powiadamia o tym, co kiedyś było przedmiotem postrzeżenia czy przeżycia, ale co teraz już nie może nim być w swej oryginalnej postaci. Ku teraźniejszości, ponieważ uczucia jakie ewokuje są doznawane obecnie, w toku przypominania sobie minionych zdarzeń. Ku przyszłości wreszcie, albowiem tożsamość, którą pozwala uprzytomnić sobie, jest nie tylko czymś już danym lecz nadto projektem, otwarciem na coraz to nowe sytuacje, i gotowością zmieniania się, nie zrywając wszelako ciągłości z sobą teraźniejszym i przeszłym. Ale choć pamięć zawiera w sobie i przeżycia, i antycypacje, to konstytuuje ją i wyróżnia jako pamięć właśnie zdolność zatrzymywania i zachowywania czegoś, co zdarzyło się i przeminęło, i przywracania tego świadomości. Toteż wymiar poznawczy pamięci odgrywa zasadniczą rolę zarówno w życiu psychicznym jednostek, jak i w kulturze społeczeństw.

Pamięć utrzymuje szczególnie bliskie stosunki z przestrzenią zarówno fizyczną, jak społeczną, semiotyczną i myślową. Dotyczy to pamięci jednostkowej, zlokalizowanej w mózgu każdego osobnika, a zarazem na zewnątrz: w zapisach, obrazach, znakach i innych pomocach mnemotechnicznych. Dotyczy to chyba w jeszcze większym stopniu pamięci zbiorowej przechowywanej przecież nie tylko przez jednostki, ale również, w postaci uprzedmiotowionej, przez instytucje, które są jej depozytariuszami, bądź dlatego że powołano je w tym celu, jak muzea, biblioteki, archiwa, służby ochrony zabytków, komitety obchodów rocznicowych, bądź dlatego, że zajmują się tym w ramach swej właściwej działalności. Media, Kościoły, władze terenowe i urzędy, instancje oświaty, nauki i kultury, wojsko, partie polityczne, stowarzyszenia, organizacje międzynarodowe zależnie od swych zainteresowań i kompetencji nadzorują cmentarze, finansują wykopaliska archeologiczne, zabiegi konserwatorskie, badania historyków i etnografów, decydują o nazwach ulic, jednostek wojskowych, statków i okrętów, szkół i uczelni, o zachowaniu albo o zniszczeniu dawnej zabudowy, o pomnikach i tablicach pamiątkowych, o postaciach i zdarzeniach godnych uwzględnienia w podręcznikach szkolnych, upowszechnienia w audycjach, widowiskach, wydawnictwach wielonakładowych, uczczenia wzmiankami w kalendarzach lub obrzędami o zasięgu lokalnym, narodowym, europejskim czy, przynajmniej w zamierzeniu, powszechnym.

Wszystkie te instytucje mają do czynienia z pamięcią zbiorową urzeczowioną, niekiedy ucieleśnioną, a tym samym – wbudowaną w przestrzeń zarazem fizyczną, społeczną i semiotyczną, którą wypełnia ona dodatkowymi znaczeniami i do której wprowadza przeto odniesienia do przeszłości, uwidacznia ją, udostępnia spojrzeniu, pozwala przywołać i uobecnić. Przestrzeń ta jest więc również przestrzenią pamięci i z tego, acz nie tylko z tego tytułu - przedmiotem działań polityka, który pragnąc kształtować przyszłość musi odnieść ją do zapamiętanej przeszłości, i badan historyka, który, by poznać przeszłość, musi krytycznie przeglądać warstwy znaczeń, w jakie wyposażano ją z biegiem czasu.

Jak przestrzeń społeczna, tak i przestrzeń pamięci nie jest bynajmniej jednorodna. Zawiera miejsca, które budzą skojarzenia z przeszłością tylko w rodzinach czy w społecznościach lokalnych. I takie, które - na ogół za sprawą długotrwałego i skutecznego działania odpowiednich instytucji - są wybitnie nasycone wspomnieniami wspólnymi dużym grupom zawodowym czy terytorialnym, klasom społecznym, całym narodom, wyznawcom jakiejś religii czy ideologii, co nie znaczy, by znał je każdy, kto do nich należy, ale co znaczy, że podziela je większość, a zwłaszcza ci, którzy daną zbiorowość w jej mniemaniu reprezentują. Wspomnienia te pielęgnuje się, wpaja jednostkom na różne sposoby, utrwala w przedmiotach i aktualizuje w obrzędach. A miejsca, w których one się skupiają - to z reguły okolice, gdzie rzekomo coś się niegdyś działo, albo daty, kiedy coś się wydarzyło ważnego w jej mniemaniu dla zbiorowości, czy te, gdzie znajdują się twory przyrody bądź człowieka, które budziły i nadal budzą zbiorowe emocje, lub uważane są za symbole więzi z poprzednimi pokoleniami, lub za relikwie osobistości czy pozostałości zdarzeń utrwalonych w przekazie ustnym, w obrazach, pismach, zachowaniach i uznanych za konstytutywne dla tożsamości grupy, klasy, narodu czy ponadnarodowego zrzeszenia religijnego bądź ideowego. To również nośniki znaczeń, które długo były, a często są nadal przedmiotem żarliwego kultu bądź zajadłych sporów, i które weszły z tego względu do świadomości potocznej. Właśnie takie miejsca materialne i wyobrażone, gdzie wspomnienia zbiorowe występują w szczególnym stężeniu określa się mianem miejsc pamięci.

Każde miejsce pamięci ma własną historię. Ale każde odznacza się tym, że w ciągu dziesięcioleci, niekiedy nawet wieków, nawarstwiały się wokół niego wierzenia i nawyki, że mówiono o nim i pisano, że powielano jego wizerunek, że nawiązywano z nim kontakt wzrokowy na różne sposoby zależne od jego postaci, że jego losy budziły wyrażany publicznie niepokój i wymianę zdań, że jedni otaczali je opieką i brali pod ochronę, a inni usiłowali je zniszczyć. Zabiegi, które wyposażyły dane miejsce w znaczenia i nadały mu z biegiem czasu rangę miejsca pamięci, podejmowano niekiedy z rozmysłem, by osiągnąć taki właśnie efekt, jak wtedy, gdy sięgała po nie władza w ramach polityki mającej na celu jej legitymizację: włączenie w ciąg postaci i instytucji uznanych od dawna przez miarodajną opinię za godne odtworzenia lub naśladowania. Ale przeważnie zabiegów takich dokonywano spontanicznie; tak się po prostu działo, za sprawą okoliczności, że tu a nie gdzie indziej skupiały się uczucia i wspomnienia kultywowane pierwotnie przez jednostki, rodziny czy małe grupy i stopniowo przyswajane sobie przez coraz szersze kręgi, aż ostatecznie stawały się własnością ogółu i zyskiwały nawet oficjalną konsekrację. Te spontaniczne zabiegi okazywały się z reguły bardziej skuteczne niż rozmyślne działania władz. Jakoż nie zdarzyło się bodaj, by odgórna decyzja powołała miejsce pamięci, które by pozostało żywotne jeszcze długo po tym, jak jej autorów odsunięto od władzy. Znane są natomiast liczne miejsca pamięci, które powstały i utrzymały się bez poparcia władz, a często nawet wbrew ich woli. Pamięć umie być znacznie bardziej odporna na wpływy zewnętrzne niż jest się skłonnym przypuszczać. Toteż „polityki historyczne”, które usiłują narzucić obraz przeszłości sprzeczny z tym, jaki zachował się w zbiorowej pamięci, kończą się z reguły, prędzej czy później, zupełnym fiaskiem.

Właśnie dlatego, że miejsca pamięci są przeważnie emanacją społeczeństwa, stanowią one, choć w różnym stopniu, jego symboliczną własność, wspólne dziedzictwo. Wyraża się to w ochronie, jakiej podlegają ze strony powołanych w tym celu instytucji, a jeszcze bardziej w wierze wpajanej jednostkom niekiedy tylko przez wychowanie w rodzinie, a zazwyczaj również przez system oświatowy, media, Kościoły, stowarzyszenia i urzędy - wierze, wedle której to właśnie miejsca pamięci konstytuują społeczeństwo jako zbiorowy podmiot, gdyż przypominając jego przeszłość, zobowiązują do przeniesienia jej w czas przyszły. Wiara ta czyni z miejsc pamięci nośniki zbiorowej tożsamości, nie jedyne wprawdzie ale szczególnie ważne dla społeczeństwa, które się w nich rozpoznaje. Stąd wyjątkowe uczulenie na losy tych miejsc pamięci, które w wyniku wojen, przemieszczeń ludności czy przesunięcia granic znalazły się pod władzą innego państwa. Bedzie jeszcze o tym mowa.

Konflikty pamięci

W określonym przedziale czasu topografia pamięci zbiorowej jest wypadkową wielu czynników. Tego, co się rzeczywiście wydarzyło w przeszłości. Zasięgu oddziaływania i trwałości skutków poszczególnych zdarzeń czy takich procesów, jak wojny, rewolucje, przewroty, epidemie, głody, eksterminacje, masowe przesiedlenia i inne kataklizmy. Odbioru tych zdarzeń i procesów przez współczesnych zależnego z kolei od podłoża, na jakie trafiały: od instytucji, nastrojów społecznych, wierzeń zbiorowych. Znaczeń, jakie minionym zdarzeniom i procesom nadawały kolejne pokolenia: przypisywanej im wagi, ciągów przyczynowo-skutkowych, w jakie je włączano, uznawania ich za zamknięte w czasie przeszłym dokonanym albo, przeciwnie, za nadal czynne. Stanu teraźniejszego właściwego danej zbiorowości: tego, czy znajduje się ona w fazie wzrostu czy schyłku, ekspansji czy regresu, co ma wpływ na oczekiwania zbiorowe, które kształtują wyobrażenia przeszłości: rozkład akcentów, zabarwienie, wybór postaci i obsadzenie jednych w roli bohaterów, innych – w roli złoczyńców. Nie jest to zapewne lista wyczerpująca, ale daje jakieś pojęcie o złożoności rozpatrywanych tu zjawisk i prowadzi do wniosku, że topografia pamięci zbiorowej zmienia się w czasie w następstwie zmiany czynników, które ją kształtują. Obecne miejsca pamięci mogą przeto stracić na znaczeniu, podczas gdy tę rangę zyskają inne.

Przede wszystkim jednak topografia pamięci zbiorowej zmienia się zależnie od podmiotu pamięci. Jest inna w przypadku każdej grupy i każdego zrzeszenia, w szczególności zaś - każdego narodu europejskiego i w jego obrębie – każdej z kategorii społecznych, z jakich on się składa. Przy czym o ile pamięć małych grup bywa jednolita, gdy wywierają one na swych członków presję tak silną, że upodobnia ona ich wspomnienia i nadaje im zbieżną wymowę, o tyle pamięć dużych zbiorowości jest zawsze rozdarta, często do tego stopnia, że można i trzeba zapytać, czy w ich przypadku mamy zaiste do czynienia z jedną podzieloną pamięcią, czy też jest ona tylko złudzeniem, za którym kryje się wielość pamięci niezgodnych ze sobą. Wbrew pozorom nie jest to pytanie czysto teoretyczne. Odpowiedź na nie bowiem jest określeniem się wobec wspólnej pamięci, odrzuceniem jej bądź przyjęciem, a tym samym ustosunkowaniem się do innych pamięci, z którymi miałaby ona łączyć tę, którą uważamy za własną, uznaniem tego, co je różni, za dopuszczalną odrębność albo za przeciwieństwo tak jaskrawe, że musi ono doprowadzić do starcia zakończonego zwycięstwem jednej ze stron. Jest to więc odpowiedź polityczna, jak zarazem teoretyczne i polityczne jest pytanie o podzieloną wspólną pamięć czy to poszczególnego narodu czy Europy.

Pamięć każdego narodu europejskiego – a chyba i innych – obejmuje pamięci od siebie różne, a nawet z sobą skłócone, bo każdy przeżył często krwawe konflikty wewnętrzne: wojny religijne, bunty chłopskie, rewolucje, wojny domowe, wystąpienia robotnicze, zmiany ustrojowe, starcia polityczne. Konflikty takie niekiedy kończą się kompromisem. Przeważnie jednak każdy z nich zostawia po sobie zwycięzców i zwyciężonych, którzy pamiętają co innego, a nawet te same wydarzenia pamiętają inaczej i oceniają rozbieżnie, i którzy przekazują swe wspomnienia następnym pokoleniom. Gwałtowny konflikt nigdy nie ginie wraz z swymi protagonistami, lecz pozostaje obecny w konflikcie pamięci. W tej bowiem mierze, w jakiej potomkowie poczuwają się do więzi z przodkami, przejmują oni odziedziczone wspomnienia w przekonaniu, że są prawdziwe i włączają je we własną tożsamość, jak i kultywują odziedziczone miejsca pamięci od grobów rodzinnych poczynając. Z upływem czasu każdy konflikt pamięci wygasa; by do tego doszło, trzeba jednak zazwyczaj dziesięcioleci i sprzyjających warunków, w szczególności unikania wszystkiego, co go może ponownie rozjątrzyć. Pamięć Żydów polskich nie byłaby tak ostro skłócona z pamięcią pewnych odłamów polskiej opinii, gdyby nie marzec 1968 roku i tolerowanie antysemityzmu w Trzeciej Rzeczypospolitej. O tym, czy można znaleźć rozwiązanie dla konfliktu pamięci, gdy jest podrażniony, będzie jeszcze mowa. Teraz wystarczy zauważyć, że próby narzucania wszystkimi środkami w dyspozycji państwa pamięci jednej ze stron konfliktu jako pamięci narodowej, dają z reguły skutki odwrotne od zamierzonych, gdyż tylko podsycają konflikt, który rzekomo chciały zgasić.

Uwagi te stosują się z odpowiednimi zmianami również do pamięci europejskiej. Jest ona przecież kwestionowana przez tych wszystkich, dla których naród jest najwyższą formą społeczeństwa ludzkiego jeśli nie w ogóle, to przynajmniej w porządku doczesnym. Ale nawet gdy uznaje się pamięć europejską, a wraz z nią Europę, za realną, pytanie o jej stosunek do pamięci narodowych pozostaje otwarte. Czy jest ona tylko ich pochodna, czy również tworem sui generis? Nie tu miejsce na uzasadnianie odpowiedzi. Wystarczy zauważyć, że jest to pytanie zarazem historyczne i polityczne, i stwierdzić bez dowodu, że wspólna pamięć europejska nie daje się sprowadzić do wielości pamięci narodowych, choć zarazem pozostaje pod wpływem ich konfliktów.

A tych nie brak. Albowiem pamięci narodów są często skłócone ze sobą; dotyczy to zwłaszcza tych, które z sobą sąsiadowały lub sąsiadują. Przy czym każda pamięć narodowa, choć wewnętrznie rozdarta, występuje zazwyczaj jako jedność, gdy przeciwstawia się innym. To, ze każdy naród ma sobie tylko właściwe miejsca pamięci, nie musi samo przez się być źródłem konfliktów. Wojny, które zapełniają przeszłość, pozostawiły jednak zwycięzców i zwyciężonych, spowodowały nieszczęścia ludzkie, zniszczenia i grabież dóbr kultury, straty materialne, przemieszczenia granic, przesiedlenia ludności. W ich wyniku zdarza się, że te same przedmioty, terytoria, aglomeracje miejskie są rewindykowane przez różne narody jako ich miejsca pamięci; jeśli każdy z nich rości sobie pretensje do wyłączności, a pamięć, jaką kultywuje, jest głównie pamięcią krzywd doznanych od sąsiada i rywala, konflikt pamięci okazuje się nieuchronny. Może on niekiedy przybrać formy ostre; bywa tak zwłaszcza wtedy, gdy pamięć staje się po obu stronach granicy przedmiotem manipulacji politycznych. Te bowiem są w stanie zamienić konflikt pamięci w konflikt realny, ożywiając u jednych i u drugich uspokojone, jak by się zdawało, poczucie życiowego zagrożenia i uczucia wzajemnej wrogości, i powodując przeto odtworzenie dawnej wojny w nowej postaci, równie okrutnej, co jej pierwowzór. Wystarczy przypomnieć rozpad Jugosławii, gdzie konflikt pamięci starannie pielęgnowany i odpowiednio zaogniony zaowocował zbrodniami przeciw ludzkości.

Konflikty pamięci mają też inne powody. Dzieje narodów europejskich są powiązane tak bardzo, że każdy z nich jest tylko składnikiem szerszej całości. Wiele postaci, wydarzeń i procesów jest wspólnych wielu narodom; niektóre są nawet wspólne wszystkim. Ale te wspólne składniki pamięci są bardzo często opatrywane przeciwnymi znakami. Bohaterowie jednego narodu bywaja wyklinani przez inne. Co tu czci się jako zwycięstwo, tam opłakuje się jako klęskę. Ci mają siebie wyłącznie za ofiary, tamci widzą w nich gnębicieli, jeśli nie oprawców. Po tamtej stronie granicy mowa o bezprawnych wysiedleniach; po tej – o realizacji uchwał międzynarodowych. Co jedni wspominają jako katastrofę narodową, dla innych jest wyzwoleniem od obcej przemocy. Listę tę łatwo wydłużyć. Również i takie konflikty pamięci mogą być i są politycznie instrumentalizowane przez siły, które próbują je wykorzystać dla uzasadnienia roszczeń materialnych czy symbolicznych, bądź też, co znacznie groźniejsze, dla ujednolicenia własnej pamięci narodowej i narzucenia jej w tej postaci współobywatelom. Pamięciowy konflikt zewnętrzny ma wtedy posłużyć stłumieniu takiegoż konfliktu wewnętrznego przez wykreowanie wroga, któremu trzeba przeciwstawić siłę, zwartość i gotowość do walki. Wszystkie ruchy autorytarne i totalitarne używały tego rodzaju socjotechniki, by zapewnić sobie poparcie.

Co robić z konfliktami pamięci, które nadal zachowują żywotność? Czy można znaleźć dla nich takie rozwiązania, które by nie odgrywały źródłowego konfliktu, choćby w postaci znacznie złagodzonej, unikając wszelako zapomnienia o nim i rzutowania w przeszłość fikcyjnej zgody? Rozwiązania, które by pozwalały każdemu protagoniście pozostać sobą, czyli zachować własną pamięć, a zarazem ułożyć współżycie ze stroną przeciwną na gruncie zgodnego uznania odrębności skłóconych pamięci, co by uniemożliwiło, a przynajmniej utrudniło przerodzenie się różnic miedzy nimi w gwałtowny spór? Nim odpowiem, zauważę że samo postawienie takiego pytania jest pochodne wobec politycznej decyzji wygaszenia konfliktu pamięci, a przynajmniej poniechania działań, które by ten konflikt podsycały i pogarszały przeto i tak już złe stosunki między stronami. Taka polityczna decyzja nie jest bynajmniej oczywista. Przed chwilą była przecież mowa o siłach, których perspektywa rozwiązania konfliktu do przyjęcia dla wszystkich protagonistów po prostu nie interesuje albo interesuje o tyle tylko, o ile uważają za konieczne ją zwalczać, bo radykalnie przeciwstawiają swoich obcym, przyjaciół – wrogom, ujmując swe stosunki z nosicielami innych pamięci w kategorie konfrontacji i dążąc do narzucenia przemocą własnego stanowiska. Dopiero podjęcie politycznej, powtarzam, decyzji traktowania drugiej strony nie jako przeciwnika lecz jako partnera w szukaniu porozumienia i założenie tym samym, że jest ono możliwe, czyni sensownym zastanawianie się nad tym, jak najlepiej tę możliwość urzeczywistnić.

Trzy wymiary konfliktów pamięci

Konflikt pamięci jest dlatego tak trudny do rozwiązania, że wszelka pamięć przypisuje sobie wyłączność wiedzy o tym, co się rzeczywiście wydarzyło. Jeśli zatem dwie pamięci mają na jakiś temat zdania różne i nie dające się pogodzić, sytuacja zdaje się beznadziejna. Tak jednak nie jest, gdyż obie strony mogą zgodnie odwołać się do jakiejś instancji, której autorytet pospołu uznają, i przystać na jej arbitraż. Tak postępowano przez długie wieki. W dobie nowożytnej odkryto jednak, że spory o przeszłość w ich wymiarze poznawczym można rozstrzygać całkiem inaczej: opuszczając teren pamięci, by skorzystać z usług historii. Historia bowiem w jej nowożytnym rozumieniu nie ma być zapisem pamięci, czym była w ciągu większej części swych dziejów. I być nim nie musi, ponieważ jest w stanie wyjść poza uobecnianie przeszłości dzięki przywoływaniu wspomnień, by poznawać ją w sposób całkiem od pamięci niezależny: za pośrednictwem źródeł czyli wszelkiego rodzaju pozostałości, które przetrwały do naszych czasów i które można badać tak, by wyprowadzić z przysługujących im cech wnioski o tym, kiedy, za czyją sprawą i w jakich okolicznościach powstały w swym kształcie pierwotnym i o zmianach, jakim później podlegały.

Nie mogę tu wchodzić w szczegóły, zresztą wielokrotnie przedstawiane. Wystarczy stwierdzić, że wiedza historyczna o przeszłości przynosi informacje pozostające poza zasięgiem pamięci, co najlepiej świadczy o niezależności pierwszej od drugiej. Ale to nie wyczerpuje sprawy wzajemnych stosunków historii i pamięci. Równie istotne dla historii jest bowiem ukazywanie przeszłości z perspektywy, która nie jest perspektywą pamięci i różni się od niej zasadniczo tym, że wyklucza utożsamianie się historyka z postaciami z przeszłości, zwłaszcza zaś z takim czy innym protagonistą minionych konfliktów. Historyk jako historyk nie ma brać czyjejkolwiek strony. Ma brać wyłącznie stronę historii jako gałęzi wiedzy i dyscypliny badawczej. Jego obowiązkiem, innymi słowy, jest utożsamiać się całkowicie i bez reszty z idealnym podmiotem norm nierozłącznie etycznych i epistemologicznych, które regulują jego stosunki z własnym środowiskiem zawodowym i z szerszym otoczeniem, a zarazem ukierunkowują jego zabiegi badawcze tak, by mogły one sprostać krytyce innych historyków i by ich wyniki okazały się przeto do przyjęcia dla nich, a za nimi – dla szerszych kręgów publiczności; by zyskały, innymi słowy, ważność powszechną. Zakłada to pełną zgodność poglądów środowiska historyków na zasady postępowania i na kryteria oceny stosowanych zabiegów, a więc również ważności pozyskanej dzięki nim wiedzy.

W rzeczywistości pełna zgodność w tych sprawach nigdy nie zachodzi, a odstępstwa od idealnego wzorca są bardzo liczne i nie trzeba ich daleko szukać. Zostawmy na uboczu nieporadności warsztatowe, koncepcyjne i pisarskie. Groźniejsze od nich jest sprzeniewierzanie się niektórych historyków ich zawodowym obowiązkom i wprowadzanie opinii w błąd, gdy podają oni pod nazwą historii coś, co jest w rzeczywistości zapisem pamięci. Nie znaczy to bynajmniej, jakoby historykom nie wolno było jej rejestrować. Przeciwnie. Jedną z ich ról i to bardzo ważną jest tworzenie źródeł, utrwalając wspomnienia osób, które ze względów psychologicznych czy społecznych same nie są w stanie tego zrobić. Czym innym jednak jest zachowywanie pamięci, a czym innym podawanie jej jako historii i nadawanie przeto ważności powszechnej obrazowi przeszłości, który jest nieuchronnie częściowy i stronniczy. Zdarza się to szczególnie często badaczom dziejów najnowszych, bardziej niż inni wystawionym na naciski instytucji politycznych i mediów, które dysponują środkami perswazji i które domagają się od nich, by utożsamiali się z jedną ze stron minionych konfliktów i przedstawiali je z jej perspektywy. Nie usprawiedliwia to ulegania takim naciskom, bo niektórzy umieją przecież im się oprzeć. Ale ilustruje regułę ogólną, że historii jest tym trudniej wyzwolić się w pełni od pamięci, im bardziej ta ostatnia jest żywa i im bardziej wydarzenia, które przywołuje pozostają bolesne z uwagi na ich charakter i trwające nadal skutki. A tak dzieje się z natury rzeczy zwłaszcza w przypadku konfliktów o miejsca pamięci.

Wszystko to nie przekreśla jednak faktu, że rozstrzygać konflikty pamięci w ich wymiarze poznawczym można tylko przenosząc je na teren historii. Wymaga to od obu stron decyzji politycznej: wstrzymania wszelkich poczynań, które grożą zaognieniem sporu, i pozostawienia historykom pełnej swobody szukania odpowiedzi na pytanie o to, co się zdarzyło, z równoczesnym wyrażeniem gotowości przyjęcia jej, gdy zostanie wypracowana. Dla historyków nie jest to bynajmniej zadanie łatwe, choćby dlatego, że po obu stronach ciąży na nich pamięć. Ale nawet gdyby historycy doszli do porozumienia, a politycy byli skłonni je zaaprobować, dotyczyłoby ono tylko tego, co daje się ustalić za pośrednictwem źródeł, co może, innymi słowy, być przedmiotem poznania. A przecież w grę wchodzą również dwa inne wymiary pamięci, emocjonalny i egzystencjalny, które pozostają poza zakresem kompetencji historyków. Jak pogodzić nie tylko poglądy na to, co się kiedyś stało, ale nadto uczucia i tożsamości?

Wymaga to ujęcia źródłowego konfliktu z perspektywy już nie historycznej lecz hermeneutycznej i dostrzeżenia w nim tragedii. Bardziej od historyków powołani są do tego pisarze i artyści zdolni ukazywać minione konflikty, przez pryzmat losów jednostek, nie cofając się przed opisami, na które historykowi, skrępowanemu wymogami swego zawodu, nie wolno sobie pozwolić. Zdolni wczuwać się w protagonistów i odtwarzać ich motywacje, próbując zrozumieć je bez udzielania im aprobaty. Zdolni apelować do przeżyć odbiorcy, budzić w nim poczucie wspólnoty z przedstawianymi postaciami, a zarazem całkowitej wobec nich obcości, wyzwalać emocje, które skłaniają do zmiany spojrzenia. Uczestnicy konfliktu po obu stronach ukazują się wtedy jako postaci tragiczne, gdyż poruszane przez bogów, których same powołały do istnienia, a którzy, wbrew żywionym przez nie oczekiwaniom, wiodą je do nieuchronnej zguby: przez wierzenia zbiorowe, religie czy ideologie, którym dały sobą powodować, nie bacząc na skutki i nie cofając się w imię realizacji ich haseł przed najokrutniejszymi zbrodniami. Ale zaślepienie postaci tragicznych nie jest okolicznością łagodząca. Byli przecież tacy, którzy nie ulegli religiom czy ideologiom i tacy, którzy choć przyswoili je sobie, nie posunęli się aż do popełniania przestępstw, by wcielić je w życie. Ci, którzy doszli do ostateczności, mieli jakąś, choćby bardzo ograniczoną, wolność wyboru, co sprawia, że stosują się do nich kategorie odpowiedzialności, winy i kary.

Uznanie źródłowego konfliktu za tragedię prowadzi do odrzucenia manichejskiej jego interpretacji jako walki dobra ze złem i do rezygnacji z ujęcia, wedle którego po naszej stronie były tylko ofiary, a po stronie nam przeciwnej - tylko kaci. Nie wynika z tego, że po obu były same ofiary. Wynika natomiast, że i tu, i tam były ofiary i kaci, ofiary, które niekiedy stawały się katami, i kaci czy ich wspólnicy, którzy padli ofiarą własnych zbrodni, przy czym mamy tu do czynienia z gradacją: od mieszaniny dobra ze złem do zła w postaci niemal krystalicznie czystej. Taka zmiana rozumienia źródłowego konfliktu ma ważne skutki dla uczuć, jakie on po sobie pozostawił. Nienawiść i chęć zemsty okazują się z perspektywy tragedii wytworami sił, które do konfliktu doprowadziły, a uleganie im grozi zejściem, choćby w myślach i słowach, do poziomu jego najbardziej odrażających uczestników. Skłania to do oczyszczenia się czyli do edukacji uczuć, która zastąpi litość dla swoich i nienawiść do obcych współczuciem ze wszystkimi z wyjątkiem tych, którzy przekroczyli granice człowieczeństwa. I zdolnością przebaczania. Tu kończą się kompetencje pisarzy i artystów. Prawo głosu przysługuje natomiast świeckim i duchownym autorytetom moralnym. Jednym z znakomitych przykładów aktu przebaczenia jest pamiętny list biskupów polskich do biskupów niemieckich. Szkoda tylko, że podobny nigdy, jeśli się nie mylę, nie został wystosowany do prawosławnych biskupów rosyjskich i ukraińskich.

Miejsca pamięci pozostają, jak widzieliśmy, ściśle związane z poczuciem zbiorowej tożsamości. Fakt, że niektóre należą równocześnie do różnych zbiorowości – np. narodów czy wyznań – niczego tu nie zmienia. Nadaje jednak wyjątkowo groźną wymowę zawłaszczaniu wspólnych miejsc pamięci na swój wyłączny użytek przez jednego z współwłaścicieli, co musi być odbierane przez pozostałych jako pozbawianie każdego z nich jakiejś części samego siebie. I nadaje jeszcze groźniejszą wymowę niszczeniu ich lub przeinaczaniu, postrzeganym nieuchronnie jako chęć zatarcia śladów przebywania na danym terenie czy działania w danej dziedzinie zbiorowości innej niż ta, do której one obecnie należą. Jako symboliczna eksterminacja. Toteż spór o miejsca pamięci ma nieuchronnie wymiar egzystencjalny, a jego rozstrzygnięcie nie może być trwałe dopóty, dopóki wszystkie zaangażowane weń tożsamości zbiorowe nie otrzymają zadośćuczynienia. W praktyce znaczy to, że obowiązkiem państwa, w którego granicach znajdują się miejsca pamięci innych zbiorowości, jest nie tylko otaczanie ich opieką i ochroną, czego, my, Polacy nie robiliśmy bardzo długo w stosunku do pamiątek niemieckich i żydowskich rozsianych na naszej ziemi. Jego obowiązkiem jest nadto umożliwianie zainteresowanym dostępu do nich i odbywania obrzędów komemoracyjnych zgodnie z ich wierzeniami i przekonaniami. Jest to koniecznym warunkiem zastąpienia konfliktu wokół miejsc pamięci obustronnym szukaniem zasad przyszłego współżycia.

Rozwiązania takie, choć wygaszają konflikt, nie mogą jednak uniemożliwić, a nawet poważnie utrudnić ponownego rozpalenia go, o ile nie dokona się taka przebudowa tożsamości zbiorowej stron, która usunie z zespołu konstytutywnych składników każdej z nich wrogość wobec drugiej strony. Tu na scenę muszą wejść wychowawcy w najszerszym słowa tego rozumieniu, które obejmuje nie tylko nauczycieli wszystkich szczebli, ale również polityków, duchownych, dziennikarzy i ludzi mediów. Mogą oni i powinni korzystać z prac historyków oraz z literatury i sztuki, choć poprawne ustalenie faktów i tragiczne rozumienie minionych konfliktów to dla nich nie cele, ale środki powalające dopełnić edukację uczuć takim kształtowaniem tożsamości zbiorowej, które zastąpi poczucie własnej niewinności świadomością zasług i win, poczucie wyłącznej słuszności przekonaniem, że racje często bywają podzielone, a poczucie zagrożenia przez obcych nastawieniem na trwałe współistnienie. I które będzie rewidowało wyobrażenia o własnej przeszłości z tej nowej perspektywy, by i w tym zakresie przestały panować manichejskie schematy. Nie jest tak, że my byliśmy zawsze dobrzy, a źli byli zawsze i tylko inni – to na pozór banalne w swej ogólnikowości zdanie nie zostało bynajmniej uznane przez wszystkie czynniki odpowiedzialne za wychowywanie Polaków, jak o tym świadczą próby odrzucenia każdego faktu, który stanowi jego ilustrację; czyż trzeba przypominać spór o Jedwabne? W innych krajach jest podobnie.

Nowe perspektywy

Badania historyków, twórczość pisarzy i artystów, i do praca wychowawców same przez się nie wystarczają jednak, by doprowadzić stanu, w którym różne pamięci będą współistnieć, przy czym każda uzna prawo pozostałych do zachowania swej odrębności. Osiągnięcie go wymaga przede wszystkim poniechania przez polityków decyzji, wystąpień i poczynań, które utrudniają czy wręcz uniemożliwiają dążenie doń. Oczekuje się od nich, jak od lekarzy, by przynajmniej nie szkodzili. By nie instrumentalizowali konfliktów pamięci w rozgrywkach partyjnych i w walce o władzę, by nie siali nieufności, by nie wyzwalali agresji i nie podsycali frustracji, wytwarzając poczucie zagrożenia – wewnątrz przez „układ”, który rzekomo z ukrycia rządzi wszystkim, a z zewnątrz przez odwiecznych wrogów, którzy czyhają na nas niczym wilki. Ale to tylko minimum. Od polityków należy bowiem wymagać decyzji pozytywnych, które by sprzyjały kształtowaniu postaw otwartych na inne niż własny punkty widzenia i szanujących cudzą pamięć bez rezygnacji z własnej, w przekonaniu, że każdy naród składa się z kategorii, które różnie przeżywały wspólną historię, co pozostawiło im odmienne wspomnienia. I że podobnie jest z Europą złożoną z narodów, z których każdy pamięta wspólną przeszłość na swój sposób, przy czym różnice te są uprawnione w granicach, które winna wytyczyć i w razie potrzeby skorygować miedzynarodową dyskusją z udziałem historyków, pisarzy i artystów, wychowawców i polityków. Kształtowaniu takich postaw należy podporządkować programy nauczania i nazewnictwo ulic, budowę pomników i organizację obchodów rocznicowych, troskę o własne i cudze miejsca pamięci, słowem, te wszystkie działania, które wpajają jednostkom pamięć zbiorową, reaktualizują ją lub wbudowują w przestrzeń.

Wszelka pamięć zbiorowa jest pamięcią podzieloną i inna, jak widać, być nie może. Nie znaczy to, ze podział ten musi przybierać postać konfliktu. Jeśli w przeszłości przeważnie tak się działo to dlatego, że życie publiczne każdego państwa i każdego narodu było zdominowane przez jedną grupę, która narzucała wszystkim swoją pamięć jako ogólnie obowiązująca i nie przyjmowała do wiadomości istnienia innych. Trzeba było głębokich przemian kulturowych i długotrwałej walki politycznej, która przebudowała hierarchię społeczną i przeorała pamięć zbiorową, by pamięci różnych grup i klas doczekały się równouprawnienia, zresztą bardziej w teorii niż w praktyce, jak choćby w Polsce, gdzie pamięć szlachecka wciąż jeszcze waży więcej niż pamięć chłopów. Ale podział pamięci nieuchronnie przybierał w przeszłości postać konfliktu również dlatego, że państwa i narody europejskie nie widziały przed sobą innej perspektywy niż utrzymywanie najdłużej, jak się da, równowagi sił w wyrastajacym z doświadczenia przekonaniu, że naruszenie jej niechybnie doprowadzi do wojny stale obecnej na horyzoncie; stąd eskalacja nacjonalizmów.

Między dwoma podziałami pamięci, wewnątrznarodowym i międzynarodowym, podobnie jak między rodzonymi przez nie konfliktami, zachodziły dwustronne i zmieniające się w czasie zależności, którymi nie podobna się tu zajmować. Ważne jest dla nas to tylko, że obecnie istnieją inne perspektywy. W wewnętrznym życiu publicznym jest to perspektywa demokracji z właściwa jej równością obywateli; w stosunkach międzynarodowych – perspektywa Europy z właściwa jej równością państw i narodów. Ani demokracja ani Europa nie są jednak czymś danym raz i na zawsze. Grożą im różne niebezpieczeństwa, w tym – rozjątrzenie konfliktów pamięci wewnętrznych, a zwłaszcza międzynarodowych, przez partie populistyczne i nacjonalistyczne, które mogą w sprzyjających im okolicznościach – np. w warunkach kryzysu gospodarczego czy politycznego – dojść do władzy i przełożyć swą ideologię na program polityki wewnętrznej i zagranicznej państwa. Z podwójnej perspektywy demokracji i Europy jest więc rzeczą szczególnie ważna rozbrajanie konfliktów pamięci, jak rozbraja się bomby z opóźnionym zapłonem.

Zacząłem od tego, że wszelka pamięć jest pamięcią jakiegoś podmiotu jednostkowego bądź zbiorowego. Ale podmiot zbiorowy nie jest abstrakcją czy hipostazą. Jest zespoleniem wielości jednostek różnego rodzaju więzami, współpracą, współdziałaniem, współodczuwaniem. Toteż postawa wobec pamięci zbiorowej, obcej czy własnej, odnosi się zawsze w ostatecznym rachunku do żywych ludzi, którzy są jej nosicielami i którzy ją reaktualizują, zazwyczaj za pośrednictwem przedmiotów i miejsc uznanych przez nich za korelaty pamięci i z tego tytułu tak im bliskich, że są traktowane jako część ich samych. Postaw wobec obcych pamięci zbiorowych nie mogą zatem dyktować wyłącznie wprowadzane decyzjami polityków regulacje prawne, choć mają one ważną rolę do spełnienia. Musza one również, jeśli nie przede wszystkim, być uzewnętrznieniem przyswojonych sobie przez jednostki norm moralnych pochodnych względem zasady wzajemności nakazującej widzieć w innej osobie drugiego siebie, a w innej zbiorowości – równoważnik tej, do której sami należymy. I postępować odpowiednio do tego.

Ostatnimi czasy mówiono u nas dużo o „polityce historycznej”. Proponuję zastąpić ją etyką pamięci.

 


Krzysztof Pomian (ur. 1934) - historyk, filozof, eseista. Profesor we francuskim; Krajowym Ośrodku Badań Naukowych. Dyrektor powstającego w Brukseli Muzeum Europy. 

Photo of the publication Pamięć o zbrodniach komunistycznych: „Dom terroru i Cmentarz Centralny
Krisztián Ungváry

Pamięć o zbrodniach komunistycznych: „Dom terroru" i Cmentarz Centralny

20 August 2011
Tags
  • historia Europy w XX wieku
  • totalitaryzm
  • miejsca pamięci na Węgrzech

XX w. był czasem totalitaryzmów, które legitymizowały się nawzajem zagrożeniem ze strony tego drugiego. Spustoszenia, masowe mordy i deportacje przeprowadzane były ze wskazaniem na działanie prewencyjne. Pod tym względem pomiędzy zbrodniami komunistów i nazistów istnieją wzajemne i ścisłe relacje przyczynowo-skutkowe. Jednak kultura pamięci, która bierze pod uwagę zbrodnie tylko jednego ustroju totalitarnego, ryzykuje zaprzęgnięciem w służbę, a zatem i w zbrodnie, innego ustroju totalitarnego lub też ich bagatelizowaniem. Omawiane w moim artykule dwa miejsca pamięci stanowią wzorcowe przykłady tego zjawiska.

 „Dom terroru”

Dom przy Andrássystraße pod numerem 60 był wręcz predestynowany, by stać się muzeum, ponieważ to tutaj do 1945 r. znajdowała się centrala partii węgierskich narodowych socjalistów, a następnie do 1989 r. - komunistycznej policji politycznej. Narodowo-konserwatywny rząd Viktora Orbána nie szczędził kosztów i w 2002 r. utworzył tutaj najbardziej imponujące węgierskie muzeum od ostatnich 15 lat. Na wewnętrznym dziedzińcu muzeum widać instalacje fotograficzne w postaci „Ściany sprawców” oraz „Ściany ofiar”. Na trzech kondygnacjach utworzono bogato wyposażone pomieszczenia, które przedstawiają wybrane aspekty dwu dyktatur - strzałokrzyżowców oraz komunistów.

Politycy z obozu socjalistów i liberałów od początku krytykowali pomysł stworzenia muzeum w tym domu. Minister Spraw Zagranicznych László Kovács żądał, by zamiast „Domu terroru” stworzyć „Dom pamięci i pojednania” w innym miejscu. Pojednanie zakłada jednak odpowiednie uznanie winy. To zaś ze strony sprawców nigdy nie nastąpiło.

Tematem pierwszej sali wystawowej jest „podwójna okupacja”. Wprawdzie świadomie postanowiono, że wystawa nie będzie przedstawiała drogi do Holocaustu – co dziwne, strony były ze sobą zgodne, by ten temat przesunąć do osobnego muzeum znajdującego się na uboczu – a jednak w tej skróconej prezentacji znalazły się kompromisy, od których włos się jeży na głowie. Zwiedzającym sugeruje się, iż odpowiedzialnością za ataki na Żydów można obarczyć zaledwie garstkę ludzi, mimo że w rzeczywistości było wręcz przeciwnie. W obliczu obciążającego faktu, że na rabunku żydowskiego majątku skorzystały setki tysięcy Węgrów, a partie rządzące przed 1944 r. w kwestii wrogości wobec Żydów niespecjalnie różniły się od strzałokrzyżowców, powyższa informacja stanowi całkowite wprowadzanie w błąd. Wprawdzie polityka Miklósa Horthy’ego temperowała radykalizm węgierskich antysemitów, ale jego zasługi nie mogą przykryć odpowiedzialności za prześladowania Żydów przed 1944 r.

W pomieszczeniu, w którym przedstawiono zmianę odzieży, najbardziej wyraźna jest porażka przedstawienia symbolicznego. Na obracającym się podium widoczne są dwie figury oparte o siebie plecami, odziane w mundury strzałokrzyżowców oraz komunistycznej policji politycznej. Na ekranie pokazywane są ponadto przebierające się cienie. Ponieważ w 1945 r. ani jeden strzałokrzyżowiec nie włożył munduru policji politycznej, prezentację tę można określić jedynie jako zafałszowanie historii. Gdyby autorzy wystawy chcieli zaprezentować elementy wspólne dla obu partii totalitarnych, musieliby wskazać ciągłość przynależności do obu partii.

Koncepcja autorów wystawy, aby przedstawić ciągłość na przykładzie członków policji politycznej, wskazuje jednocześnie na pewien problem tej wystawy, mianowicie na unikanie podjęcia tematu narodowej odpowiedzialności. O członkach policji politycznej można przeczytać jedynie pół zdania: „organizacja zrzeszająca element radykalnie lewicowy, kryminalistów oraz byłych oprawców strzałokrzyżowców”. W rzeczywistości wśród dowództwa policji politycznej, czyli wśród osób, których portrety przedstawiane są na wystawie, nie ma ani jednego „oprawcy strzałokrzyżowców” i ani jednego zwykłego kryminalisty. Wielu z nich było faktycznie komunistami z przekonania. U większości pewną rolę w motywacji do wstąpienia do policji mogła również odegrać zemsta, ponieważ pierwszymi członkami policji politycznej byli głównie Żydzi, którzy najpierw zaznali ucisku podczas rządów Miklósa Horthy’ego (1.3.1920–16.10.1944) jako członkowie żydowskiej Służby Pracy (specjalna jednostka pracy przymusowej w armii węgierskiej), czyli jako ofiary. Tylko niewielu przyjechało z emigracji. Wystawa przedstawia przede wszystkim materiał kompromitujący komunistów. W muzeum „Dom Terroru” niewiele jest natomiast miejsca na antyfaszyzm.

W pomieszczeniu dotyczącym oporu antykomunistycznego można przeczytać następujący tekst: „Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zgłosiło się do organizacji zbrojnego oporu (...) Nazwiska wielu są nieznane. O innych nadal opowiadane są komunistyczne kłamstwa, mimo że są prawdziwymi bohaterami”. Trudno interpretować te zdania inaczej niż jako twierdzenie, że wszystkie działania antykomunistyczne, a zatem również te radykalnie prawicowe i rasistowskie, powinno się określać mianem bohaterstwa i idealizować, co oznacza, że motywacja antykomunizmu nie jest krytycznie analizowana i różnicowana.

Niezróżnicowana prezentacja pojedynczych losów prowadzi do mylenia ze sobą sprawców i ofiar. Szczególnie rzuca się to w oczy w zrekonstruowanej izbie tortur. Obok żadnego z portretów umieszczonych w celach nie jest napisane, co dokładnie zarzucano przedstawionym osobom i dlaczego padły ofiarą terroru. Te ofiary, w przypadku których należałoby również rozważać ich biografię jako sprawców, zostały pominięte lub należą wyłącznie do obozu antykomunistycznego. Układ wystawy wskazuje na aktualne względy polityczne brane pod uwagę przez jej autorów, dzięki czemu odważyli się wprawdzie przedstawić kontrowersyjne postaci strony antykomunistycznej jako ofiary, ale już nie przyłożyli tej samej miary do komunistów.

Wartościujące intencje w węgierskiej polityce pamięci są niewątpliwe, zwłaszcza po analizie przemówień i komentarzy wygłoszonych przy okazji otwarcia muzeum. Premier Viktor Orbán w przemówieniu inauguracyjnym w lutym 2002 r. powiedział, że dyktatury na Węgrzech mogły dojść do władzy tylko dzięki pomocy z zewnątrz. W przypadku Republiki Rad (19.3.–2.8.1919) nie jest to jednak prawda. Zaś w czasie rządów Döme Sztójay (22.3.–29.9.1944) deportacje Żydów przeprowadzane były w przeważającej mierze przez funkcjonariuszy węgierskich.

Cmentarz Centralny

Ofiary wszystkich ważnych procesów politycznych w latach 1945 - 1962 zostały pochowane na Cmentarzu Centralnym na dwu parcelach. Na terenie parceli nr 298 spoczywają ci, którzy w latach 1945 - 1956 zostali skazani za domniemane lub faktyczne „zbrodnie wojenne” i „zbrodnie przeciwko ludzkości”, ale również ci, którzy stali się ofiarami procesów pokazowych. Strzałokrzyżowcy, zbrodniarze wojenni, demokraci i socjaliści leżą tu obok siebie. Na sąsiedniej parceli nr 301 pogrzebano zarówno ofiary procesów pokazowych w jak i uczestników rewolucji w 1956 r.

Po transformacji ustrojowej teren ten okazał się być miejscem pamięci, gdzie zderzały się różne interpretacje przeszłości. Alternatywna grupa artystów „Inconnu” już w 1989 r. ustawiła na parceli nr 298 liczne tzw. „kopjafa” (drewniane belki nawiązujące do przedchrześcijańskich zwyczajów pogrzebowych Madziarów). W reakcji na nowoczesność tego pomnika historii jeszcze w tym samym roku powstało stylizowane wejście do madziarskiej zagrody z napisem: „Wędrowcze, który tu przychodzisz, przez tę bramę możesz przejść tylko z węgierską duszą.” Za nim umieszczona jest marmurowa tablica z następującą inskrypcją: „Zginęli męczeńską śmiercią za ojczyznę”. Zdania te stanowią przykład postawy, zgodnie z którą pochowanych należy traktować jako ofiary szczególnego prześladowania skierowanego przeciwko Madziarom. Temu zaś, że sprawcy (sędziowie, policjanci, oficerowie, politycy i inni) bez wyjątku czuli się Madziarami, inicjatorzy inskrypcji nagrobnych tym samym pośrednio zaprzeczają.

Przez ponad 15 lat nie mówiono o fakcie, że na parceli nr 298 spoczywają zarówno niewinne ofiary jak również masowi zbrodniarze, czy też, że nawet niektórzy masowi zbrodniarze nie zostali straceni za swoje czyny, ale za wymyślone delikty. Trudo przeprowadzić „oczyszczenie” parceli z osób problematycznych, ponieważ ich rodziny odebrałyby to jako bezczeszczenie grobów. W przypadku wielu ofiar należy stwierdzić mieszankę winy faktycznej i zmyślonej. W razie konsekwentnego podziału na parceli pozostałoby niewiele osób. Sytuację dodatkowo utrudnia fakt, że jednej grupy na niej brakuje całkowicie: komunistów zabitych podczas procesów pokazowych. Albo nie zostali oni tutaj pochowani, albo jeszcze w roku 1956 dokonano ich ekshumacji i ponownego uroczystego pochówku. Możliwość wymiany tablic pamiątkowych i stosownego oddania zawiłego oblicza obu miejsc pamięci przy pomocy nowych tekstów najwyraźniej pozostaje dla decydentów politycznych po dziś dzień zadaniem, którego próbują uniknąć.

 


Krisztián Ungváry (ur. 1969) - węgierski historyk specjalizujący się w historii politycznej i wojskowej XX wieku. Jego najbardziej popularne prace dotyczą badań nad oblężeniami Budapesztu podczas II wojny światowej. Jest jednym z założycieli Węgierskiego Stowarzyszenia Boyscout.

Photo of the publication Pamäť podelená: miesta pamäti v Európe ako politický a kultúrový jav
Krzysztof Pomian

Pamäť podelená: miesta pamäti v Európe ako politický a kultúrový jav

20 August 2011
Tags
  • Memory
  • Museum
  • 20th century history
  • Conflict of Memories
  • Places of Memory

Všetka ľudská pamäť je pamäťou nejakého subjektu - jednotkového alebo kolektívneho. V tom druhom prípade sa zvečňuje v dvoch podobách: v pamäti jednotiek zaťažených povinnosťou jej uchovávania a odovzdávania, a v predmetoch a v priestore, o čom napíšem ďalej. Depozitári kolektívnej pamäti ju odovzdávajú väčšinou ostatným členom behom iniciácie a aktualizujú v rámci pravidelných obradov. V novodobých spoločenstvách ekvivalentom iniciácie je vychovávanie v rodine a v škole, doplnené inými formami prispôsobovania pre samostatný život a pravidelnými obradmi akými sú štátne a cirkevné sviatky a výročné oslavy. Kolektívna pamäť sa buduje nad pamäťou jednotiek a spätne ich ovplyvňuje: zahrňuje ich do spoločného rámca, nanucuje im spoločné kritéria, aj keď len v obmedzenom rozsahu, a vpája im určitý spoločný obsah. Ale nevyhnutnou podmienkou samotného trvania pamäti je pamäť jednotiek. Keby jednotky sparalyzovala amnézia alebo zničil mor, po pamäti by zostali len nemé predmety a prázdne miesta.

Pamäť a jej miesta

Všetka spontánna ľudská pamäť - jednotiek či komunity je spojená s udalosťami, je kvalitatívna, hodnotiaca, výberová a egocentrická. Jej obsah predsa záleží od vybavenia subjektu a od jeho citlivosti, nastavenia, očakávaní a predsudkov, registruje zvlášť to, čo pre subjekt je šokujúce, čo sa odráža od pozadia, je iné ako rutina, diví, prekvapuje - čiže práve udalosti. S tým, že ich vyberá pamäť a hierarchizuje z hľadiska ich dôležitosti pre subjekt, a zachováva ich v takej podobe, v akej boli subjektom prežívané, so všetkými súvisiacimi citmi, aké v ňom vzbudzovali, keď ich prvotne vnímal.

Splietajú sa tu nerozlučne tri dimenzie pamäti, ktoré dovoľuje od seba oddeliť len analýza. Dimenzia poznávacia - kognitívna, pretože pretenduje na vernú reprodukciu minulých udalosti, ich účastníkov a okolností, v akých nastali, čiže do oznamovania zhodne s pravdou toho, čo sa kedysi dokonalo. Dimenzia emočná, pretože reprodukcia minulých udalostí oživuje zároveň city, aké ich sprevádzali, a snáď aj dokonca, v priaznivých podmienkach, uviesť opäť do stavu, aký bol, vďaka tým udalostiam, prežívaný. Existenčná dimenzia, pretože udalosti zapamätané sa líšia od aktuálne vnímaných či poznávaných inými spôsobmi práve tým, že sú istým zvláštnym spôsobom spojené so subjektom, ktorý ich pamätá: sprítomňujú sa mu ako prislúchajúce jeho osobnosti, tej istej vtedy, keď sa stýkala s nimi prvýkrát a teraz, keď si ich pripomína, a dovoľujú tomu subjektu uvedomiť si jej trvanie, zmieňanie sa v čase bez prerušenia kontinuity.

Tie tri dimenzie pamäti sa príslušne obracajú k minulosti, k súčasnosti a k budúcnosti. K minulosti, pretože pamäť oznamuje to, čo kedysi bolo predmetom vnemu/vnímania či prežívania, ale čo teraz už nemôže tým byť vo svojej originálnej podobe. K súčasnosti, pretože city aké evokuje sú prežívané súčasne, v priebehu pripomínania si minulých udalostí. A nakoniec k budúcnosti, pretože totožnosť, ktorá umožňuje si uvedomiť, je nielen niečím už daným, ale naviac projektom, otvorením na stále nové situácie, a pripravenosťou meniť sa, neprerušujúc súčasne kontinuitu so sebou súčasným a minulým. Ale hoci pamäť obsahuje v sebe aj prežitia, a anticipácie, predsa len ako pamäť ju konštituuje a ako pamäť definuje práve schopnosť zadržovania i zachovávania niečoho, čo sa stalo a minulo, a prinavracania toho vedomiu. Preto poznávacia dimenzia pamäti zohráva zásadnú rolu ako v psychickom živote jednotiek, tak aj v kultúre spoločenstiev.

Pamäť udržuje zvlášť blízke vzťahy s priestorom ako fyzickým, tak aj spoločenským, semiotickým a zmyslovým. Týka sa to pamäti jednotkovej, lokalizovanej v mozgu každého človeka, a zároveň navonok: v záznamoch, obrazoch, znakoch a iných mnemotechnických pomôckach. Snáď v ešte väčšom stupni sa to týka kolektívnej pamäti uchovávanej predsa nielen jednotkami ale tiež, v podobe spredmetnenej, inštitúciami, ktoré sú jej depozitármi alebo preto že boli za tým účelom založené, ako sú múzea, bibliotéky, archívy, služby ochrany pamiatok, komitéty výročných osláv, alebo preto, že sa tým zaoberajú v rámci svojej vlastnej činnosti. Média, cirkev, vysunuté orgány a úrady, inštitúcie osvety, vedy a kultúry, armáda, politické strany, združenia, medzinárodné organizácie v závislosti od svojich záujmov a kompetencií spravujú dozor nad cintorínmi, financujú archeologické vykopávky , reštaurátorské práce, skúmania historikov a etnografov, rozhodujú o názvoch ulíc, vojenských útvarov, pasažierskych aj vojenských lodí, škôl a vysokých škôl , o zachovaní alebo o zničení danej zástavby, o pomníkoch a pamiatkových tabuliach, o osobnostiach a udalostiach, ktoré si zaslúžia byť zohľadnené v školských učebniciach, šíreniu v programoch, predstaveniach, vo veľkonákladových publikáciách, v uctievaniu zmienkami v kalendároch alebo obradmi lokálneho, národného, európskeho dosahu či prinajmenšom vo všeobecnej intencii.

Všetky tie inštitúcie majú do činenia s kolektívnou pamäťou zvečnenou, niekedy stelesnenou, a tým – vbudovanou do priestoru zároveň fyzického, spoločenského a semiotického, ktorý vyplňuje dodatočnými významami a do ktorého to priestoru tým zavádza referencie do minulosti, zviditeľňuje ju, sprístupňuje pohľadu, dovoľuje ju privolať a sprítomniť. Ten priestor je teda tiež priestorom pamäti a z toho, hoci nie len z toho titulu - je predmetom činnosti politika, ktorý chcúc utvárať budúcnosť musí ju vztiahnuť k zapamätanej minulosti, a skúmania historika, ktorý, aby poznal minulosť, musí kriticky prehliadať vrstvy významov, akými bola vybavená v priebehu času.

Ani priestor spoločenský, ani priestor pamäti nie je vôbec homogénny. Obsahuje miesta, ktoré budia asociácie s minulosťou len v rodinách či v lokálnych komunitách. I také, ktoré - väčšinou vďaka dlhodobej a účinnej činnosti príslušných inštitúcií - sú mimoriadne nasýtené spomienkami, ktoré sú spoločné veľkým profesným či teritoriálnym skupinám, spoločenským triedam, celým národom, veriacim určitého vyznania či ideológie, čo neznamená, že každý, kto k nim patrí vie, ale čo znamenajú, že väčšina ich zdieľa, a zvlášť tí, ktorí danú komunitu podľa je mienky reprezentujú. Tie spomienky sú pestované, vpájané jednotkám rôznymi spôsobmi, zvečňované v predmetoch a aktualizované v obradoch. A miesta, v ktorých sa sústreďujú - je to spravidla okolie, kde sa údajne kedysi niečo odohralo alebo dátumy, kedy sa niečo dôležitého pre komunitu podľa jej mienky udialo  , či to, kde sa nachádzajú prírodné útvary človeka, ktoré budili a naďalej budia kolektívne emócie, alebo sú považované za symboly väzby s predchádzajúcimi pokoleniami alebo za relikvie osobností či pozostatkov udalostí zvečnených ústne, v obrazoch, písomnostiach, správaniach a uznaných za konštitutívne pre totožnosť skupiny, triedy, národa či nadnárodného náboženského alebo ideového združenia. To sú tiež nosiče významov, ktoré dlho boli, a často naďalej sú predmetom žiarlivého kultu alebo zúrivých sporov, a ktoré vzhľadom na to vošli do všeobecného povedomia. Práve také materiálne a predstavované miesta, kde kolektívne spomienky vystupujú v mimoriadnej koncentrácii sú označované ako miesto pamäti.

Každé miesto pamäti má vlastnú históriu. Ale každé to znamená, že v priebehu desaťročí, niekedy aj stáročí sa vrstvili okolo neho náboženské presvedčenia a zvyky, že sa o ňom hovorilo a písalo, že jeho podoba/obraz boli rozmnožované, že bol s ním nadväzovaný zrakový kontakt rôznymi spôsobmi závisle na jeho podobe, že jeho osudy budili nepokoj verejne vyjadrovaný a výmenu názorov, že jedni sa o neho starali a chránili, a iní sa ho snažili zničiť. Zákroky, ktoré vybavili dané miesta významami a v priebehu času dali mu význam miesta pamäti, boli niekedy predsavzaté premyslene, aby bol dosiahnutý práve taký efekt ako vtedy, keď po nich siahala štátna moc v rámci politiky majúcej dosiahnuť jej legitimizáciu: zapojenie sa do radu postáv a inštitúcií dávno uznaných smerodajnou mienkou ako tie, ktoré si zaslúžia byť rekonštruované alebo nasledované. Ale prevažne také zákroky boli vykonávané spontánne; tak sa proste dialo, zásluhou okolností, že tu a nie niekde inde sa sústreďovali city a spomienky kultivované prvotne jednotkami, rodinami či malými skupinami a postupne si ich prisvojovali širšie a širšie kruhy, až sa nakoniec stávali vlastníctvom všetkých a dokonca získavali oficiálne posvätenie. Tie spontánne zákroky sa ukazovali spravidla účinnejšie ako premyslené kroky štátnej moci. Akosi sa však nestalo, aby rozhodnutie zhora vytvorilo miesto pamäti, ktoré by zostalo životné ešte dlho potom, keď autori boli odsunutí od vládnutia. Naopak, známe sú početné miesta pamäti, ktoré vznikli a udržali sa bez podpory orgánov, a často dokonca aj proti ich vôli. Pamäť vie byť oveľa viac odolná proti vonkajším vplyvom ako by sme mohli pripúšťať. Preto „historické politiky”, ktoré sa usilujú nanútiť obraz minulosti v rozpore s tým, aký sa zachoval v kolektívnej pamäti, sa spravidla končia skôr či neskôr úplným fiaskom.

Práve preto, že miesta pamäti sú prevažne emanáciou spoločenstva, sú jeho, hoci v rôznom stupni, symbolickým vlastníctvom, spoločným dedičstvom. Prejavuje sa to v ochrane, akej podlieha zo strany inštitúcií za tým účelom založených, a ešte viac vo viere vpájanej jednotkám niekedy len vychovaním - v rodine, a väčšinou aj školským systémom, médiami, cirkvou, združeniami a úradmi - vo viere, podľa ktorej práve miesta pamäti konštituujú spoločenstvo ako kolektívny subjekt, pretože pripomínajúc jeho minulosť, zaväzujú k preneseniu pamäti do budúcnosti. Tá viera činí z miest pamäti nosiče kolektívnej totožnosti, síce nie jediné , ale zvlášť dôležité pre spoločenstvo, ktoré sa v nich spoznáva. Odtiaľ sa berie výnimočné precitlivenie na osudy tých miest pamäti, ktoré sa v dôsledku vojen, presunu obyvateľov či zmien hraníc ocitli pod vládnutím iného štátu. Budem o tom ešte hovoriť.

Konflikty pamäti

V určitom časovom rozmedzí je topografia kolektívnej pamäti výslednicou ,mnohých faktorov. Toho, čo sa skutočne stalo v minulosti. Dosahu pôsobenia a trvanlivosti následkov jednotlivých udalostí či takých procesov ako vojny, revolúcie, prevraty, epidémie, hlad, exterminácie, masové presídlenia a iné kataklizmy. Príjmu tých udalostí a procesov súčasníkmi, ktorý je zase závislý na podloží, na aké dopadli: inštitúcií, spoločenských nálad, kolektívneho náboženského presvedčenia. Významov, aké minulým udalostiam a procesom prisudzovali ďalšie pokolenia: aká dôležitosť im bolo pripisovaná, kauzálnych tokov príčin- a následkov, do akých boli zapájané, uznávania ich za uzavreté v minulom čase dokonanom alebo, naopak, za naďalej aktívne. Stavu súčasného príslušného danej komunite: toho, či sa komunita nachádza   vo fáze rastu alebo úpadku, expanzie či regresu, čo má vplyv na kolektívne očakávania, ktoré utvárajú predstavy minulosti: rozloženie akcentov, zafarbenie, voľbu postáv a obsadenie jedných v roli hrdinov, iných – v roli zločincov. Určite to nie je vyčerpávajúci zoznam, ale dáva istú predstavu o zložitosti javov, ktoré tu prejednávame a vedie k záveru, že topografia kolektívnej pamäti sa mení v čase následkom zmeny faktorov, ktoré ju utvárajú. V súvislosti s tým súčasné miesta pamäti môžu stratiť význam, zatiaľ čo iné význam získajú.

Predovšetkým však topografia kolektívnej pamäti sa mení v závislosti na subjekte pamäti. Je iná v prípade každej skupiny a každého združenia, a zvlášť - každého európskeho národa a v jeho rámci – každej spoločenskej kategórie, z akých sa národ skladá. S tým, že pokiaľ pamäť malých skupín býva jednoliata, keď tieto vyvíjajú na svojich členov nátlak tak silný, že ona pamäť činí ich spomienky podobnými a dáva im konvergentnú výpoveď, na druhej strane pamäť veľkých komunít je vždy rozháraná, často do tej miery, že je možné a aj sa treba spýtať, či v ich prípade máme naozaj do činenia s jednou podelenou pamäťou, alebo či ona pamäť je len mamom, za ktorým sa kryje mnohosť pamätí nezhodných so sebou. To nie je otázka čisto teoretická, ako by sa mohlo zdať. Pretože odpoveď na ňu je zaujatím postoja voči spoločnej pamäti, odmietnutím jej alebo prijatím, a tým zaujatím vzťahu voči iným pamätiam, s ktorými by ona (tá spoločná) mala spojovať tú, ktorú považujeme za vlastnú, uznaním toho, čo ich odlišuje za odlišnosť prípustnú alebo protirečenie tak nápadné, že musí viesť ku stretu zakončenému víťazstvom jednej strany. Je to teda odpoveď politická, ako aj zároveň teoretická a politická je otázka týkajúca sa podelenej spoločnej pamäti jednotlivého národa či Európy.

Pamäť každého európskeho národa – a asi aj iných – obsahuje pamäte líšiace sa medzi sebou, rôzne, a dokonca medzi sebou pohádané, lebo každý prežil často krvavé vnútorné konflikty: náboženské vojny, sedliacke vzbury, revolúcie, občianske vojny, vystúpenia robotníkov, zmeny zriadenia, politické strety. Také konflikty sa niekedy končia kompromisom. Ale prevažne každý z nich zanecháva po sebe víťazov a porazených, ktorí pamätajú niečo iné, a dokonca tie isté udalosti pamätajú inak a hodnotia rozdielne, a ktorí odovzdávajú svoje spomienky ďalším pokoleniam. Násilný konflikt nikdy nehynie spolu so svojimi protagonistami, ale zostáva prítomný v konflikte pamäti. Pretože v tej miere, v akej potomkovia cítia zväzky s predkami preberajú zdedené spomienky v presvedčení, že sú pravdivé a zapájajú ich do vlastnej totožnosti, tak kultivujú zdedené miesta pamäti rodinnými hrobmi začínajúc. S uplývajúcim časom každý konflikt pamäti hasne; aby k tomu však došlo treba väčšinou desaťročia a priaznivé podmienky, zvlášť vyhýbanie sa všetkému, čo konflikt môže opäť rozjatriť. Pamäť poľských Židov by nebola tak ostro v konflikte s pamäťou istých vetví poľskej mienky, keby nie marec 1968 a tolerovanie antisemitizmu v Tretej Poľskej republike (III Rzeczypospolita). O tom, či je možné nájsť riešenie konfliktu pamäti, keď je on podráždený, budem ešte hovoriť. Teraz stačí postreh, že pokusy nanucovania, všetkými prostriedkami, ktoré má v dispozícii štát, pamäti jednej strany konfliktu ako pamäti národnej, vyvolávajú spravidla následky opačné ako plánované, pretože len podnecujú konflikt, ktorý by údajne chceli stlmiť.

Tieto poznámky platia s príslušnými zmenami tiež pre pamäť európsku. Je predsa spochybňovaná všetkými tými, pre ktorých je národ najvyššou formou spoločenstva ľudí ak nie vôbec, tak aspoň v za tohto života na Zemi. Ale dokonca keď je  európska pamäť, a spolu s ňou Európu uznávaná ako reálna, otázka ohľadne jej vzťahu voči národným pamätiam zostáva otvorená. Je len ich derivátom či tiež tvorom sui generis? Nie je tu miesto na odôvodnenie odpovede. Stačí poznamenať, že je to otázka historická aj politická, a bez dôkazu konštatovať, že spoločná európska pamäť sa nedá zredukovať do mnohosti národných pamäti, hoci zároveň zostáva pod vplyvom ich konfliktov.

A tie nechýbajú. Pretože pamäti národov sú často so sebou pohádané; týka sa to zvlášť tých, ktoré so sebou susedili alebo susedia. S tým, že každá národná pamäť, hoci vnútorne rozháraná, väčšinou vystupuje ako jednotná, keď odporuje iným. To, že každý národ má len pre seba vlastné miesta pamäti nemusí byť samo o sebe zdrojom konfliktov. Vojny, ktoré zaplňujú minulosť, však zanechali víťazov a porazených, spôsobili ľudské nešťastia , zničenia a krádeže kultúrnych hodnôt, materiálne straty, premiestenia hraníc, presídlenia ľudí. V ich dôsledku sa stávalo, že tie isté predmety, teritória, mestské aglomerácie sú revindikované rôznymi národmi ako ich miesta pamäti; Ak si každý z nich nárokuje výlučnosť, a pamäť, akú kultivuje je hlavne pamäťou krívd, ktoré spôsobil sused a protivník, nedá sa konfliktu pamäti vyhnúť. Môže mať niekedy ostré formy; zvlášť vtedy, keď sa pamäť na oboch stranách hranice stáva predmetom politických manipulácií. Ony sú totiž schopné zmeniť konflikt pamäti na konflikt reálny, oživujúc u jedných aj druhých uspaný, ako by sa mohlo zdať, pocit ohrozenia existencie a pocity vzájomného nepriateľstva, a tým spôsobujúc rekonštrukciu dávnej vojny v novej podobe, rovnako ukrutnej, ako jej prvá podoba. Stačí pripomenúť rozpad Juhoslávie, kde konflikt pamäti starostlivo ošetrovaný a príslušne rozpálený napáchal zločiny proti ľudskosti.

Konflikty pamäti majú tiež iné dôvody. Deje európskych národov sú tak veľmi prepletené, že každý z nich je len zložkou širšieho celku. Mnoho postáv, udalostí a procesov je spoločných viacerým národom; niektoré sú dokonca spoločné pre všetkých. Ale tie spoločné zložky pamäti sú veľmi často označované opačnými znakmi. Hrdinovia jedného národa sú preklínaní inými. To, čo je tu uctievané ako víťazstvo, tam sa oplakáva ako porážka. Títo sa cítia výlučne ako obete, druhí v nich vidia premožiteľov, dokonca pomocníkov kata. Na tamtej strane hranice sa hovorí o bezprávnych vysídleniach; na tej - o realizácii medzinárodných rozhodnutí. Čo je pre jedných národná katastrofa, pre iných je oslobodením z cudzej nadvlády. Ten zoznam je možné ľahko predĺžiť. Aj také konflikty pamäti môžu byť aj sú politicky inštrumentalizované silami, ktoré sa pokúšajú ich využiť pre odôvodnenie materiálnych či symbolických nárokov alebo, čo je oveľa nebezpečnejšie, pre homogenizáciu vlastnej národnej pamäti a nanútenie jej v tej podobe spoluobčanom. Vonkajší konflikt pamäti má vtedy poslúžiť stlmeniu takého vnútorného konfliktu pomocou kreovania nepriateľa, proti ktorému treba postaviť silu, zoskupiť sa a pripraviť na boj. Aby si autoritatívne a totalitné hnutia zaistili podporu, všetky používali sociotechniku tohto druhu.

Čo sa dá spraviť s konfliktami pamäti, ktoré sú naďalej životaschopné? Je možné nájsť pre ne také riešenia, ktoré by nezohrávali rolu prvotného konfliktu, a to ani v podobe značne zmiernenej, vyhýbajúc sa však tomu, aby sa naňho zabudlo a  do minulosti sa neprojektovala fiktívna zhoda? Riešenia, ktoré by dovoľovali zostať každému protagonistovi sebou, čiže zachovať vlastnú pamäť, a zároveň spolunažívať s protistranou na báze zhodného uznania samostatnosti každej z pohádaných pamätí. Znemožnilo by to či prinajmenšom sťažilo, aby sa rozdiely medzi nimi prerodili do prudkého násilného sporu? Než odpoviem, poznamenám, že samotné položenie takej otázky je odvodené zo vzťahu k politickému rozhodnutiu o stlmení konfliktu pamäti, a prinajmenšom zanechania činností, ktoré by ten konflikt podnecovali a zhoršovali tým už aj tak zlé vzťahy medzi stranami. Také politické rozhodnutie nie je ani trochu samozrejmé. Pred chvíľou sa predsa hovorilo o silách, ktoré proste nezaujíma perspektíva vyriešenia konfliktu prijateľná pre všetkých protagonistov alebo zaujíma len potiaľ, pokiaľ považujú za nutné proti tej perspektíve bojovať alebo stavajú radikálne svojich proti cudzím, priateľov – nepriateľom, svoje vzťahy s nositeľmi iných pamäti umiesťujúc v kategórii konfrontácie a snažia sa nanútiť násilím vlastné hľadiská. Až prijatie politického, opakujem, rozhodnutia chápania druhej strany nie ako protivníka, ale ako partnera v hľadaní porozumenia a tým predpokladania, že je to možné, činí zmysluplným premýšľanie o tom, ako by sa tá možnosť dala najlepšie uskutočniť.

Tri dimenzie konfliktov pamäti

Konflikt pamäti je preto tak ťažko vyriešiť, že akákoľvek pamäť si pripisuje výlučnosť týkajúcu sa znalosti toho, čo sa skutočne udialo. Ak teda dve pamäti majú na istú tému rôzne názory, ktoré sa nedajú zmieriť, situácia sa zdá byť beznádejná. Avšak tak sa nedeje, keď obe strany sa môžu zhodne odvolať na nejakú inštanciu, ktorej autoritu spolu uznajú, a súhlasia z jej arbitrážou. Tak sa postupovalo dlhé storočia. V novodobej ére sa však ukázalo, že spory o minulosť v ich poznávacej dimenzii je možné rozhodovať/riešiť úplne inak: opúšťajúc terén pamäti, a využiť služby histórie. Pretože história v jej novodobom chápaní nemá byť záznamom pamäti, čím bola v priebehu väčšej časti svojich dejín. A byť ním (záznamom) nemusí, pretože je schopná vyjsť poza zovšeobecňovanie minulosti vďaka privolávaniu spomienok, aby sa minulosť poznávala spôsobom úplne nezávislým na pamäti: prostredníctvom prameňov čiže pozostalostí všetkého druhu, ktoré pretrvali do našej doby a ktoré je možné skúmať tak, aby sa z vlastností im (pozostatkom) prislúchajúcim spravili závery o tom, kedy, koho zásluhou a v akých okolnostiach vznikli vo svojej prvotnej podobe a o zmenách, aké v nich neskôr nastali.

Nemôžem sa tu venovať podrobnostiam, nakoniec boli mnohokrát predstavované. Stačí konštatovať, že historické poznatky o minulosti prinášajú informácie zostávajúce mimo dosah pamäti, čo najlepšie svedčí o nezávislosti histórie od pamäti. Ale tým sa nevyčerpáva otázka ich vzájomných vzťahov. Pretože rovnako podstatné pre históriu je ukazovanie minulosti z perspektívy, ktorá nie je perspektívou pamäti a líši sa od nej zásadne tým, že vylučuje stotožňovanie sa historika s postavami z minulosti a zvlášť – s určitým protagonistom bývalých konfliktov. Historik ako historik sa nemôže postaviť na žiadnu stranu. Má stáť výlučne na strane histórie ako odvetvia znalostí a výskumnej disciplíny. Jeho povinnosťou je, inak povedané, stotožniť sa úplne i bezo zvyšku s ideálnym subjektom noriem nerozlučne etických a epistemologických, ktoré upravujú jeho vzťahy s vlastným profesionálnym prostredím aj so širším prostredím, a súčasne usmerňujú jeho výskumné zákroky tak, aby sa mohli obrániť pred kritikou iných historikov a aby ich výsledky boli vďaka tomu pre nich prijateľné, a prostredníctvom týchto historikov – pre širšie kruhy verejnosti; aby, inak povedané, získali všeobecnú platnosť. To predpokladá úplnú zhodnosť názorov prostredia historikov so zásadami postupovania a kritériami hodnotenia použitých zákrokov, a teda tiež platnosti poznatkov získaných vďaka nim.

V skutočnosti k plnej zhode v tých záležitostiach nikdy nedochádza, a odchýlky od ideálneho vzoru sú mnohé, netreba ich ďaleko hľadať. Nechajme bokom nedokonalosti spôsobu práce, koncepčné aj pisárske. Viac nebezpečné ako to je spreneverovanie sa niektorých historikov ich profesionálnym povinnostiam a uvádzanie verejnej mienky do omylu, keď pod názvom histórie predstavujú niečo, čo v skutočnosti je záznamom pamäti. Ani trochu to však neznamená akoby historici nesmeli pamäť registrovať. Naopak. Jednou z ich rolí, dokonca veľmi dôležitou, je tvorenie prameňov, zvečňujúc spomienky osôb, ktoré nie sú schopné - z psychologického či spoločenského hľadiska - to spraviť. Niečím iným je však zachovávanie pamäti, a niečím iným uvádzanie jej ako histórie a dávanie tým všeobecnej platnosti obrazu minulosti, ktorý je silou veci čiastočný a neobjektívny. Zvlášť často sa to stáva výskumníkom najnovších dejín, ktorí sú viac ako iní vystavení nátlakom politických inštitúcií a médií, ktoré disponujú prostriedkami persuázie, ktoré od nich požadujú, aby sa stotožnili s jednou zo strán bývalých konfliktov a predstavovali ich z ich perspektívy. Podliehanie takým nátlakom sa nedá ospravedlniť, pretože niektorí predsa dokážu tomu odolať. Ale ilustruje to obecné pravidlo, že v histórii je tým ťažšie sa úplne oslobodiť od pamäti, čím viac je tá pamäť živá a čím viac udalosti, ktoré evokuje zostávajú bolestné vzhľadom na ich charakter a naďalej trvajúce následky. A tak sa deje prirodzene zvlášť v prípade konfliktov o miesta pamäti.

To všetko však neznamená, že riešiť konflikty pamäti v ich dimenzii poznávacej je možné len prenesením ich na pôdu histórie. Vyžaduje to od oboch strán politické rozhodnutie: pozastavenie akéhokoľvek počínania, ktoré by hrozilo zaostrením sporu, a ponechanie historikom úplnej slobody hľadania odpovede na otázky ohľadne toho, čo sa stalo, so súčasným vyjadrením pripravenosti prijatia tej odpovede, keď bude vypracovaná. Pre historikov to nie je ani trochu ľahká úloha, hoci len preto, že na obidvoch stranách tiaži  pamäť. Ale aj keby sa historici dohodli, a politici boli ochotní to aprobovať, porozumenie by sa týkalo len toho, čo je možné určiť prostredníctvom prameňov, čo môže byť, inak povedané, predmetom poznania. A predsa sú ešte dve iné dimenzie pamäti, emočná a existenčná, ktoré zostávajú mimo kompetencie historikov. Ako zosúladiť nie len názory na to, čo sa kedy stalo, ale aj city a totožnosti?

To vyžaduje prístup k prvotnému konfliktu z perspektívy už nie historickej, ale hermeneutickej a vidieť v ňom tragédiu. Skôr ako pre historikov je to poslanie pre spisovateľov a umelcov schopných ukazovať bývalé konflikty cez prizmu osudov jednotiek, necúvajúc pred popismi, ktoré si historik, viazaný požiadavkami svojho povolania, nemôže dovoliť. Sú schopní vciťovať sa do protagonistov a reprodukovať ich motivácie, skúšajúc ich pochopiť bez ich aprobácie. Schopní apelovať do toho, čo prežil príjemca, budiť v ňom pocit spolupatričnosti s predstavovanými postavami, a zároveň úplnú cudzosť voči tým postavám, vyvolávajúc emócie, ktoré presvedčujú ku zmene pohľadu. Účastníci konfliktu oboch strán sa ukazujú vtedy ako tragické postavy, pretože pohybujú nimi bohovia, ktorým oni sami dali existenciu, a ktorí, navzdory ich očakávaniam, vedú ich k nezvratnej záhube: pomocou kolektívneho náboženského presvedčenia, relígie či ideológií, ktorými sa nechali viesť, bez ohľadu na následky a necúvajúc, v mene realizácie ich hesiel pred najukrutnejšími zločinmi. Ale zaslepenie tragických postáv nie je poľahčujúcou okolnosťou Boli predsa takí, ktorí nepodľahli náboženstvám či ideológiám a takí, ktorí, napriek tomu, že si ich prisvojili, neposunuli sa až k páchaniu zločinov, aby ich mohli vteliť do života. Tí ktorí došli do krajnosti mali istú, aj keď veľmi obmedzenú, slobodu voľby, čo spôsobuje, že sa voči nim uplatňujú kategórie zodpovednosti, viny a trestu.

Uznanie prvotného konfliktu za tragédiu vedie k odmietnutiu jeho manichejskej interpretácie ako boja dobra so zlom a k rezignácii chápania, podľa ktorého po našej strane boli len obete, a na strane protivníkov - len kati. Nevyplýva z toho, že na oboch stranách boli samé obete. Ale vyplýva z toho, že aj tu aj tam boli obete a kati, obete, ktoré sa niekedy stávali katmi, a kati či ich spoločníci, ktorí sa stali obeťou vlastných zločinov, s tým, že tu máme do činenia s gradáciou: od zmesi dobra so zlom až po zlo v takmer kryštalicky čistej podobe. Taká zmena chápania prvotného konfliktu má dôležité následky pre pocity aké konflikt po sebe zanechal. Nenávisť a chuť pomsty sa ukazujú z perspektívy tragédie výtvormi síl, ktoré ku konfliktu viedli, a podliehanie im hrozí zostupom, aj keď len v myšlienkach a slovách, na úroveň jeho najviac odpudivých účastníkov. Nabáda to k očisteniu sa čiže k edukácii citov, ktorá nahradí ľútosť voči svojim a nenávisť voči cudzím spolucítením so všetkými okrem tých, ktorí prekročili hranice človečenstva. A schopnosťou odpúšťania. Tu sa končia kompetencie spisovateľov a umelcov. A právo hlasu majú svetské a duchovné morálne autority. Jedným z najlepších príkladov aktu odpustenia je pamätný list poľských biskupov biskupom nemeckým. Je len škoda, že podobný, pokiaľ sa nemýlim, nebol zaslaný pravoslávnym ruským a ukrajinským biskupom.

Miesta pamäti ako sme videli, zostávajú úzko spojené s pocitom kolektívnej totožnosti. Fakt, že niektoré patria súčasne rôznym komunitám – napr. národov či vyznaniam – nič na tom nemení. Dáva jednak výnimočne nebezpečnú výpoveď privlastňovania spoločných miest pamäti pre svoj výlučný úžitok jedným zo spoluvlastníkov, čo musia ostatní chápať ako zbavovanie každého z nich akejsi časti samého seba. I dáva tomu ešte nebezpečnejšiu význam ničenia ich alebo preinačovania, nezvratne vnímaným ako chuť zničenia stôp prebývania na danom teréne či pôsobenia v danej oblasti inej komunity ako tá,   ktorej tie stopy aktuálne patria. Je to ako symbolická exterminácia. Preto spor o miesto pamäti má nezvratne dimenziu existenčnú, a jeho vyriešenie nemôže byť trvalé dovtedy, dokedy všetky doň zaangažované kolektívne totožnosti nedostanú satisfakciu. V praxi to znamená, že povinnosťou štátu, v ktorého hraniciach sa nachádzajú miesta pamäti iných komunít je nie len starostlivosť o ne a ochrana, čo sme my, Poliaci veľmi dlho nerobili vo vzťahu k pamiatkam nemeckým a židovským rozosiatym na našej zemi. Povinnosťou štátu je okrem toho umožňovanie zainteresovaným prístupu k nim, aby mohli vykonať spomienkové obrady v súlade so svojimi náboženskými presvedčeniami. Je to nutná podmienka nahradenia konfliktu okolo miest pamäti obojstranným hľadaním zásad budúceho spolunažívania.

Také riešenia, hoci tlmia konflikt, nemôžu však znemožniť, ani vážne sťažiť opätovné rozpálenie ho, pokiaľ nedôjde k takej prestavbe kolektívnej totožnosti strán, ktorá odstráni zo súboru konštitutívnych zložiek každej strany nepriateľstvo voči druhému. Tu musia na scénu vstúpiť vychovávatelia v najširšom zmysle slova , nie len učitelia všetkých úrovní, ale tiež politici, duchovní, novinári a ľudia médií. Môžu a mali by využívať práce historikov, literatúru a umenie, aj keď korektné ustálenie faktov a tragické chápanie bývalých konfliktov nie sú pre nich cieľmi, ale prostriedky dovoľujúce doplniť edukáciu citov takým utváraním kolektívnej totožnosti, ktoré nahradí pocit vlastnej nevinnosti vedomím zásluh a vín, pocit výlučnej správnosti nahradí presvedčením, že pravdy bývajú často rozdelené, a pocit ohrozenia zo strany cudzích sa nahradí nastavením na trvalú koexistenciu. A ktoré bude revidovať predstavy o vlastnej minulosti z tej novej perspektívy, aby aj v tom rozsahu prestali dominovať manichejské schémy. Nie je tak, že my sme boli vždy dobrí, a zlí boli vždy a len iní - tú zdanlivo vo svojej všeobecnosti banálnu vetu vôbec neuznali všetci činitelia zodpovední za vychovávanie Poliakov, ako o tom svedčia pokusy odmietnutia každého faktu, ktorý stanoví jeho ilustráciu; je treba pripomínať spor o Jedwabne? V iných štátoch je podobne.

Nové perspektívy

Bádania historikov, tvorivosť spisovateľov a umelcov, ani práca vychovávateľov samé o sebe však nestačia, aby doviedli do stavu, v ktorom rôzne pamäti budú koexistovať, s tým, že každá uzná právo ostatných na zachovanie svojej odlišnosti, nezávislosti. Dosiahnutie toho stavu si vyžaduje, aby predovšetkým politici zanechali rozhodnutia, vystúpenia a počínania, ktoré sťažujú či priam znemožňujú snaženie. Očakáva sa od nich, ako od lekárov, aby prinajmenšom neškodili. Aby neinštrumentalizovali konflikty pamäti v straníckych hrách a v boji o moc, aby nesiali nedôveru, aby nevyvolávali agresiu a nie podnecovali frustráciu, vytvárajúc pocit ohrozenia - vo vnútri „skupinkou”, ktorá údajne z úkrytu všetkým vládne, a z vonku večnými nepriateľmi, ktorí na nás číhajú sťaby vlky. Ale to je len minimum. Pretože od politikov je treba vymáhať pozitívne rozhodnutia, ktoré by napomáhali formovaniu otvorených postojov voči iným ako vlastné hľadiská a vážiacich si cudziu pamäť bez rezignácie na vlastnú, v presvedčení, že každý národ sa skladá z kategórií, ktoré rôzne prežívali spoločnú históriu, čo im zanechalo rôzne spomienky. A podobná situácia je s Európou skladajúcou sa z národov, z ktorých každý pamätá spoločnú minulosť svojím spôsobom, s tým, že tie rozdiely sa majú zmestiť v hraniciach, ktoré by mala vytýčiť, a v prípade potreby korigovať, medzinárodná diskusia za účasti historikov, spisovateľov a umelcov, vychovávateľov a politikov. Utváraniu takých postojov je treba podriadiť učebné programy a názvy ulíc, budovanie pomníkov a organizáciu výročných osláv, starostlivosť o vlastné a cudzie miesta pamäti, slovom, tie všetky činnosti, ktoré vpájajú jednotkám kolektívnu pamäť, aktualizujú ju alebo vbudovávajú do priestoru.

Všetka kolektívna pamäť je pamäťou podelenou a ako vidno inou nemôže byť. Neznamená to, že to rozdelenie musí nadobudnúť podobu konfliktu. Ak sa tak v minulosti prevažne dialo, bolo to preto, že verejný život každého štátu a každého národa zdominovala jedna skupina, ktorá nanucovala všetkým svoju pamäť ako obecne záväznú a nebrala na vedomie existenciu iných. Boli potrebné hlboké kultúrne premeny a dlhodobý politický boj, ktorý prebudoval spoločenskú hierarchiu a preoral kolektívnu pamäť, aby sa pamäti rôznych skupín a tried dočkali rovnoprávnosti, hoci viac v teórii ako v praxi, ako napr. v Poľsku, kde pamäť šľachtická má ešte stále väčšiu váhu ako pamäť sedliacka. Ale rozdelenie pamäti nezvratne v minulosti nadobúdalo podobu konfliktu tiež preto, že štáty a európske národy nevideli pred sebou inú perspektívu ako čo najdlhšie udržať rovnováhu síl v presvedčení vyrastajúcom zo skúsenosti, že jej narušenie neomylne dovedie k vojne stále prítomnej na horizonte; a stadiaľ sa berie eskalácia nacionalizmov.

Medzi dvoma rozdeleniami pamäti, vnútronárodnom a medzinárodnom, podobne ako medzi konfliktami, ktoré rodili, dochádzalo k dvojstranným a v priebehu času meniacim sa závislostiam, ktorými sa nie je možné tu zaoberať. Dôležité je pre nás len to, že v súčasnosti existujú iné perspektívy. Vo vnútornom verejnom živote je to perspektíva demokracie s jej vlastnou rovnosťou občanov; v medzinárodných vzťahoch – perspektíva Európy s jej vlastnou rovnosťou štátov a národov. Ani demokracia ani Európa nie sú však niečím daným raz navždy. Hrozia im rôzne nebezpečenstvá, v tom – rozjatrenie vnútorných konfliktov pamäti, a zvlášť medzinárodných, populistickými a nacionalistickými stranami, ktoré sa môžu v okolnostiach pre ne priaznivých – napr. v podmienkach hospodárskej či politickej krízy – chopiť vlády a preložiť svoju ideológiu na program vnútornej a zahraničnej politiky štátu. Z dvojitej perspektívy demokracie a Európy je teda vecou mimoriadne dôležitou odzbrojovanie konfliktov pamäti, tak ako sú odzbrojované bomby s oneskoreným zapaľovaním.

Začal som od toho, že akákoľvek pamäť je pamäťou určitého subjektu jednotkového alebo kolektívneho. Ale kolektívny subjekt nie je abstrakciou či hypostázou. Je prepojením mnohosti jednotiek rôzneho druhu väzbami, spolupráce, súčinnosťou, spolucítením. V súvislosti s tým postoj voči kolektívnej pamäti cudzej či vlastnej, sa vždy v konečnom vyúčtovaní vzťahuje na živých ľudí, ktorí sú jej nositeľmi a ktorí ju aktualizujú, väčšinou prostredníctvom predmetov a miest nimi uznaných   za koreláty pamäti a z toho titulu tak im blízkych, že sú chápané ako časť ich samých. Postoje voči cudzím kolektívnym pamätiam nemôžu teda diktovať výlučne právne úpravy zavádzané rozhodnutiami politikov, hoci plnia dôležitú rolu. Musia tiež, ak nie predovšetkým, byť prejavom morálnych noriem, ktoré si jednotky prisvojili a ktoré sú derivátmi zásady reciprocity nakazujúcej vidieť v inej osobe druhého seba, a v inej komunite – ekvivalent tej, do ktorej sami patríme. A podľa toho postupovať.

V poslednej dobe sa u nás veľa hovorilo o „historickej politike ”. Navrhujem ju nahradiť etikou pamäti.

Photo of the publication On the Topic of the Conference “Sites of Memory in Central Europe – Experiences of the Past and Perspectives”
Matthias Weber

On the Topic of the Conference “Sites of Memory in Central Europe – Experiences of the Past and Perspectives”

20 August 2011
Tags
  • European Network Remembrance and Solidarity
  • conference
  • Weber Matthias
  • Sites of Memory

Bucovina was one of the so-called “crown lands” of the multi-national Habsburg monarchy since 1849. The traditional capital of Bucovina was a Moldavian-Romanian city founded in the second half of the 12th century; a city which bears the name Czernowitz – sometimes also spelled Tschernowitz – in German, and called Chernivtsi in Ukrainian, Chernovtsy in Russian, Cernăuţi in Romanian and Czerniowce in Polish. Today the city is the administrative centre of the Ukrainian Oblast Chernivtsi.

Czernowitz stands for many different memories: for some it is the eastern-most centre of Austrian-German culture: “a colourful city in which the Germanic cultural heritage was permeated by the Slavic, Latinate and Jewish cultures,” as Rose Ausländer once wrote; for others it is the city of Paul Celan’s Todesfuge. For yet others Czernowitz is the former centre of the Bucovina Germans, forsaken after their resettlement, or a – lost – centre of Romanian intellectual life. For most of the city’s inhabitants today, Chernivtsi is a Ukrainian centre, newly renascent after the leaden years of Soviet rule.

For very many, Czernowitz/Chernivtsi is also a site of memory – a memory of the coexistence of Ukrainians, Romanians, Germans, Poles and Jews. They hark back to the times when different religions and cultures were mutually tolerated in a European spirit, when – as Georg Drozdovski described it – one could live well “in those days when no Satan had as yet inoculated intolerance and nobody was inferior by virtue of his language or race”; they are remembering a place they wish to return to or which they yearn for. And thus, the memory of the site ‘Czernowitz’ is illustrates and encapsulates the topic of the international conference “Sites of Memory in Central Europe – Experiences of the Past and Perspectives” held in January 11-13, 2008 in the Royal Castle in Warsaw.

With the coming together of countries in the European Union, European nations have already achieved a consensus in many fundamental questions, even if numerous details of future collaborations are still unresolved. With the continent’s political union the chances have increased that the people in eastern and western Europe will not merely learn about each other, but will also form their own judgements and, in doing so, will move closer together. Now, they are not merely asking the question how the future can be shaped collectively, they are also looking back and asking which stages of the past require a collective remembrance. Memory is always subjective, affecting the individual people or groups who directly experienced an event – for example the barbarity of war or the forcible destruction of evolved structures and identities, including the Holocaust. The discourses within and between societies show that in Europe the interest in a certain type of memorial culture is growing, interest in a memorial culture which draws comparisons, discovers analogies, and creates connections across national borders.

Today the question arises in which channels a bi- or multilateral collective memory within Europe could run. How, against the backdrop of the experiences of the 20th century and in view of the unique Nazi crimes committed by Germans particularly in Eastern Europe and Poland, can a common language be found for neighbours to tell each other their stories and exchange their experiences? Where do collective sites of memory lie? Do they even exist?

In Central Europe there are numerous places which – similar to Bucovina with its capital Chernivtsi – have been shaped by the diverse relationships between ethnic groups and religions. Interconnections and multiple encryptions of one and the same site of memory are characteristic for Central Europe. Thus Poles, Ukrainians, Jews, Slovaks, Germans, and Ruthenians associate quite different meanings and memories with cities such as Pressburg/Bratislava/Pozsony or Lemberg/Lwów/L’viv. Over the centuries, many regions have been given a double or even a multiple historical, political and cultural identity as the result of changes of rulers, (forced) migrations of populations, and changes in religion. Historical events and upheavals and their corresponding dates have different meanings and contents in every country of Central Europe and are discussed in different contexts. The historical relationships between ethnic groups manifest themselves in the collective memory of nations, among other things, in the form of different memories of one and the same site of memory.

The term “site of memory”, as it is used here, encompasses the memory of a concrete, topographically defined site, that is, of a particular city, a region, a river or another geographically determined place. A memorial, a concentration camp, a burial place or a monument can also be a site which is anchored in a particular manner in memory. But the term “site of memory” is also used in a broader, figurative sense as a metaphor. The French historian Pierre Nora coined the term lieu de mémoire to describe this connotation that historical events, personages, institutions, books, works of art and other cultural artefacts, historical dates or terms can be – in a figurative sense – sites of memory. Such sites of memory in the figurative sense are often “long-lasting, focal points of collective memory and identity which survive over generations,” as Étienne François und Hagen Schulze put it in the multi-volume work they edited on German sites of memory Deutsche Erinnerungsorte. The “Battle of Tannenberg/Grunwald” or “Nicolas Copernicus” can serve as examples for this or the sites of memory Katyń” or “The Year 1945” discussed in the present documentation.

With the conference concentrating on such collective, metaphorical “sites of memory”, the focus was less on concrete historical events or particular circumstances. The point is not to re-explore the course of history, to reconstruct it and if possible to agree on an objective result. The focus of interest is rather on memory as a phenomenon which is subject to permanent reconstruction; consequently the focus is on continuities and changes in individual memories and in the collective memory of historical events and circumstances as well as on the discussion of why memories have found such different expression in European nations. Today, in the wake of totalitarian systems, two world wars, forced migrations and the drawing of new borders in the 20th century, many sites of memory now have a different sense and have been given a different meaning. Many places exist almost only in a “musealised form” in memory. The memorial landscape of Central Europe must be imagined as a mosaic of islands of memory, which began to compete with each other in the age of nationalism.

The discussion of collective sites of memory aims to expand the perceptions and the appropriation of these sites by constructively developing the opportunities offered by transnational sites of memory. Because shared but divided sites of memory do not inevitably have to be antagonistic but can contribute to overcoming their inherent contradictions.

We need to be careful not to produce (new) stereotypes out of mistaken political correctness. Democratic societies develop their pictures of the past in the thrust and parry of social discourse; it is not necessary to invent a uniform, normative view of history. In the Europe of today, which is finally on the cusp of overcoming – also mentally – the unnatural dividing line of the “Iron Curtain”, the point is rather to compare differing concepts of history and memories and thus to awaken mutual understanding and empathy for the memories of respective neighbouring societies.

In the last one-and-a-half decades, historical research has begun to focus more on common pasts. There has been an emphasis on an examination of sites of memory – initially such examinations were carried out within national frameworks but now, for some time, the interest has turned to supranational, European sites of memory. This is also the context in which this documentation of sites of memory in Central Europe must be viewed. It treats two key aspects, which can be summarised by the two following questions: What is the relation between the history of the 20th century, as it is currently discussed in research, and the memories of the self-same history held by national communities, and how can the differing memories of people and nations be brought together and connected to each other?

In the following, the focus is on concrete sites of memory and figurative sites of memory. The grouping into: 1. Cities as transnational sites of memory, 2. Sites of memories of totalitarian systems, and 3. Historical upheavals as divided memories –1944/45, 1956, 1968, 1980/81, 1989, is based on that of the conference panels.

The exploration of this topic allows the different meanings of material and immaterial sites of memory in Central Europe to be identified, and similarities and differences to be elucidated, thereby developing an understanding of the memorial cultures of others. The nation is revealed as a community of memory in the classic sense with all the associated problems, and a reciprocal appropriation of transnational sites of memory is promoted. A multi-ethnic perspective allows demarcations and interconnections to become visible and contributes to a dialogical memorial culture in Europe.

 

translated from German by Helen Schoop


prof. Matthias Weber (born 1961) - historian, Germanist. Since 1999 associate professor in University in Oldenburg. Since May 2004 director of Federal Institute for Culture and History of Germans in Central and Eastern Europe. Member of Steering Committee of the European Network Remembrance and Solidarity.

Photo of the publication O węgierskiej lekcji z bratysławskiego elementarza
Csaba Gy. Kiss

O węgierskiej lekcji z bratysławskiego elementarza

20 August 2011
Tags
  • patriotyzm hungarski
  • Bratysława
  • historia Bratysławy
  • Preszburg
  • historia monarchii habsburskiej

Tytułem wstępu opowiem pokrótce historię bratysławskiego Wzgórza Zamkowego. Miało ono istotne znaczenie dla ceremonii koronacyjnych węgierskich królów. Nowo wybrany król jechał konno na wzgórze by następnie tnąc podniesionym mieczem na cztery strony świata, oznajmić wszem i wobec, że będzie bronił swego państwa. W roku 1879 odsłonięto tu marmurowy pomnik poświęcony Marii Teresie, arcydzieło bratysławskiego rzeźbiarza Jánosa Fadrusza. W 1920 roku pomnik ten został wysadzony w powietrze przez czeskich żołnierzy, a po utworzeniu Republiki Czechosłowacji postawiono w tym miejscu monument generała Milana Rastislava Štefanika, któremu towarzyszy ogromny lew.

W czasach tak zwanej „republiki słowackiej“ (1938–1944) lew stał się zbędny. Socjalistyczna Czechosłowacja uznała, że zbędny jest także sam generał. Dziś w tym miejscu podziwiać można pomniki słowackiego triumwiratu odrodzenia narodowego z lat 1848/49: Ludovíta Štúra, Jozefa Miloslava Hurbana i Michala Miloslava Hodžy.

Samo miasto nosi wiele imion, co w Europie - a przynajmniej w Europie Środkowo-Wschodniej - nie jest żadną osobliwością. Nazwy Preszburg, Bratysława czy Pożoń są świadectwem nie tylko zmian politycznych i wieloetniczności tego naddunajskiego miasta, ale wskazują także na różne jego wizerunki zachowane w ludzkiej pamięci. Równoległe używanie tych trzech nazw w XIX i XX wieku wskazuje na cechę wyróżniającą środkowoeuropejskie państwa narodowe – ich nowoczesne i tolerancyjne społeczeństwa. W wydanym niedawno zbiorze dotyczącym historiografii miasta, Elena Mannová pisze: „Na pierwszy rzut oka możnaby przypuszczać, że miasto ma wiele historii, które tworzyły się w zależności od politycznych i społecznych przemian oraz panującej władzy i żyjących tu grup ludności.”[1] Chociaż w tym przyczynku historycznym jest mowa o węgierskim rozdziale historii oraz węgierskiej tradycji, pragnę podkreślić, że jestem gorącym zwolennikiem wspólnego, ponadnarodowego bratysławskiego elementarza.

Postaram się streścić najważniejsze aspekty węgierskiego udziału w historii miasta w pięciu punktach a mianowicie: Bratysława jako miasto koronacji, jako centrum tak zwanego „patriotyzmu hungarskiego”, miasto węgierskich zgromadzeń narodowych, „węgierska muza w Bratysławie” oraz miasto „Kraxelhuber[2]”.

Zamek z jego czterema wieżami, w którym przechowywano koronę świętego Stefana, katedra świętego Marcina, w której odbywały się koronacje królewskie, oraz Pałac Prymasowski, gdzie w 1848 r. Ferdynand V udzielił zgody na wprowadzenie reform obywatelskich w ramach nowej ustawy zasadniczej, są w semiotyce miasta niezwykle istotne dla węgierskiej pamięci zbiorowej. W tradycji węgierskiej Bratysława otrzymała miano miasta koronacyjnego. W grudniu 1526 r. Ferdynand I Habsburski został wybrany na króla Węgier w klasztorze franciszkanów w Bratysławie oraz koronowany (jeszcze) w Białogrodzie Stołecznym/Székesfehérvárze. Od połowy XVI wieku aż do roku 1848 Bratysława była stolicą królestwa, w czym niebagatelną rolę odgrywała bliskość Wiednia. Według przeprowadzonych na Węgrzech badań etymologicznych, węgierska nazwa miasta Pożoń wywodzi się od nazwy używanego na zamku wczesnośredniowiecznego zaprzęgu.

W zbiorowej pamięci węgierskiej, średniowieczna Bratysława była ważną twierdzą graniczną. Popularny epicki utwór z 1829 roku napisany przez romantycznego poetę węgierskiego Mihála Vörösmarty’ego (1800–1855) zatytułowany „A búvár Kund” opowiada historię nurka, któremu udało się w 1052 roku zatopić tuż pod Bratysławą flotę dunajską cesarza Henryka III. Z punktu widzenia Węgrów „zastępczyni” stolicy stanowiła zawsze miasto położone na zachodzie, na skraju państwa - nie tylko ze względu na niemieckojęzyczną ludność i zaawansowany rozwój cywilizacyjny, ale także z powodu statusu politycznego przypisywanego zamieszkującym je grupom arystokracji i mieszczaństwa.

Pojęcia „patriotyzm hungarski” używam w znaczeniu nowoczesnej myśli narodowej, uprzedniej w stosunku do pojęcia tożsamości narodowej, dla której punktem wyjścia była lojalność wobec całego Królestwa Węgier, niezależnie od przynależności stanowej oraz języka ojczystego. Postacią wzorcową „patiotyzmu hungarskiego” był wszechstronny naukowiec i profesor liceum ewangelickiego w Bratysławie Mateusz/Matej/Mátyás Bél (1684–1749).

Zaplecze miasta stanowiły tereny słowackie na północy, węgierskie na południu, na zachodzie zaś niemiecko-austriackie. Jeśli chodzi o wyznanie, większość mieszkańców deklarowała się jako wyznawcy katolicyzmu, przy czym silną mniejszością wśród obywateli byli ewangelicy wyznania luterańskiego, a pewną część społeczeństwa stanowiła także diaspora żydowska. Bél Mátyás dał w swojej twórczości wyraz językowej i wyznaniowej tolerancji, ceniąc sobie wszystkie języki narodowe używane w państwie. Zredagował także pokaźnej wielkości dzieło encyklopedyczne w języku łacińskim dotyczące Królestwa Węgier ze wszystkimi jego historycznymi, politycznymi, gospodarczymi i etnograficznymi aspektami.

Bratysława słynie z długiej tradycji wielojęzykowości. Mieszkaniec Bratysławy jak również bratysławski intelektualista umiał porozumiewać się w co najmniej trzech językach. Narodowe opowieści historyczne traktują tę tradycję po macoszemu, niemniej warto byłoby pokusić się o dokładniejsze zbadanie działalności publicystów i nauczycieli, jak na przykład Karola Gottlieba von Windischa (1725–1793), założyciela Gazety Bratysławskiej, Tobiasa Gottfrieda Schröera (1791–1850), który sam siebie określał mianem „Hungarusa” pisząc o zjawiskach kultury węgierskiej i słowackiej, czy też Lajosa/Ĺudovíta Szeberényia (1820–1875), profesora i księdza pochodzenia słowackiego, tłumacza słowackich pieśni ludowych na język węgierski.

Od 1825 do 1848 roku węgierskie zgromadzenie parlamentarne zbierało się w Bratysławie dziewięciokrotnie. Nie przesadzając zanadto można wysnuć przypuszczenie, że nowoczesny naród węgierski ma swój początek właśnie tutaj. Wśród deputowanych ówczesnego parlamentu znajdziemy tak niezwykłe postaci węgierskiej historii jak István hrabia Széchenyi, Ferenc Kölcseyn - poeta i twórca hymnu narodowego - Miklós Wesselényi, Lajos Kossuth, Ferenc Deák czy Lajos Batthány (1807–1849) - urodzony w Bratysławie pierwszy premier węgierskiego rządu liberalnego i męczennik rewolucji 1848/49.

O tym właśnie okresie dziejów pisał klasyk węgierskiego powieściopisarstwa, Mór Jókai, w swojej książce „Egy magyar nábob”: „Wielkie idee, głębokie reformy wyrastają ze społeczeństwa, w kawiarniach czyta się gazety (...) za dnia społeczeństwo zapełnia z ochotą i ciekawością galerię zgromadzenia parlamentarnego niczym widownię teatru.”

W mieście koronacyjnym żyli i pracowali protagoniści węgierskiej literatury, tacy jak Mór Jókai (1825–1904) czy Sándor Petőfi (1823–1849). Jókai uczył się przez trzy lata w liceum ewangelickim jako „podrzutek” - obywatele mieszkający na wielojęzycznych terenach dawnego Królestwa Węgier mieli w zwyczaju wysyłać dzieci na pewien czas do rodziny mówiącej w innym języku, aby nauczyło się mowy sąsiadów. Petőfi przybył do miasta po raz pierwszy pieszo, jako żołnierz, by później próbować swoich sił na scenie teatru letniego na drugim brzegu Dunaju.

Bratysława zyskała także miano miasta szkół. W 1465 roku król Matthias Corvinus założył tu uniwersytet „Academia Istropolitana”. W 1606 r. w mieście powstało natomiast liceum ewangelickie - placówka edukacyjna, która przez wieki grała wyjątkowo istotną rolę w rozwoju niemieckiej, słowackiej i węgierskiej kultury. Od roku 1714 w Bratysławie działa gimnazjum katolickie. Wśród jego kadry znaleźli się tacy wykładowcy jak jezuita György Káldi (1572–1634), tłumacz biblii katolickiej. Ponadto utworzona w 1784 królewska Akademia Prawa odegrała ważną rolę w kształtowaniu kultury węgierskiej i słowackiej.

Bratysława może także uchodzić za kolebkę węgierskiej prasy. Gazeta Bratysławska ukazała się po raz pierwszy w roku 1764, w 1780 wydano pierwszy numer „Magyar Hírmondó” (Kuriera Węgierskiego), a w 1783 r. słowackich „Prešpurské Noviny” (Wiadomości Bratysławskich).

Kim byli mieszkańcy miasta zwani „Kraxelhuber“? W świadomości węgierskiej mieszkańcy Bratysławy byli lojalnymi poddanymi Habsburgów, których tożsamość przenikała intensywnie kultura wiedeńska. „Kraxelhuber“ to nazwa jaką stosowali prześmiewczo Węgrzy w odniesieniu do mieszkańców Bratysławy. Początkowo chodziło o odwołanie do pracy w winnicach. W roku 1890 blisko 60 procent mieszczan stanowili tu Niemcy. Termin „Kraxelhuber“ stał się nazwą konserwatywnego obywatela o węgierskiej tożsamości narodowej. Obywatela, który zaczynał mówić po węgiersku, choć jego akcent był wyraźny i nieco komiczny i stanowił postać przewijającą się stale na łamach węgierskich czasopism humorystycznych w ostatnim trzydziestoleciu XIX wieku. W dobie węgierskich mrzonek o państwie narodowym z początku XX wieku Bratysława otrzymała węgierską twarz łącznie z węgierskimi nazwami ulic i napisami na budynkach. W 1914 roku założono tu Uniwersytet św. Elżbiety. Po upadku monarchii habsburskiej Bratysława/Preszburg/Pożoń stała się stolicą Słowacji w nowopowstałym państwie czechosłowackim. W okresie międzywojennym miasto urosło do rangi centrum życia kulturalnego węgierskiej mniejszości w pierwszej Republice Czechosłowacji.

 


Prof. Csaba Gy. Kiss (ur. 1945) - Węgierski politolog, wybitny znawca zagadnień środkowoeuropejskich. Historyk kultury i literatury, prowadzi badania z zakresu komparatystyki literatur Europy Środkowej, a także mitów i symboli narodowych w literaturze. Jest profesorem uniwersytetów w Budapeszcie i Zagrzebiu. W Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność pełni funkcję przewodniczącego Rady Naukowej.  

 

1 Mannová, Elena: Pozsony historiográfiája (Egy multietnikus város múltjának differenciált bemutatása a 19. és 20. század politikai fordulatai után) [Historiografia Bratysławy. Odmienne podejście do historii wieloetnicznego miasta na podstawie przemian politycznych w 19. i 20. wieku] W: Fejezetek Pozsony történetébol magyar és szlovák szemmel. Szerk. Czoch Gábor, továbbá Kocsis Aranka, Tóth Árpád [Obrazy z historii Bratysławy z perspektywy węgierskiej i słowackiej, hg. von G. Czoch, we współpracy z A. Kocsis i Á. Tóth]. Kalligram, Pozsony 2005. str. 47–48.

2 Kraxelhuber to prześmiewcza nazwa jakiej używali Węgrzy w stosunku do konserwatywnych obywateli pochodzenia niemieckiego (przyp. tłum.).

Photo of the publication O temacie konferencji „Miejsca pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej – Doświadczenia przeszłości, przesłanie na przyszłość“
Matthias Weber

O temacie konferencji „Miejsca pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej – Doświadczenia przeszłości, przesłanie na przyszłość“

20 August 2011
Tags
  • miejsca pamięci
  • historia europy XX wieku
  • pamięć europejska
  • pamięć zbiorowa
  • konferencja naukowa
  • Czerniowce
  • wielokulturowość

Od 1849 r. Bukowina stanowiła tak zwany „kraj koronny” wielonarodowej monarchii Habsburgów. Tradycyjną stolicą Bukowiny było założone w drugiej połowie XII w. mołdawsko-rumuńskie miasto. Miasto to, które w języku niemieckim nosi nazwę Czernowitz (pisaną również Tschernowitz), po ukraińsku nazywa się Чернівці, po rosyjsku - Черновцы, po rumuńsku - Cernăuţi, a po polsku - Czerniowce. Dzisiaj jest ono centrum ukraińskiego obwodu Tscherniwzi.

Czerniowce wywołują różnorodne wspomnienia. Dla jednych jest to wschodni ośrodek kultury austro-niemieckiej, „barwne miasto, w którym germańskie dziedzictwo kulturowe przenikało się z tradycją słowiańską, łacińską i żydowską“, jak napisała Rose Ausländer, dla innych jest to miasto „Fugi Śmierci” Paula Celana. Dla jeszcze innych Czerniowce są porzuconym na skutek przesiedleń centrum Niemców bukowińskich czy też - utraconym - ośrodkiem rumuńskiego życia duchowego. Dla większości dzisiejszych mieszkańców Чернівці jest jedną z metropolii Ukrainy odżywających po ołowianych latach rządów sowieckich.

Dla bardzo wielu Czerniowce są również miejscem pamięci o współżyciu Ukraińców, Rumunów, Niemców, Polaków i Żydów. Pamiętają o czasach wzajemnej tolerancji różnych religii i kultur w europejskim duchu, w którym – jak to wyraził Georg Drozdowski – dobrze się żyło „w tych dniach, w których Szatan jeszcze nie zaszczepił nietolerancji i nikim nie pogardzano ze względu na jego język czy rasę“. Pamiętają więc o miejscu, za którym się tęskni, więcej nawet, o którym się tęsknie marzy. W tym sensie pamięć o Czerniowicach jako o arenie wydarzeń może być emblematyczna dla tematu międzynarodowej konferencji naukowej pt. „Miejsca pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej - Doświadczenia przeszłości, przesłanie na przyszłość“, która odbywała się w dniach 11-13 stycznia 2008 r. w warszawskim Zamku Królewskim.

Państwa Europy, zrzeszając się w Unię Europejską, osiągnęły konsensus w wielu zasadniczych kwestiach, nawet jeżeli liczne szczegóły dotyczące ich przyszłego współdziałania pozostają wciąż otwarte. Wraz z politycznym zjednoczeniem się kontynentu zwiększyły się szanse, że ludzie we wschodniej i zachodniej części Europy nie tylko dowiedzą się o sobie, ale również sami będą mogli wyrobić sobie opinię i w ten sposób bardziej się do siebie zbliżą. Stawiają teraz nie tylko pytanie, jak można wspólnie kształtować przyszłość, ale patrzą również wstecz i pytają, jakie fazy przeszłości wymagają wspólnego o nich pamiętania. Pamięć jest zawsze subiektywna, dotyczy pojedynczych osób lub grup, które bezpośrednio przeżyły jakieś wydarzenie – na przykład okrucieństwo wojny czy gwałtowny rozpad zbudowanych struktur i tożsamości aż po Holocaust. Dyskurs wewnątrz społeczeństw i pomiędzy nimi pokazuje, że w Europie wzrasta zainteresowanie określoną kulturą pamięci, która dokonuje porównań, odkrywa analogie i w tym sensie może łączyć ponad granicami państwowymi.

Dziś pojawia się pytanie, jakimi ścieżkami mogłaby przebiegać bi- lub multilateralna wspólna pamięć w Europie. Jak jednak, zwłaszcza na tle doświadczeń XX w., można znaleźć wspólny język o wyjątkowych zbrodniach narodowo-socjalistycznych, popełnianych przez Niemców zwłaszcza w Europie Wschodniej i Polsce, w którym na przykład sąsiedzi opowiadaliby sobie nawzajem swoje historie i wymieniali się doświadczeniami? Gdzie znajdują się wspólne miejsca pamięci? Czy w ogóle istnieją?

W Europie Środkowo-Wschodniej jest wiele miejsc, które – podobnie jako Bukowina ze swoją stolicą Czerniowcami – nacechowane są wielością relacji pomiędzy grupami etnicznymi i wyznaniowymi. Przeplatanie się i złożone kodowanie jednego i tego samego miejsca pamięci jest dla Europy Środkowo-Wschodniej charakterystyczne. Na przykład Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Słowacy, Niemcy i Rusini mają zupełnie różne skojarzenia i wspomnienia związane z miastami takimi jak Pressburg/Bratysława/Pozsony lub Lemberg/Lwów/Львів. Wiele regionów z biegiem wieków na skutek zmian władzy, (przymusowych) migracji ludności oraz przemian wyznaniowych otrzymało dwojaką czy wręcz wieloraką tożsamość. Również historyczne wydarzenia i przełomy oraz odpowiednie rocznice w każdym kraju Europy Środkowej i Europy Środkowo-Wschodniej mają inne znaczenia oraz treści, i w różnych kontekstach się o nich dyskutuje. Historyczne relacje pomiędzy grupami etnicznymi przejawiają się w zbiorowej pamięci narodów, między innymi w postaci różnych wspomnień dotyczących niekiedy jednych i tych samych miejsc pamięci.

Pojęcie „miejsce pamięci” stosowane w niniejszym opracowaniu obejmuje pamięć o konkretnym, topograficznie wyznaczonym miejscu, czyli o określonym mieście, regionie, rzece lub innym geograficznie oznaczonym punkcie. Również miejsce upamiętnienia, obóz koncentracyjny, miejsce pochówku lub pomnik są miejscami, które w szczególny sposób mogą być zakorzenione w pamięci. Termin „miejsce pamięci” stosowany jest jednak również w wymiarze sięgającym szerzej, przenośnie, jako metafora. Francuski historyk Pierre Nora ukuł pojęcie lieu de mémoire, które oznacza, że również wydarzenia historyczne, osoby, instytucje, książki, dzieła sztuki i inne artefakty kultury, daty lub pojęcia historyczne – są miejscami pamięci. Właśnie takie miejsca pamięci w sensie przenośnym są często „długowiecznymi, trwającymi przez pokolenia punktami krystalizowania się zbiorowej pamięci i tożsamości”, jak opisują Étienne François i Hagen Schulze w wydanym przez siebie dziele pt. „Deutsche Erinnerungsorte“ [Niemieckie miejsca pamięci]. Za przykłady mogą posłużyć „Bitwa pod Grunwaldem/Tannenbergiem”, „Mikołaj Kopernik” lub omawiane w niniejszych materiałach miejsca pamięci „Katyń“ lub „rok 1945“.

Ponieważ niniejsza konferencja stawia w centrum również takie wspólne, metaforyczne „miejsca pamięci”, ośrodkiem zainteresowania w mniejszym stopniu stają się konkretne wydarzenia historyczne czy jakiś określony stan faktyczny. Nie chodzi o to, by na nowo zbadać przebieg historii, zrekonstruować go i być może uzgodnić jakiś obiektywny wynik. W centrum zainteresowania znajduje się raczej pamięć jako fenomen, który podlega permanentnej konstrukcji, a zatem trwanie i zmiana indywidualnych wspomnień oraz zbiorowej pamięci o historycznych wydarzeniach i realiach, jak również dyskurs o tym, dlaczego wspomnienia narodów europejskich zyskały tak różne nacechowanie. Zwłaszcza XX w., na skutek ustrojów totalitarnych, dwu wojen światowych, przymusowych migracji oraz nowego wyznaczania granic, doprowadził do tego, że wiele miejsc pamięci otrzymuje dzisiaj inny sens i zyskuje inne znaczenia. Niektóre miejsca istnieją w pamięci już prawie tylko w „postaci zmuzealizowanej”. Krajobraz pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej można przedstawić jako mozaikę wysp pamięci, które w epoce nacjonalizmu zaczęły ze sobą konkurować.

Dyskusja nad wspólnymi miejscami pamięci ma pobudzać do szerszego postrzegania i przyswajania poprzez konstruktywne podejmowanie i rozwijanie szans na ponadnarodowe miejsca pamięci. Dzielone miejsca pamięci nie muszą koniecznie być antagonistyczne, ale mogą się przyczynić do przezwyciężenia sprzeczności, które są ich integralną częścią. 

Trzeba bronić się przed tworzeniem z niewłaściwie rozumianej poprawności politycznej (nowych) stereotypów. To między innymi pomiędzy „za” i „przeciw” padającymi w społecznych dyskursach demokratyczne społeczeństwa tworzą własne obrazy przeszłości. Nie ma więc potrzeby wynajdowania jednolitego, unormowanego obrazu historii. W dzisiejszej Europie, która ostatecznie jest w stanie przepracować również mentalnie nienaturalną linię podziału wyznaczoną przez „żelazną kurtynę”, dużo bardziej chodzi o to, by różne obrazy historii i pamięci porównać ze sobą, a w ten sposób wzbudzać wzajemne zrozumienie i empatię dla pamięci społeczeństw sąsiednich.

Podejście do wspólnej przeszłości od mniej więcej półtorej dekady przesuwa się bliżej centrum zainteresowania również w badaniach naukowych. Jednocześnie nacisk kładzie się na badanie miejsc pamięci – najpierw miało to miejsce w ramach narodowych, od jakiegoś czasu zainteresowanie kieruje się na ponadnarodowe, europejskie miejsca pamięci. W tym kontekście należy postrzegać również niniejsze materiały dotyczące miejsc pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej. Omawiają one dwa zasadnicze aspekty, które dają się streścić w następujących dwóch pytaniach: Jaka jest relacja pomiędzy historią XX w., tak jak jest ona dzisiaj opisywana przez badania naukowe, a pamięcią wspólnot narodowych o tej właśnie historii? Oraz: Jak można doprowadzić do spotkania się różnych pamięci ludzi i narodów oraz powiązać je ze sobą?

Tematem dalszej części będą materialne miejsca pamięci oraz miejsca pamięci w sensie przenośnym. Zastosowany podział na: 1. Miasta jako ponadnarodowe miejsca pamięci,  2. Miejsca pamięci o ustrojach totalitarnych oraz 3. Przełomy historyczne w dzielonej pamięci –1944/45, 1956, 1968, 1980/81, 1989 opiera się na częściach niniejszej konferencji.

Poprzez konfrontację z tą tematyką można dojść do różnych znaczeń materialnych i niematerialnych miejsc pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej oraz naświetlić podobieństwa i różnice pomiędzy nimi, tak by budzić zrozumienie dla kultury pamięci tego Innego. Można podnieść kwestię narodu jako klasycznej wspólnoty pamięci i wspierać wzajemne przyswajanie ponadnarodowych miejsc pamięci. Przyjęta perspektywa wieloetniczna powinna ukazać istniejące rozgraniczenia i powiązania oraz przyczynić się do powstawania dialogowej kultury pamięci w Europie.


prof. Matthias Weber (ur. 1961)- historyk, germanista. Od 1999r. profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie w Oldenburgu. Od maja 2004 roku jest dyrektorem Federalnego Instytutu ds. Kultury i Historii Niemców w Europie Środkowej i Wschodniej. Członek Komitetu Sterującego Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność.

 

Photo of the publication Niemiecka i zachodnioeuropejska percepcja zbrodni nazistowskich
Barbara Distel

Niemiecka i zachodnioeuropejska percepcja zbrodni nazistowskich

20 August 2011
Tags
  • nazizm
  • zbrodnie hitlerowskie
  • rozliczenie z nazistowską przeszłością
  • Helmut König

Od początku Drugiej Wojny Światowej minęło już niemalże 70 lat. Próbując zbilansować powstałe w tym czasie w poszczególnych krajach Europy Zachodniej formy i tradycje zachowania pamięci własnych ofiar nazistowskiej polityki zbrodni, otrzymujemy wielowarstwowy i ciągle zmieniający się obraz. Mimo wszelkich różnic istnieją dwie cechy stałe dla wszystkich krajów Europy Zachodniej: po pierwsze potrzebne były całe dziesięciolecia, aby uzyskać prawdziwą uwagę dla zbrodni przeciwko ludzkości względem europejskich Żydów i losu poszczególnych krajowych społeczności żydowskich, jak i zbadać to zjawisko historycznie. Jedynie niewiele osób żydowskiego pochodzenia, które przeżyły obozy zagłady powróciły do krajów swojego pochodzenia. Minęły kolejne dziesięciolecia, zanim ich osobiste świadectwa, ich bolesne wspomnienia uzyskały odpowiednią pozycję w krajowych kulturach pamięci.

 

Dopiero w latach 70-ych, gdy temat ten uzyskał uwagę na skalę światową, a proces ten rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych i Izraelu, również w poszczególnych krajach Europy Zachodniej rozpoczął się publiczny dyskurs na temat losów własnej społeczności żydowskiej. Po drugie musiały minąć kolejne dwie dekady, zanim również w Europie Zachodniej zaczęło przejawiać się przeświadczenie, iż znaczniej większą część zbrodni popełnionych podczas Drugiej Wojny Światowej należy przypisać Niemcom i ich kolaborantom w Europie Wschodniej i Środkowej. Tak samo fakt, iż znaczna większość ofiar pochodzenia żydowskiego i nieżydowskiego była obywatelami Europy Środkowej i Wschodniej został zauważony bardzo późno. Z 68.000 więźniów obozu koncentracyjnego Dachau, którzy w kwietniu 1945 w momencie wyzwolenia znajdowali się w Dachau, jednym z obozów zewnętrznych lub brali udział w marszu ewakuacyjnym, 18.000 pochodziło z jedenastu różnych krajów Europy Zachodniej. Obok Niemców najsilniejszą grupę stanowili Francuzi, Belgowie i Holendrzy. Również w „uniwersum Dachau” pod koniec było jedynie niewiele osób pochodzenia żydowskiego i jednocześnie zachodnioeuropejskiego, które przeżyły.

Uczestnicy ruchu oporu, którzy przeżyli po powrocie do swoich ojczyzn – Francji, Belgii, Holandii, Luksemburga, Danii i Norwegii – byli wysoce cenieni i – o ile pozwalał na to jeszcze ich stan zdrowia – integrowani w życie polityczne i społeczne. We Francji, ale i w Belgii, Danii i Holandii przez wiele dekad heroiczny, patriotyczny opór przeciwko niemieckiemu okupantowi znajdował się w centrum pamięci publicznej. Ani kolaboracja Francji Vichy z nazistowskimi Niemcami, ani konflikty w podzielonej pod względem językowym i kulturowym Belgii, gdzie istniał silny flamandzki faszystowski związek, ani fakt, iż również w Holandii obok działaczy ruchu oporu panowała przede wszystkim obojętność, ale i różnorodna kolaboracja z niemieckim okupantem, stały się od razu podmiotem publicznej dyskusji i badań historycznych. Sytuacja w Hiszpanii, we Włoszech i w Anglii różniły się od tych w pozostałych krajach Europy Zachodniej:

W Hiszpanii temat hiszpańskich ofiar terroru nazistowskiego dopiero w ostatnich latach stał się widoczny na arenie publicznej, kiedy tez powoli zaczęła rozwijać się dyskusja na temat, również po śmierci Franco, przemilczanej historii zbrodni popełnionych podczas i po hiszpańskiej wojnie domowej. W Grecji dopiero po przezwyciężeniu dyktatury lat 1967-1974 było w stanie rozwinąć się demokratyczne społeczeństwo, które jednak rozpoczęło się dopiero 20 lat później wraz z rozliczeniem się z historią Grecji podczas Drugiej Wojny Światowej i wojny domowej. Również pamięć we Włoszech po Drugiej Wojnie Światowej była rozszczepiona. Dziedzictwo długich lat faszyzmu pod Mussolinim i lat 1940-1943, w których to Włochy walczyły po stronie nazistowskich Niemiec, zostały wyparte. Przemoc przeciwko sąsiadującym Słoweńcom była tak samo mało tematyzowana, jak ustawy rasowe Mussoliniego, poprzez które na długo przed deportacją włoskich Żydów przez Niemców, żydowscy uciekinierzy z innych krajów byli zmuszani do opuszczenia Włoch. W Anglii nazistowskie zbrodnie przeciwko społeczności żydowskiej bardzo późno uzyskały publiczną uwagę. W latach 90-ych kobiety i mężczyźni, którzy w latach 30-ych przyjechali transportami dzieci z Niemiec i Austrii do Anglii, zaczęli publicznie opowiadać swoje historie. Dopiero w roku 2000 „Imperial War Museum”, najważniejsza instytucja pamięci w kraju, zorganizowała wystawę na temat holocaustu.

W Niemczech to początkowo alianci tuż po bezwarunkowej kapitulacji nazistowskich Niemiec 8 maja 1945 r. rozpoczęły przygotowywanie procesów w sądach wojskowych. Podczas tych procesów do odpowiedzialności na skalę światową mieli zostać pociągnięci przedstawiciele NSDAP, SS, rządu Rzeszy, przemysłu, nauki, wymiaru sprawiedliwości, lekarzy i Wehrmachtu. 15 listopada 1945 r. na terenie byłego obozu koncentracyjnego Dachau rozpoczął się pierwszy duży proces sądowy przeciwko 40 oskarżonym o zbrodnie popełnione w obozie koncentracyjnym Dachau. Proces ten stał się wzorem dla 489 kolejnych procesów przeprowadzonych do roku 1948 przeciwko 1.672 oskarżonym. Amerykańskie procesy z Dachau pozostały w cieniu procesów Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, które dzięki sprawozdaniom na skalę międzynarodową uzyskały rozgłos na arenie światowej. W Niemczech jednakże wszystkie procesy przed sądami alianckimi napotkały u większej części społeczeństwa na obojętność, bądź nawet na zdecydowane odrzucenie. Społeczeństwo niemieckie było zajęte walką o codzienne przeżycie wśród gruzów, załatwianiem miejsc do zamieszkania i produktów spożywczych. Należało zapewnić miejsce i wyżywić miliony uciekinierów i przepędzonych. Procesy były postrzegane jako sprawa władz zwycięskich. Wysiłki władz okupacyjnych, w szczególności Amerykanów, do konfrontacji Niemców z popełnionymi przez nich okropieństwami i do wychowania ich na demokratów za pomocą różnorakich programów, wzbudziły apatię i obojętność. Istniała świadomość co do wymiaru klęski militarnej, lecz nie brano pod uwagę moralnej katastrofy i dziedzictwa barbarzyństwa.

Wykładający dziś w Akwizgranie historyk i politolog Helmut König rozróżnia cztery fazy rozliczenia się z nazistowską historią Republiki Federalnej Niemiec:

1. Bezpośredni okres powojenny aż do momentu powstania Republiki Federalnej, w którym to czasie decydowały państwa okupacyjne. Obok karnoprawnego rozliczenia się ze zbrodniami, ukazały się co prawda sprawozdania o prześladowaniach i oporze, jednak nie miały one szczególnego wpływu na społeczeństwo.

2. Lata 50-te i tak zwana era Adenauera charakteryzowały się milczeniem na temat przestępstw popełnionych przez narodowych socjalistów. Konflikt pomiędzy Wschodem a Zachodem i Zimna Wojna definiowały również rozliczenie się z narodowym socjalizmem. W celu integracji Republiki Federalnej w sojusz zachodni, udzielano amnestii skazanym przestępcom, zwalniano ich z więzień, rehabilitowano byłe elity państwa nazistowskiego.

3. Długa, trwająca trzydzieści lat faza pomiędzy rokiem 1960 a 1990, w której powoli doszło do głęboko sięgających zmian w postrzeganiu i odbiorze zbrodni nazistowskich i ich znaczenia dla niemieckiego społeczeństwa powojennego i przeprowadzono badania i dyskusje na temat wybuchu cywilizacyjnego „Auschwitz“. Po procesie Eichmanna w Jerozolimie w roku 1961 i frankfurckim procesie dot. Auschwitz w latach 1963-1965 zaczęto w Republice Federalnej zastanawiać się nad politycznym i moralnym wymiarem nazistowskich zbrodni przeciwko ludzkości. W połowie lat 70-ych wiele inicjatyw obywatelskich rozpoczęło badania nad aspektami historii lokalnej. Jednocześnie tematyka ta zajmowała coraz więcej miejsca w nauce i nauczaniu.

4. Nowa Republika Federalna po przełomach politycznych roku 1989. Wraz ze zjednoczeniem Niemiec nie tylko polityka historyczna byłego NRD i tym samym kwestia nowych koncepcji dla miejsc upamiętnienia obozów koncentracyjnych Buchenwald, Sachsenhausen i Ravensbrück stały się przedmiotem dyskusji publicznej. Jednocześnie rozszerzył się kontekst dyskusji w stale powiększającej się wspólnocie europejskiej. Rok 1995 cechowały szeroko zakrojone przedsięwzięcia z okazji 50-lecia zakończenia wojny i wyzwolenia od terroru przeprowadzane w każdym kraju europejskim. Stanowiło to punkt szczytowy publicznego upamiętniania. Podczas kolejnych lat to porównania obu niemieckich dyktatur w dużej mierze cechowały publiczne dyskusje. Dzisiaj, 75 lat po tym jak Hitler i jego zwolennicy przejęli władzę w Niemczech, kończy się faza świadectw osobistych. Transnarodowy dyskurs pomiędzy Europą Zachodnią, Środkową i Wschodnią dopiero co się rozpoczął.

Photo of the publication Megosztott emlékezet: emlékhelyek politikai és kulturális jelenségként Európában
Krzysztof Pomian

Megosztott emlékezet: emlékhelyek politikai és kulturális jelenségként Európában

20 August 2011
Tags
  • emlékezés helye
  • emlékezet
  • Európa
  • emlékezetpolitika
  • történészek
  • politikusok

Mindenféle emberi emlékezet valamilyen tárgynak az egyéni vagy közösségi emléke. A második esetben két formában rögződik: az annak megőrzésének és továbbadásának kötelezettségével megterhelt egyének emlékezetében, valamint tárgyakban és helyekben, amelyekről később lesz szó. A közösségi emlékezet letéteményesei általában az ún. beavatás során adják át ezeket a közösség többi tagjának, és az időszakos ünnepségek alkalmával idézik újra meg újra fel azokat. Az újkori társadalmakban a beavatás megfelelője a családi és iskolai nevelés, kiegészítve az önálló életre történő alkalmassá tétel egyéb formáival, időszakos ünnepségeknek pedig az állami és egyházi ünnepek, évfordulós megemlékezések felelnek meg. A közösségi emlékezet ráépül az egyéni emlékezetre és azokra visszaható befolyást gyakorol: közös keretekbe foglalja azokat, közös kritériumokat szab nekik, és bár csak korlátozott körben, beléjük olt bizonyos közös tartalmakat. A közös emlékezet fennmaradásának elengedhetetlen feltétele az egyéni emlékezet léte. Ha azokat kitörölné az amnézia, vagy mindegyiküket járvány vinné el, utánuk csak néma tárgyak és üres helyek maradnának.

 

Az emlékezet és annak helye

Minden spontán emberi emlékezet, akár egyéné, akár közösségé, eseményhez kötött, minőségi, értékelő, szelektív és egocentrikus. Hiszen annak tartalma függ az alany fogékonyságától, érzékenységétől, beállítottságától, elvárásaitól és előítéleteitől, és főként azt regisztrálja, ami az illető számára megdöbbentő, ami elválik a háttértől, kiválik a rutinból, meglepetést okoz - vagyis az eseményeket. Ezeket kiválasztja és az alany számára képviselt fontosságuk szerint hierarchizálja, megőrzi olyan formában, amilyenben általa átélésre kerültek, a teljes érzelmi töltettel, amit benne ébresztettek, amikor első ízben észlelte azokat.

Elválaszthatatlanul összefonódik itt az emlékezet három dimenziója, amelyeket egymástól csak elemzéssel lehet elválasztani. A megismerés dimenziója, mivel ez hivatott az elmúlt eseményeknek, azok résztvevőinek és létrejöttük körülményeinek hű visszajátszására, vagyis az igazságnak megfelelő tájékoztatásra arról, ami valamikor bekövetkezett.

Az érzelmi dimenzió, hiszen az elmúlt események visszajátszása egyidejűleg feléleszti az érzéseket is, amelyek azokat kísérték, és ehhez kedvező feltételek között visszajuttathat az események kapcsán átélt állapotba. Az egzisztenciális dimenzió, hiszen a megjegyzett események éppen abban különböznek az aktuálisan észlelt vagy más módon megismert eseményektől, hogy bizonyos különös módon össze vannak kapcsolva az őket megjegyző alannyal: megjelennek számára, mint a személyiségének részei, az is, ahogyan első ízben érintkezett velük és az is, ahogyan mostani visszaemlékezésében felmerülnek, és tudatosítják benne az időben való folyamatos változás tényét.

Az emlékezet ezen három dimenziójának megfelelően a múlt felé, a jelen felé és a jövő felé fordul. A múlt felé, mivel az emlékezet tájékoztat arról, ami valamikor az észlelés vagy átélés tárgya volt, de ami most már nem lehet az saját eredeti alakjában. A jelen felé, mivel az érzelmeket, amelyeket kivált, most észleljük, az elmúlt események magunkban való visszaidézése közben. És a jövő felé végül, mivel a személyiség, amely megengedi a felidézést, nemcsak valami lezárt egység, hanem lehetőségek tára, nyitott egyre újabb helyzetek felé, készen áll a változásra, miközben azonos marad jelenlegi és múltbéli önmagával. Mégis, habár az emlékezet önmagába foglalja az átéléseket és az anticipációkat, megalkotja és megkülönbözteti, mint emlékezetet, vagyis képességet valamilyen múltbéli történés megállítására, megőrzésére, és annak tudatbeli visszaforgatására. Így tehát az emlékezet megismerési dimenziója alapvető szerepet játszik úgy az egyének lelki életében, mint a társadalmak kultúrájában.

Az emlékezet szoros kapcsolatban áll a fizikai, társadalmi, szemiotikus és gondolati térrel egyaránt. Ez vonatkozik az egyéni emlékezetre, amely minden adott egyed agyában van lokalizálva, de ugyanakkor külsőleg is: a jegyzetekben, képekben, jelekben és egyéb emlékezéstechnikai segédanyagokban. Ez valószínűleg még nagyobb mértékben vonatkozik a közösségi emlékezetre, amely nem csak az egyének által kerül megőrzésre, hanem tárgyiasított formában intézmények által is, amelyek annak letéteményesei, vagy azért, mert erre a célra hozták őket létre, mint a múzeumokat, könyvtárakat, archívumokat, műemlékvédő szolgálatokat, évfordulós emlékbizottságokat, vagy azért, mert ezzel saját illetékes tevékenységük keretében foglalkoznak. Médiumok, egyházak, helyi hatóságok és hivatalok, oktatási, tudományos és kulturális intézmények, hadsereg, politikai pártok, egyesületek, nemzetközi szervezetek érdeklődési körüktől és kompetenciájuktól függően felügyelnek temetőket, finanszíroznak régészeti ásatásokat, műemlék-megőrzési tevékenységeket, történészek és etnográfusok kutatásait, döntenek az utcák, katonai egységek, hajók és hadihajók, iskolák és egyetemek neveiről, a régi építmények megőrzéséről vagy lebontásáról, az emlékművekről és emléktáblákról, azokról a személyekről és eseményekről, amelyek méltók megemlítésre az iskolai tankönyvekben, népszerűsítő előadásokban, színművekben, nagy példányszámú kiadványokban, naptári bejegyzésekben illetve helyi, nemzeti, európai vagy legalábbis szándékában általános hatósugarú ünnepségeken.

Mindezek az intézmények a dologiasult, nemegyszer megtestesült,  egyidejűleg fizikai, társadalmi, szemiotikus térbe beépített közösségi emlékezethez kapcsolódnak, amelyet az kitölt további jelentésekkel és amely hivatkozik a múltra, láthatóvá teszi azt, közelebb hozza, megengedi annak előhívását, jelenlévővé tételét. Ez a tér tehát szintúgy az emlékezet tere, és ezen – bár nemcsak ezen – a címen a politikus tevékenységének tárgya, aki a jövőt kívánva alakítani, kénytelen azt az emlékezetben tárolt múlthoz és a történész kutatásaihoz viszonyítani, akinek kritikusan kell áttekintenie a jelentések rétegeit, amelyek  az idő múlásával rárakódtak.

Ahogy a társadalmi tér, úgy az emlékezet tere sem egynemű. Tartalmaz olyan helyeket, amelyek a múltra vonatkozó asszociációkat csak a családon vagy a helyi közösségen belül ébresztenek. És olyanokat is, amelyek – általában éppen a megfelelő intézmények hosszantartó és eredményes tevékenységének köszönhetően – kivételes módon fel vannak töltve nagy szakmai vagy területi csoportoknak, társadalmi osztályoknak, egész népeknek, valamely vallás vagy ideológia követőinek közös emlékeivel, ami nem azt jelenti, hogy azokat mindenki ismeri, aki közéjük tartozik, viszont a többség osztja azt, elsősorban azok, akik az adott csoportot annak véleménye szerint képviselik. Ezeket az emlékeket ápolják, az egyénekbe különféle módon beültetik, tárgyakban megtestesítik és ünnepségeken aktualizálják. A helyek pedig, ahol ezek koncentrálódnak általában valamilyen történés helyszínei, vagy az adott közösség számára és véleménye szerint valami fontos esemény dátumai, illetve a természet vagy az ember alkotásai, amelyek közös érzelmeket ébresztettek és ébresztenek ma is, vagy a korábbi nemzedékekkel való kötelékeket szimbolizálják, vagy valamely személyiség relikviáit vagy szájról-szájra terjedő hagyomány, képek, írások, viselkedési formák által őrzött és a csoport, osztály, nemzet vagy nemzetek feletti vallási vagy ideológiai csoportosulás önazonosítása szempontjából alapvető történések maradványait képezik. Ezek egyben olyan jelentések hordozói, amelyek sokáig voltak, sőt gyakran továbbra is megmaradtak hatalmas érzelmek (imádat) vagy szenvedélyes viták tárgyai, és amelyek emiatt bekerültek a köztudatba. Pontosan az ilyen materiális és képzeletbeli helyeket illetik az emlékhely névvel, ahol a közös emlékek különös koncentrációban fordulnak elő.

Minden emlékhelynek megvan a saját története. De mindegyikre jellemző, hogy évtizedeken, nemegyszer évszázadokon keresztül különféle hiedelmek és szokások rakódtak le körülötte, beszéltek és írtak róla, hogy megsokszorozták annak képmását, hogy különbözó úton-módon szemtől-szembe létező kapcsolatot létesítettek vele, függően a megjelenési formájától, hogy sorsa nyilvánosan kifejezett nyugtalanságot és vitákat váltott ki, hogy egyesek ápolták és óvni akarták, mások megpróbálták elpusztítani. A tevékenységeket, amelyek az adott helyet jelentéssel töltötték el és az idő múlásával emlékhely rangot adtak neki, nemegyszer tudatosan tették meg, hogy ilyen hatást érjenek el, például amikor a hatalom nyúlt utána saját politikájának keretein belül, legitimizálásának szándékával, bekapcsolva a mértékadó vélemények szerint már régen követésre vagy utánzásra méltónak elismert személyek és intézmények körébe. De ezeket a ráhatásokat általában spontán módon végezték, egyszerűen csak úgy megtörtént a körülmények hatása alatt, hogy itt és nem másutt koncentrálódtak az érzések és megemlékezések, először az egyének, családok vagy kis csoportok által kultiválva, majd fokozatosan egyre szélesebb körök vették át és sajátították ki azokat, míg végül általános tulajdonná váltak, és hivatalos megerősítést is nyertek. Ezek a spontán ráhatások általában sokkal hatékonyabbnak bizonyultak, mint a hatalom szándékos tevékenysége. Valahogy soha nem történt meg, hogy egy felülről jövő döntés alapján létrejött emlékhely még sokkal azután is élő maradt volna, mint ahogy eltávolították a hatalomból annak kitalálóit. Ismert viszont számos olyan emlékhely, amit a hatóságok támogatása nélkül, sőt gyakran annak szándékával szemben hoztak létre. Az emlékezet képes sokkal ellenállóbb lenni a külső behatásokkal szemben, mint ahogy azt általában feltételezik. Épp ezért az a „történelem-politikák”, amelyek olyan múlt-kép elfogadását igyekeznek kikényszeríteni, ami ellentétben áll azzal, amit a közösségi emlékezet megőrzött, általában előbb vagy utóbb teljes kudarccal zárulnak.

Pontosan ezért, mert az emlékhelyek általában a társadalom kisugárzását jelentik, annak szimbolikus tulajdonát, közös örökségét képezik, ha különböző mértékben is. Ez kifejeződik az erre a célra életrehívott intézmények részéről kapott védelemben, de még inkább az egyénekbe – néha csak a családon belüli nevelés által, de általában a közoktatási rendszer, médiák, egyházak, egyesületek és hivatalok által – beültetett hitben, amely szerint pontosan ezek az emlékhelyek konstatálják a társadalmat, mint közösségi alanyt, mert emlékeztetve annak múltjára, kötelezettséget vállalnak annak jövőbe történő átvitelére. Ez a hit változtatja az emlékhelyeket a közös identitás hordozóivá, amelyek nem egyedülállóak, de különösen fontosak a társadalom számára, amely azokban ismeri fel önmagát. Innen származik a kivételes érzékenység azoknak a helyeknek a sorsa iránt, amelyek a háborúk, a lakosság áttelepítése vagy a határok eltolása miatt egy másik állam hatalma alá kerültek. Erről majd még lesz szó.

Az emlékezet konfliktusai

Meghatározott időszakban a közös emlékezet topográfiája számos tényező összetevőjeként alakul ki. Annak, ami ténylegesen megtörtént a múltban. Az egyes események vagy olyan folyamatok, mint a háborúk, forradalmak, puccsok, járványok, éhínségek, népirtások, tömeges kitelepítések és egyéb kataklizmák hatókörének és az abból fakadó következmények tartósságának. Ezen események és folyamatok kortársak általi átélésének, ami viszont attól az alaptól függ, amire kerülnek: az intézményektől, a közhangulattól, a közös hitvilágtól. A jelentésektől, amiket az elmúlt események és folyamatok számára megadtak az egymást követő korosztályok: a nekik megítélt súlytól, ok-okozati összefüggéseik láncolatától, amikhez kapcsolták azokat, azok elismerésétől a befejezett múltban, vagy éppen fordítva, továbbra is élőként. Az adott közösség jelen állapotától: attól, hogy az a növekedés vagy a hanyatlás, expanzió vagy regresszió fázisában van-e, attól, hogy mi hat a közös elvárásokra, amelyek a múltra vonatkozó elképzeléseket alakítják, úgy mint a hangsúlyok elhelyezése, színezete, az alakok kiválasztása és egyeseknek a hős, másoknak a bűnöző szerepébe való beültetése. Ez minden bizonnyal nem kimerítő felsorolás, de mindenképpen ad egy képet az itt elemzett jelenségek összetettségéről, és olyan következtetéshez vezet, hogy a közös emlékezet topográfiája az azt alakító tényezők változásának következtében időben változik. A jelenlegi emlékhelyek bizonyos mértékben veszíthetnek jelentőségükből, miközben mások kapják meg ezt a rangot.

Mindenekelőtt azonban a közös emlékezet topográfiája az emlékezet alanyától függően változik. Minden csoport és minden szövetség esetén más, különösen pedig - minden európai nemzet és azon belül – minden annak összetevőjét alkotó társadalmi kategória esetén más. Míg a kis csoportok esetén előfordul egységes emlékezet – hogyha olyan erős hatást fejtenek ki tagjaikra, hogy az visszaemlékezéseiket hasonlóvá teszi és egybeeső hangzást ad nekik –, a nagy közösségek emlékezete mindig szétszakadt, gyakran oly mértékben, hogy meg lehet és meg is kell kérdezni, hogy ezek esetén ténylegesen egy megosztott közösségi emlékezettel van dolgunk, vagy az már csak délibáb, amely mögött egymással nem egyező emlékezetek sokasága rejtőzik. A látszat ellenére, ez nem csak tisztán elméleti kérdés. Az erre adott válasz ugyanis a közös emlékezettel szembeni önmeghatározást, annak elvetését vagy elfogadását, ezzel együtt más emlékezetekhez való viszonyulást jelenti. Ehhez kapcsolódna az, amit sajátunknak ismerünk el, annak elismerését, ami azokat megkülönbözteti, a megengedett elkülönülést vagy oly mértékben rikító ellentétet, hogy annak el kell vezetnie az egyik oldal győzelmével végződő összecsapáshoz. Ez tehát politikai válasz, mint egyben elméleti és politikai jellegű maga a kérdés is a megosztott közös emlékezetről akár egy nemzeten vagy egész Európán belül.  

Minden európai nemzet emlékezete – és persze másoké is – egymástól eltérő, sőt, egymással vitázó emlékezeteket ölel fel, mert mindegyik átélt gyakran véres belső konfliktusokat: vallásháborúkat, parasztlázadásokat, forradalmakat, belháborúkat, munkásfelkeléseket, rendszerváltásokat, politikai harcokat. Ezek a konfliktusok nemegyszer kompromisszummal végződnek. Többségében azonban mindegyik győzteseket és legyőzötteket hagy maga után, akik másra emlékeznek, sőt még ugyanazokat az eseményeket is másképpen rögzítik és eltérően értékelik, majd ők az emlékeiket átadják a következő korosztályoknak. Egy erőszakkal teli konfliktus soha nem tűnik el a saját főszereplőivel együtt, hanem jelen marad az emlékezet konfliktusában. Ugyanis abban a mértékben, ahogy az utódok köteléket éreznek maguk és elődeik között, úgy veszik át tőlük emlékeiket azzal a meggyőződéssel, hogy azok valódiak és befogadják azokat saját identitásukba, ugyanúgy kultiválják a rájuk örökített emlékhelyeket a családi síroktól kezdődően. Az idő múlásával minden emlékezeti konfliktus kialszik; ahhoz, hogy ez bekövetkezzen, mégis általában több évtizedre és kedvező feltételekre van szükség, különösen pedig mindannak a kerülésére, ami azt ismételten felszítaná. A lengyel zsidók emlékezete nem került volna olyan éles harcba a lengyel vélemény bizonyos töredékével, ha nem lett volna 1968 márciusa és az antiszemitizmus tolerálása a III. Köztársaságban. Arról, hogy lehet-e megoldást találni az emlékezet konfliktusára, ha az érzékennyé vált, majd még lesz szó. Most elég azt észrevenni, megjegyezni, hogy azok a kísérletek, amelyek az állam rendelkezésére álló minden eszközzel arra törekszenek, hogy a konfliktus egyik oldalán lévők emlékezetét nemzeti emlékezetként állítsák be, általában a szándékolthoz képest ellenkező eredményt adnak, mert csupán szítják a konfliktust, amelyet állítólag ki akarnak oltani.

Ezek a megjegyzések bizonyos módosításokkal alkalmazandók az európai emlékezetre is. Mindazok vitatják ezt, akik számára a nemzet az emberi társadalom legmagasabb szintű formája, ha nem is általában véve, de legalábbis mai létünk rendjében. De még akkor is, ha elismerik az európai emlékezetet, és vele együtt a reális Európát, annak a nemzeti emlékezethez való viszonyára vonatkozó kérdés továbbra is nyitott marad. Vajon az csupán azokból származó összesség, vagy egyedi (sui generis) alkotás? Nem itt van a helye a részletes válaszadásnak. Elég azt megjegyezni, hogy ez egyszerre történelmi és politikai kérdés, és bizonyíték nélkül kijelenteni, hogy a közös európai emlékezetet nem lehet levezetni a nemzeti emlékezetek sokszorosaként, habár ugyanakkor az azok között fennálló konfliktusok befolyása alatt marad.

Ezek pedig nem hiányoznak. Mert a nemzetek emlékezete gyakran áll egymással ellentétben, ez főleg azokra vonatkozik, amelyek egymásnak szomszédjai voltak, vagy most is azok. Emellett minden nemzeti emlékezet, habár belsőleg széttagolt, általában egységként lép fel, ha másokkal szembeállítja önmagát. Az, hogy minden nemzetnek megvannak a sajátos emlékhelyei, az még önmagában nem kell, hogy konfliktusforrássá váljon. A háborúk, amelyek kitöltik a múltat, mégiscsak maguk után hagytak győzteseket és legyőzötteket, kiváltottak számos emberi tragédiát, a kulturális javak elpusztítását és elrablását, anyagi veszteségeket, határok áthelyezését, a népesség áttelepítését. Ezek eredményeként előfordul, hogy ugyanazokat a tárgyakat, területeket, városi agglomerációkat különböző népek sajátítják ki saját emlékhelyeiknek; ha mindegyik jogot formál a kizárólagosságra, és az általa ápolt emlékezet, mindenekelőtt a szomszédjától és riválisától elviselt sérelmek emlékét tartalmazza, az emlékezetek konfliktusa elkerülhetetlen. Nemegyszer éles formát ölthet; ez főleg akkor van így, ha az emlékezet a határ mindkét oldalán politikai manipulációk tárgyává válik. Ezek ugyanis képesek az emlékezet konfliktusát reális konfliktussá változtatni, felélesztve egyikben és a másikban is a látszat szerint elcsitult veszély-érzetet és a kölcsönös ellenségességet, kiváltva ezáltal a régi háborút új formában, amely ugyanolyan borzasztó, mint annak elődje volt. Elég feleleveníteni Jugoszlávia szétesését, ahol az emlékezet konfliktusa gondosan ápolva és megfelelően felizzítva a népirtás bűnét eredményezte.

Az emlékezet konfliktusainak más okai is vannak. Az európai nemzetek történelme olymértékben összefonódik, hogy mindegyikük csupán egy szélesebb egésznek az összetevő elemét képezi. Sok alak, esemény és folyamat közös több nép számára; sőt, vannak olyanok is, amelyek közösek mindegyikük számára. De az emlékezet ezen közös elemei nagyon gyakran ellenkező előjelet kapnak. Az egyik nép hősei lehetnek átkozottak a másik számára. Azt, amit itt győzelemként ünnepelnek, amott csapásként siratják el. Ezek magukat kizárólag áldozatnak tartják, míg azok bennük elnyomóikat, vagy talán hóhérjaikat látják. A határ másik oldalán a jogtalan kitelepítésekről beszélnek; ezen a nemzetközi határozatok végrehajtásáról. Amit egyesek nemzeti katasztrófaként emlegetnek, másoknak az idegen elnyomás alóli felszabadítást jelenti. Könnyen meghosszabbítható ez a lista. Ezek az emlékezeti konfliktusok politikai eszközzé válhatnak olyan erők kezében, amelyek azokat megpróbálják kihasználni anyagi vagy szimbolikus követeléseik megalapozására, vagy, ami még sokkal veszélyesebb, a saját nemzeti emlékezetük egységesítésére, és saját változatuknak a polgártársaikra való ráerőltetésére. A külső emlékezeti konfliktus ilyenkor arra szolgál, hogy tompítsa a hasonló belső konfliktust egy ellenség kreálása révén, akivel szemben erőt, összefogást és harckészséget kell mutatni. Minden autoriter és totaliter mozgalom alkalmazott effajta szociotechnikákat, hogy biztosítsa maga számára a támogatást.

Mit lehet tenni az emlékezetnek az életképességüket továbbra is őrző konfliktusaival? Találhatók-e számukra olyan megoldások, amelyek esetleg a forrás konfliktust elevenítenék fel, még ha jelentősen enyhített formában is, elkerülve mindenképpen az arról való felejtést és az egyetértés fikciójának jövőbe való vetítését? Megoldások, amelyek minden szereplőnek lehetővé tennék, hogy önmaga maradjon, vagyis megőrizze saját emlékezetét, de egyben kialakítsa az együttműködést az ellenféllel az egymással vitában álló emlékezetek különbségeinek kölcsönös elismerése által, ami megakadályozná, vagy legalábbis megnehezítené, hogy a köztük lévő különbségek erőszakos összecsapássá fajuljanak? Mielőtt feleletet adok, megjegyzem, hogy egy ilyen kérdésfeltevés maga is következménye egy politikai döntésnek, amely az emlékezet konfliktusának kioltására, vagy legalábbis azon tevékenységek elkerülésére vonatkozik, amelyek ezt a konfliktust felerősítenék és ezáltal rontanák az így is rossz kapcsolatokat a felek között. Ilyen politikai döntés egyáltalán nem természetes. Egy pillanattal előbb szó volt ugyanis azokról az erőkről, amelyek főszereplői számára a konfliktus megoldásának perspektívája érdektelen, vagy csak annyiban érdekes, amennyire szükségesnek érzik ellene a harcot, mert radikálisan szembeállítják sajátjaikat az idegenekkel, barátaikat az ellenséggel, a más emlékezetet hordozókkal fennálló kapcsolataikat konfrontációként fogva fel és törekedve saját álláspontjuk erővel való elfogadtatására. Csupán a politikai döntés meghozatala, ismétlem, döntés arról, hogy a másik felet nem ellenfélként kezelik, hanem partnerként a megegyezés keresésében, és ezzel együtt feltételezik, hogy ez lehetséges, csak ez ad értelmet annak, hogy elgondolkodjanak: hogyan lehetne a legjobban megvalósítani ezt a lehetőséget.   

Az emlékezet konfliktusainak három dimenziója

Az emlékezet konfliktusát azért olyan nehéz megoldani, mert minden emlékezet magának tulajdonítja az arra vonatkozó tudás kizárólagosságát, hogy valójában mi is történt. Ha tehát két emlékezetnek egy témáról másféle véleménye van, amelyeket nem lehet összeegyeztetni, a helyzet reménytelennek tűnik. Így azért ez nem igaz, mert mindkét fél fellebezhet egy olyan hatósághoz, amely mindkettőjük tiszteletét élvezi, és elfogadhatja annak döntőbírósági ítéletét. Így jártak el évszázadokon keresztül. Az újkorban aztán felfedezték, hogy a múltra vonatkozó vitákat az ő megismerési dimenziójukban egészen másképpen is el lehet dönteni: elhagyva az emlékezet területét és igénybevéve a történelem szolgáltatásait. A történelemnek ugyanis ebben az újkori értelmezésében nem az emlékezet írásbeli formájának kell lennie, ami történetének nagy részében volt. Nem kell, mert képes kikerülni a múlt emlékezetek előhívásán alapuló megjelenítésének köréből, hogy azt az emlékezettől teljesen független módon ismerje meg: a források, vagyis mindenféle maradványok közvetítésével, amelyek fennmaradtak napjainkig, és amelyeket lehet úgy vizsgálni, hogy a jellemzőikből levezethessük a következtetéseket arról, mikor, kinek köszönhetően és milyen körülmények között jöttek létre elsődleges formájukban, és azokról a változásokról, amelyeken később keresztülmentek.

Nem tudok itt belemenni részletekbe, egyébként is sokszor bemutatásra kerültek. Elég megállapítani, hogy a múltra vonatkozó történelmi tudás olyan információkat hoz, amelyek túl vannak az emlékezet hatósugarán, ami a legjobban igazolja az első függetlenségét a másodiktól. De ez nem meríti ki a történelem és az emlékezet kapcsolatának kérdését. Ugyanolyan lényeges a történelem számára a múlt bemutatása olyan perspektívából, amely nem az emlékezet perspektívája, és attól alapvetően abban különbözik, hogy kizárja a történész azonosulását a múltbéli alakokkal, különösen pedig az elmúlt konfliktusok ilyen vagy olyan szereplőivel. A történész, mint történész nem állhat senki oldalára sem. A történelmet úgy kell kezelnie, mint a tudás egy ágát és a kutatási tudományág egy területét. Másképp megfogalmazva kötelessége teljes mértékben és maradéktalanul magáévá tennie az etikai és episztemológiai normákat, amelyek szabályozzák kapcsolatát saját szakmai és a szélesebb környezetével, de egyben úgy irányítják kutatási módszereit, hogy azok kiállják más történészek kritikáit, eredményei elfogadhatóak legyenek számukra és rajtuk kívül a szélesebb közönség számára; valamint hogy közfigyelemre és jelentőségre tegyenek szert. Ez feltételezi a történészek és szakmai környezetük megközelítési módjának teljes egyezését a magatartási elvek és az alkalmazott eljárások értékelési kritériumait, vagyis az ily módon nyert tudásanyag fontosságát illetően.

A valóságban teljes egyetértés ezekben a kérdésekben soha nem fordul elő, az ideálistól való eltérések száma igen nagy és nem kell azokat messze keresni. Tegyük félre a műhelybeli, koncepciós és leírásbeli botladozásokat. Ennél sokkal veszélyesebb egynéhány történész szakmabeli kötelességeinek elhanyagolása és a közvélemény félrevezetése, amikor történelem néven elétárnak valamit, ami valójában nem más, mint az emlékezet leírása. Ez nem jelenti azt, hogy a történészeknek nem lenne joguk azt regisztrálni. Egyik nagyon fontos szerepük éppen a források létrehozása, azon személyek visszaemlékezéseinek rögzítésével, akik pszichológiai vagy társadalmi okokból azt maguk nem tudják megtenni.

Egészen más azonban az emlékezet megőrzése, és más annak történelemként való tálalása, és ezzel a múlt általános képét megillető fontossággal való felruházása, ami elkerülhetetlenül részleges és egyoldalú. Ez leginkább a legújabb kort kutatók között fordul elő, akik a többinél erősebben ki vannak téve a politikai intézmények és a média nyomásának, amelyek rendelkeznek a nyomásgyakorlás eszközeivel, és amelyek azt követelik tőlük, hogy azonosuljanak az elmúlt konfliktusok egyik oldalával és azt annak perspektívájából nézve mutassák be. A kényszer nem igazolhatja őket, hiszen vannak néhányan, akik képesek ennek ellenállni. Azonban illusztrálja azt az általános tendenciát, hogy a történelemnek annál nehezebb teljesen elszakadni az emlékezettől, minél élőbb ez az utóbbi és az események, amiket előhív, továbbra is fájdalmasak maradtak, tekintettel azok jellegére és az általuk okozott, máig fennálló következményekre. Így van ez a dolgok természeténél fogva, főleg az emlékhelyekre vonatkozó konfliktusok esetén.

Mindez nem szünteti meg azt a tényt, hogy az emlékezet konfliktusait a megismerés dimenziójában eldönteni csak a történelem területére való átvitellel lehet. Ez mindkét féltől politikai döntést igényel: visszatartani minden kezdeményezést, amely a vita elmérgesedésével fenyeget, és meghagyni a történészeknek a teljes szabadságot, amikor arra keresik a választ, hogy mi is történt, és biztosítani őket a kész feldolgozás elfogadásáról. A történészek számára ez nem is könnyű feladat, már csak azért sem, mert mindkét oldalon rájuk nehezedik az emlékezet súlya. De még akkor is, ha a történészek megegyezésre jutnának, s a politikusok hajlandók lennének azt elfogadni, ez csak arra vonatkozna, amit a források alapján meg lehet állapítani, vagyis ami a megismerés tárgya lehet. Pedig még ott van az emlékezet további két dimenziója, az érzelmi és az egzisztenciális, amelyek a történészek kompetenciáján kívül esnek. Hogyan lehetne összeegyeztetni nemcsak a történtekre vonatkozó nézeteket, de ezen túlmenően még az érzelmeket és a kötődéseket is?

Ez megköveteli a konfliktus forrás alapján történő feldolgozásán kívül annak már nem történelmi, hanem hermeneutikai dimenzióban való felölelését is, és azt, hogy vegyék észre azon belül az egyéni tragédiákat is. A történészeknél erre sokkal inkább hivatottabbak az írók és a művészek, akik képesek az elmúlt konfliktusok bemutatására, az egyének sorsának prizmáján keresztül, nem hátrálva meg olyan leírások elől, amiket a szakmájának követelményei által gúzsba kötött történész nem engedhet meg magának. Képesek beleérezni magukat a szereplők helyzetébe és visszaidézni motivációjukat, megpróbálva azokat megérteni, azok jóváhagyása nélkül. Képesek a befogadó személy saját élményeire apellálni, bennük egyszerre ébreszteni együttérzést és távolságtartást a bemutatott alakok iránt, kiváltva olyan érzelmeket, amelyek a látásmód változtatására ösztönöznek. A konfliktus résztvevői ilyenkor mindkét oldalon tragikus alakokként jelennek meg, mert istenek mozgatják őket, amelyeket saját maguk hívtak életre, és akik, az általuk felélesztett várakozások révén, az elkerülhetetlen pusztulás felé sodorják őket: a közös hiedelmek, vallások vagy ideológiák révén, amelyeknek átengedték az önmaguk feletti irányítást, nem nézve a következményekre és nem hátrálva meg ezen eszmék nevében a legszörnyűbb bűntettek elkövetése elől sem. De a tragikus alakok elvakultsága nem enyhítő körülmény. Hiszen voltak olyanok is, akik nem adták meg magukat a vallásoknak vagy ideológiáknak és olyanok, akik, bár sajátjukká tették azokat, végül saját életükben nem jutottak el a bűntettek végrehajtásáig. Azok, akik eljutottak a végsőkig, rendelkeztek valamilyen, bár nagyon korlátozott választási szabadsággal, ami azt eredményezi, hogy velük szemben alkalmazhatók a felelősség, a bűn és a büntetés kategóriái.

A forráskonfliktus tragédiaként való értelmezése elvezet a jó és a rossz harcának manicheista felfogásának elvetéséhez és arról a megközelítésről való lemondáshoz, miszerint csak a mi oldalunkon voltak áldozatok, a velünk szemben lévő oldalon pedig csak hóhérok. Ebből nem következik, hogy mindkét oldalon csak áldozatok lettek volna. Az viszont következik, hogy itt is és ott is voltak áldozatok és hóhérok, áldozatok, akik nemegyszer hóhérokká váltak, és hóhérok, vagy azokkal együttműködők, akik saját bűnüknek áldozataivá váltak, emellett itt fokozatok vannak a jótól kezdve a jó és rossz kettősein keresztül a rossz majdnem kristálytiszta formáját képviselő alakig. A forráskonfliktus értelmezésének ilyen módosulása fontos következményekkel jár a maga után hagyott érzelmekre. A gyűlölet és a bosszúvágy a tragédia perspektívájából a konfliktushoz vezető erő szülöttei, de a nekik való alávetettség, akár csak gondolatban és szavakban, lecsúszással fenyeget, azok legelrettentőbb képviselőinek szintjére. Ez megtisztulásra ösztönöz, vagyis elvezet a megbocsájtási képességhez, az érzelmek formálásához, ami együttérzéssel váltja fel a mieink iránt érzett sajnálatot és az idegenekkel szemben táplált gyűlöletet mindenki iránt, kivéve azokat, akik túllépték az emberiesség határait. Itt lezárulnak az írók és a művészek kompetenciái. A megnyilvánulás joga viszont megilleti az erkölcsi tisztelettel övezett világi és az egyházi személyiségeket. A megbocsájtási aktus egyik kiváló példája a lengyel püspökök emlékezetes levele a német püspökökhöz. Sajnálatos, hogy – hacsak nem tévedek –, hasonlót soha nem intézett senki az orosz és ukrán pravoszláv püspökökhöz.  

Az emlékhelyek, ahogy láttuk, szoros kapcsolatban maradnak a közösségi identitás érzésével. Az a tény, hogy némelyek egy időben különböző közösségekhez tartoznak – pl. nemzetekhez vagy vallási csoportokhoz – az itt semmin nem változtat. Azonban különösen veszélyes kicsengése van, ha a közös emlékhelyet az egyik társtulajdonos kisajátítja kizárólagos használatára, mert a többiek ezt úgy érzékelik, mintha kiszakítottak volna belőlük egy darabot. Ennél is veszélyesebb felhangot ad azok megsemmisítése vagy hazugsággal való megmásítása, amit óhatatlanul úgy értelmeznek, mint az adott területen való ottlétük vagy a korábbi közösségük ott kifejtett tevékenysége nyomainak eltüntetésére irányuló szándékot. Szimbólikus megsemmisítést. Ezért az emlékhelyekről folytatott vita feltétlenül tartalmaz egzisztenciális dimenziót, és annak eldöntése nem lehet tartós addig, amíg az abban érdekelt összes közösségi kötődések nem kapnak elégtételt. A gyakorlatban ez azt jelenti, hogy annak az államnak, amelynek határain belül más közösséghez tartozó emlékhely van, nem csupán kötelessége azt gondozni és oltalmazni, amit mi lengyelek sokáig nem teljesítettünk a földünkön szétszórt német és zsidó emlékekkel szemben. Kötelessége ezen túlmenően az érdekelteknek lehetővé tenni annak megközelítését, és ott emlékünnepségek lefolytatását, az ő hitüknek és meggyőződésüknek megfelelően. Ez elengedhetetlen feltétele annak, hogy az emlékhelyek körüli konfliktusokat felválthassuk a jövőbeli együttműködés lehetőségeinek kétoldalú keresésével.

Ezek a megoldások, habár kioltják a konfliktust, azt nem képesek megakadályozni, de még csak komolyan megnehezíteni sem, hogy ismételten lángra ne kapjon, hacsak nem következik be a két oldal közösségi identitásának olyan átformálása, amely mindkét részről eltünteti a közösségeket építő elemek közül az ellenségeskedést a másik oldallal szemben. Itt a nevelőknek kell a színre lépniük, a szó legszélesebb értelmében, amely felöleli nemcsak az összes pedagógust, de a politikusokat, lelkészeket, újságírókat és a média embereit. Felhasználhatják és fel is kell használniuk a történészek valamint az irodalmárok és művészek munkáit, habár a tények helyes megállapítása és az elmúlt konfliktusok tragédia-perspektívájából való megértetése számukra nem cél, hanem csak eszköz. Ez teszi lehetővé az érzelmi nevelési folyamat kiegészítését a közösségi identitás olyan formálásával, ami felváltja a saját ártatlanság érzését a jó cselekedetek és a bűnök tudatával, a saját, kizárólagos igazság érzetét azzal a meggyőződéssel, hogy az igazság igen gyakran megoszlik, és végül a veszélyeztetettség érzését a tartós együttélésre való beállítottsággal. És amely felülírja a saját múltról kialakított elképzeléseket ebből az új perspektívából kiindulva, hogy ezen a területen is megszűnjön a manicheista sémák uralma. Nem úgy van, hogy mi mindig jók voltunk, a rosszak pedig mindig csak mások voltak – ez az első ránézésre saját általánosságában banális kijelentés egyáltalán nem elfogadhatatlan a lengyelek neveléséért felelős személyek körében, ahogy erről tanúskodik minden, ezt illusztráló ténynek az elvetése. Például vajon kit kell emlékeztetni a Jedwabne körüli vitára? A többi országban a helyzet hasonló.

Új távlatok

A történészek kutatásai, az írók és művészek alkotásai és a nevelők munkája önmagában nem elegendőek, hogy olyan állapot jöjjön létre, amikor a különböző emlékezetek egymás mellett, együtt léteznek, miközben mindenki elismeri a többiek jogát különállásának megőrzésére. Ennek elérése mindenekelőtt azt igényli, hogy a politikusok mondjanak le az olyan döntésekről, fellépésekről és kezdeményezésekről, amelyek megnehezítik vagy egyenesen lehetetlenné teszik ennek a célnak az elérését. Azt várjuk tőlük, mint az orvosoktól, hogy legalább ne okozzanak kárt. Hogy ne használják eszközként az emlékezet konfliktusait pártok közötti játszmáikban és a hatalomért vívott harcban, hogy ne vessenek bizalmatlanságot, hogy ne hívjanak életre agressziót, és ne táplálják a frusztrációt, a veszélyeztetettség érzetét keltve belül a „rendszer” által, ami állítólag rejtekéből irányít mindent, és kívül az „örök ellenségeink” által, akik lesben állnak, mint a farkasok. De ez csak a minimum. A politikusoktól meg kell követelni ugyanis a pozitív döntéseket, amelyek elősegítenék az önmagán túllépő, a mások szempontjai felé nyitott magatartást, az idegen emlékezeteknek tiszteletben tartását a sajátról való lemondás nélkül, abban a meggyőződésben, hogy minden nemzet különféle kategóriákból tevődik össze, amelyek különbözőképpen élték meg a közös történelmet, ami eltérő emlékeket hagyott bennük. Európa hasonló nemzetekből tevődik össze, amelyek mindegyike saját módján emlékszik a közös történelemre, emellett ezek a különbségek jogosak olyan határok között, amelyeket nemzetközi vitában történészek, írók és művészek, nevelők és politikusok közreműködésével kell kijelölni és szükség esetén korrigálni. Ilyen hozzáállással kell kezelni az oktatási programokat, az utcaneveket, az emlékművek építését és az évfordulók megünneplését, a saját és az idegen emlékhelyek ápolását, egyszóval minden olyan tevékenységet, amelyek az egyének emlékezetébe beültetik a közösségi emlékezetet, felelevenítik, vagy a térbe beépítik egy-egy elemét.  

Minden közösségi emlékezet megosztott emlékezet, és ahogy láttuk, más nem is lehet. Ez nem jelenti, hogy a megosztottságnak a konfliktus formáját kell öltenie. Ha a múltban ez általában így történt, az csak azért volt, mert minden állam és minden nemzet közéletét egy csoport dominálta, amely mindenkire rákényszerítette saját emlékezetét, mint az általánosan érvényest és nem fogadta el másfélék létezését.  Mélyreható kulturális rendszerváltásra és hosszantartó politikai harcra volt szükség, amely átépítette a társadalmi hierarchiát, felszántotta a közösségi emlékezetet, hogy a különböző csoportok és osztályok emlékezete egyenjogúságot nyerjen, egyébként inkább elméletben, mint a gyakorlatban, mint például Lengyelországban, ahol a nemesi emlékezet még mindig többet nyom a latban, mint a parasztoké. De az emlékezet felosztása a múltban kivédhetetlenül konfliktus formáját öltötte, többek között azért is, mert az államok és az európai nemzetek nem láttak maguk előtt más perspektívát, mint a lehető legtovább fenntartani az erők egyensúlyát, abból a tapasztalatokra épülő meggyőződésből, hogy annak megsértése kivédhetetlenül a horizonton állandóan jelenlévő háborúhoz vezet; innen fakad a nacionalizmusok eszkalációja.

Az emlékezet a nemzeten belüli és a nemzetközi megosztottság között áll, hasonlóan, mint az általuk szült konfliktusok között, emellett létrejöttek kétoldalú és az idők folyamán változó összefüggések, amelyekkel itt és most nem lehet foglalkozni. Számunkra egyedül az fontos, hogy jelenleg léteznek más perspektívák. A belső, hazai közéletben ez a perspektíva a demokrácia, az állampolgárok annak megfelelő egyenjogúságával; a nemzetközi kapcsolatokban Európa perspektiája az államok és népek neki megfelelő egyenlőségével. Azonban sem a demokrácia, sem Európa végtelen egyszer és mindenkorra. Különféle veszélyek leselkednek rájuk, ezen belül a belső, de még inkább a nemzetközi emlékezeti konfliktusok felszítása a populista és nacionalista pártok által, amelyek nekik kedvező körülmények között – pl. a gazdasági vagy politikai válság alatt – hatalomra kerülhetnek és ideológiájukat az állam bel- és külpolitikai programja fölé helyezhetik. A demokrácia és Európa kettős perspektívájából így különösen fontos az emlékezet konfliktusainak hatástalanítása, mint ahogy ártalmatlanítják a késleltetett gyújtású bombát.

Abból indultam ki, hogy minden emlékezet valamilyen egyedi vagy közösségi alany emlékezete. De a közösségi alany nem absztrakció vagy hiposztázis. Számos egyed együttese, amelyek különféle kötelékekkel kapcsolódnak  egymáshoz, együttműködéssel, együttes fellépéssel, együttes átérzéssel. Így tehát az idegen vagy saját közös emlékezet megközelítése, végső soron mindig élő emberekre vonatkozik, akik annak hordozói és akik azt felelevenítik, általában tárgyak és az emlékezetüknek megfelelőnek, közelinek tartott, sőt, szinte saját magukkal azonosított helyek közvetítésével. Az idegen emlékezethez való hozzáállást tehát nem diktálhatják kizárólag a politikusok döntéseivel hozott jogszabályok, bár azoknak fontos, megvalósítandó szerepük van. Ezeknek szintén, vagy akár mindenekelőtt, az egyének által elsajátított erkölcsi normák külső megnyilvánulásainak kell lenniük, amelyek a kölcsönösség alapján megkövetelik a másik személyben saját magunk meglátását, és egy másik közösségben annak ellensúlyozását, amelyhez mi magunk tartozunk, és az ennek megfelelő magatartás tanúsítását. Az utóbbi időben sokat beszéltek nálunk „történelem-politikáról”. Javaslom, hogy ezt váltsuk fel az emlékezet etikájával.

 


 

Krzysztof Pomian professzor (szül. 1934) - történész, filozófus, esszéista. Professzor a francia Országos Tudományos Kutatóintézetben. A Brüsszelben létrejövő Európa Múzeum igazgatója. 

Photo of the publication Lwów jako miejsce pamięci Polaków
Adam Redzik

Lwów jako miejsce pamięci Polaków

20 August 2011
Tags
  • miejsca pamięci
  • polityka historyczna
  • Lwów
  • Galicja
  • historia Lwowa
  • pamięć zbiorowa
  • polska historia Lwowa
  • Cmentarz Orląt Lwowskich

Na początku XX wieku Tadeusz Boy-Żeleński zaliczył Lwów do najważniejszych polskich miast. Pisał:

„Kraków, Warszawa i nasz Lwów prastary,

Ten beniaminek wszystkich polskich serc,

Naszego ducha wszak to trzy filary,

Naszej kultury tyleż dzielnych twierdz”[1].

W czasie, gdy powstawała pieśń Boya Lwów był pierwszym miastem Polaków. W nim mieściły się główne polskie ośrodki życia politycznego, naukowego i kulturalnego. Uniwersytet, który nosił jeszcze imię cesarza Franciszka I, odwoływał się już wyraźnie do aktu fundacyjnego wydanego przez króla Jana Kazimierza w styczniu 1661 r., ale – co najważniejsze – jego pozycja naukowa nie ustępowała starej Wszechnicy Jagiellońskiej, a w wielu dziedzinach znacznie ją przewyższała.

Podobnie rzecz się miała z teatrem, którego przepiękny gmach, według projektu Zygmunta Gorgolewskiego, nakrył właśnie lwowską rzeczkę Pełtew; literaturą, którą w ówczesnej „stolicy polskości” tworzyli m.in. Gabriela Zapolska, Władysław Bełza i Maria Konopnicka, a nieco wcześniej Aleksander Fredro, Jan Lam, Józef Ignacy Kraszewski, Walery i Władysław Łozińscy i Seweryn Goszczyński, czy sztuką. Ze Lwowem związali się przecież na wiele lat wybitni malarze, jak Juliusz Kossak, Henryk Rodakowski, Jan Styka, czy Artur Grottger. Ten ostatni mawiał „kocham to moje Lwowisko i nic o nim złego powiedzieć nie pozwolę”[2]. Spośród licznych znakomitych rzeźbiarzy wymieńmy tylko Juliana Markowskiego, Antoniego Popiela, Tadeusza Barącza, a spośród wytrawnych architektów Juliana i Alfreda Zachariewiczów.

Już w wiekach wcześniejszych pisano o Lwowie, że jest on: „tarczą i murem”, „najznakomitszą warownią Rzeczypospolitej”, „miastem najprzedniejszym województwa ruskiego”, „Rzeczpospolitej przeciw wrogom osłoną”, etc.[3] Później, to Lwów odznaczony został przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w dniu 22 listopada 1920 r. srebrnym krzyżem Orderu Virtuti Militari - za wybitny wkład w odrodzenie Polski i wojnę polsko bolszewicką 1919-1920. Jakżesz o takim mieście można zapomnieć? Jakżesz usunąć go z polskiej świadomości, z polskiej pamięci? Przecież przez sześćset lat był ośrodkiem z dominującym żywiołem polskim, był też jedną z polskich stolic - bo czyż Królestwo Galicji i Lodomerii nie było od lat sześćdziesiątych XIX stulecia krajem polskim? Przecież nie ulega wątpliwości, że język, kultura i społeczność polska były dominujące, choć jednocześnie rozwijała się kultura i język ukraiński.

Pamięć, jak wiemy, bywa ulotna. Nie wszystko, co wydarzyło się w naszym życiu pamiętamy. Nie wszystko też chcemy pamiętać. Mówi się czasami, że pamięć jest wybiórcza. Jedną z najważniejszych cech pamięci indywidualnej jest subiektywność. Nawet to samo wydarzenie zapisuje się w różny sposób w pamięciach jego uczestników. Oprócz pamięci indywidualnej mówi się też o pamięci zbiorowej – bez wątpienia uzależnionej od pamięci indywidualnej, a także o pamięci narodowej, o pamięci państwowej, o pamięci pokoleń, etc. Jaka jest owa pamięć w stosunku do miejsc takich jak Lwów? Czy dziś możemy mówić o polskiej pamięci o Lwowie, kiedy pokolenie tych którzy pamiętają „Polski Lwów” odchodzi[4]. Przecież Lwów w pamięci tych, którzy widzieli go po 1939/1946 r. będzie inny od Lwowa, tych, którzy pamiętają go sprzed II wojny światowej. Mimo to pamięć o mieście pozostanie. Pokolenie pamiętających polski Lwów zadbało, mimo zakazów w okresie PRL, aby przekazać obraz swojego miasta. Często był to obraz „raju utraconego”, bo tęsknota za ojczystym miastem, z którego wypędzono potęgowała złość, a jednocześnie idealizowała miasto. Mimo to w świadomości kolejnych pokoleń Polaków Lwów będzie nieco innym miastem. Zawsze jednak wyjątkowym, którego wyjątkowość leży być może w „cieniu granic”[5], czy też w świadomości „tygla kulturowego”, jaki niegdyś stanowiło.

Dla pokolenia pamiętającego polski Lwów, miasto pozostanie już na zawsze obiektem wzruszeń i westchnień, czymś najdroższym, odebranym złowrogą siłą[6]. Jednocześnie będzie to ważny lub najważniejszy ośrodek naukowy i kulturalny (uniwersytet, politechnika, radio, teatr) i miejsce bohaterskiego czynu młodych polskich „Orląt”. O takim Lwowie pisali między innymi Zbigniew Herbert i Marian Hemar. Taki Lwów istnieje w ich świadomości.

Pokolenie wychowywane w PRL postrzega stolicę Małopolski Wschodniej, jako bastion polskości na „magicznych” Kresach, „miasto zawsze wierne Polsce”, silny ośrodek naukowy i kulturowy. Jednocześnie pamięta, że był on silnym ośrodkiem nacjonalizmu ukraińskiego. Dla tego pokolenia, o dziwo, Lwów to także „mistyczny raj utracony” i miasto najważniejsze w Polsce międzywojennej, doświadczone przez obydwu okupantów. Takie patrzenie na Lwów przez przedstawicieli „skażonego” pokolenia wychowanych w PRL-u dowodzi, że próby pokazania Lwowa, jako miasta ruskiego, ukraińskiego, które miały wówczas miejsce i objawiały się w zakazie prowadzenia badań nad dziejami miasta (jak i innych włączonych do składu ZSRR) nie przyniosły efektu.

Zupełnie inne spojrzenie na Lwów prezentuje pokolenie najmłodsze, wychowane już w wolnej Polsce. Większość utożsamia Lwów z Cmentarzem Orląt Lwowskich, do czego przyczynił się szeroko opisywany w mediach konflikt wokół otwarcia cmentarza[7]. Pewna część wie o początkach polskiego harcerstwa, o pierwszych polskich klubach sportowych oraz Kazimierzu Górskim (legendarnym polskim trenerze piłki nożnej, urodzonym we Lwowie). Dla części tego pokolenia Lwów kojarzy się z Ukrainą, a dla innej z „polskością Kresów”.

Jak zmienia się pamięć zbiorowa, tak i będą zmieniać się miejsca pamięci. Dopóki istnieje naród, musi istnieć jego pamięć zbiorowa, ale owa pamięć nie jest stała. Pamięć o Lwowie, jako miejscu pamięci ewoluuje. Konflikty historyczne z czasem zatrą się, a ich miejsce zajmą elementy, które zbliżają. Lwów może łączyć, a nie dzielić. Ma po temu znakomite uwarunkowania historyczne. Potrzeba tylko mądrej polityki historycznej i upływu czasu. Można sobie wyobrazić, że za kilkadziesiąt lat miejsca takie jak Cmentarz Orląt będzie łącznikiem pomiędzy narodem polskim i ukraińskim, jako miejsce pamięci walki młodych przeciwko złu, którym był wojujący bolszewizm.

Na koniec zastanówmy się nad tym, jakie miejsce winien zajmować Lwów w świadomości Polaków? Czy na Lwów mamy patrzeć przez pryzmat Cmentarza Łyczakowskiego i Cmentarza Orląt Lwowskich? Na pewno tak, ale nie tylko. Bo Lwów, to z jednej strony miasto konfliktu narodowego, a z drugiej – dziś ważniejszej i godnej podkreślenia – „bardzo przyjemne miasto” z tytułu dzieła Stanisława Wasylewskiego[8], „altana pośród raju”, z pochodzącej z przełomu szesnastego i siedemnastego wieku relacji Marcina Grünewega[9], „miasto, które się zawsze uśmiecha” z listów Kornela Makuszynskiego[10]. Nawet w latach trzydziestych XX w. jako miasto przyjemne i tolerancyjne postrzegał Lwów obcokrajowiec - korespondent „National Geografic”. Cóż dodać - „miasto jak brylant”,

Winniśmy bardziej zwrócić uwagę na Lwów jako ośrodek, w którym współżyły ze sobą różne nacje, religie, kultury[11]: Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Ormianie, Niemcy, Czesi, Węgrzy, Rosjanie i inni; jako najsilniejszy w okresie II Rzeczypospolitej ośrodek nauki ze znakomitym Uniwersytetem Jana Kazimierza, na którym wykształciły się szkoły naukowe: matematyczna (Hugo Steinhaus, Stefan Banach), filozoficzna (Kazimierz Twardowski), historyczne (np. Ksawery Liske, Szymon Askenazy, Stanisław Zakrzewski), prawnicze (m.in.: lwowska szkoła prawa karnego Juliusza Makarewicza, lwowska szkoła prawa prywatnego Ernesta Tilla, szkoła historii prawa kanonicznego Władysława Abrahama, szkoła historii prawa polskiego Oswalda Balzera). Nie możemy pominąć Politechniki Lwowskiej, której profesorami byli znakomici uczeni i politycy zarazem, jak Ignacy Mościcki (w latach 1926-1939 prezydent RP) i Kazimierz Bartel (trzykrotny premier rządu RP: 1926, 1928-1929, 1929-1930), a także innych lwowskich szkół wyższych, jak Akademia Medycyny Weterynaryjnej czy Akademia Handlu Zagranicznego[12].

Lwów winien jawić się także, jako ośrodek kultury, posiadający znakomity teatr, radio (nadające przed wojną najpopularniejszą w Polsce audycję – „Wesołą Lwowską Falę” z tekstami Wiktora Budzyńskiego i ze świetnymi komikami: Kazimierzem Wajdą „Szczepkiem” i Henrykiem Vogelfängerem „Tońkiem”), organizacje sportowe, w tym najstarsze polskie kluby sportowe (w tym „Czarni Lwów” – 1903 i „Pogoń Lwów” -1904), oraz rozbudowane życie artystyczne i literackie, którego znakomitym moderatorem i krytykiem był niezapomniany Ostap Ortwin, a współtworzyli je tacy twórcy, jak Jan Kasprowicz, Henryk Zbierzchowski, Leopold Staff, Kornel Makuszyński, czy związany ze środowiskiem lwowskim drohobycki mistrz Bruno Schulz. We Lwowie powstał też polski skauting (harcerstwo) założony w 1911 r. przez Andrzeja i Olgę Małkowskich. Nie można też nie zauważyć, że Lwów był ważnym miejscem w dziejach przemysłu naftowego (we Lwowie przeprowadzono proces destylacji ropy naftowej i wynaleziono lampę naftową – Ignacy Łukasiewicz, Jan Zeh) oraz handlu[13], a także najważniejszym polskim ośrodkiem prawniczym[14].

 

Lwów winien stać się „altanką pośród raju” nie tylko dla Ukraińców; nie tylko dla Polaków, ale dla każdego, kto w jakikolwiek sposób z miastem czuje się związany, jak piszący te słowa, który nie ma żadnych rodzinnych powiązań ze Lwowem, nie zna miasta z opowiadań dziadka, ale z własnego wielomiesięcznego zamieszkiwania we Lwowie i poznawania tego niezwykłego miasta.

 


dr Adam Redzik (ur. 1977) – historyk i prawnik. Pracuje w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW oraz na Wydziale Prawa i Administracji UKSW. Był stypendystą Europejskiego Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów.

1 T. Boy-Żeleński, Pieśń o naszych stolicach i jak je opatrzność obdzieliła, 1907.

2 Za S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, [reprint], Katowice 1990, s. 2.

3 Zob. K. Grodziska, Miasto jak brylant… Księga cytatów o Lwowie, Kraków: Universitas 2007.

4 K. Karolczak, Polska pamięć o Lwowie…, „Palestra” 2006, nr 9-10, s. 153-154.

5 Porównaj interesujące rozważania Mariana Mudrego – Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, „Palestra” 2006, nr 9-10, s. 166-174.

6 Na temat ostatnich lat polskiego Lwowa zob. m.in. G. Mazur, J. Skwara, J. Węgierski, Kronika. 2350 dni wojny i okupacji Lwowa, 1 IX 1939 – 5 II 1946, Katowice 2007.

7 Na temat cmentarza Orląt zob. m.in.: S. Nieciaja, Cmentarz Obrońców Lwowa, Wrocław 1990; J. W. Wingralek, Tam, gdzie lwowskie śpią Orlęta, Warszawa 2001; M. Gałęzowski, „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę…”, „Palestra 2007, nr 11-12, s. 163-167.

8 Zob. S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, Poznań [b.r.w.]; reprint, Katowice 1990.

9 Zob. M. Mudryj, Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, s. 174.

10 Za K. Grodziska, Miasto jak brylant…, s. 193.

11 Zob. np. J. Tomaszewski, Ojczyzna nie tylko Polaków, Warszawa 1985 – Lwów pojawia się na stronicach opracowania, jako ośrodek kultury polskiej, ukraińskiej, ormiańskiej.

12 Zob. A. Redzik, Szkic z dziejów szkolnictwa wyższego we Lwowie, „Niepodległość i Pamięć”, nr 24, 2006, s. 93-109.

13 Znaczącą rolę w życiu Lwowa odgrywały, od końca XIX wieku, wystawy krajowe, czy też w okresie II RP Międzynarodowe Targi Wschodnie

14 W okresie autonomii galicyjskiej i II RP Lwów posiadał największą w kraju ilość adwokatów, kilka znakomitych czasopism prawniczych, przede wszystkim zaś znakomity Wydział Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza, na którym tworzyli luminarze polskiej nauki prawa, jak Juliusz Makarewicz, Ernest Till, Roman Longchamps de Berier, Aleksander Doliński, Stanisław Starzyński, Ludwik Ehrlich, Kamil Stefko, Kazimierz Przybyłowski, Oswald Balzer, Władysław Abraham, Leon Piniński i inni. Zob. m.in. A. Redzik: Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946, Lublin 2006; Z dziejów adwokatury lwowskiej, „Palestra” 2006, nr 9-10, s. 157-165.

Photo of the publication Lwów as a Polish Place of Remembrance
Adam Redzik

Lwów as a Polish Place of Remembrance

20 August 2011
Tags
  • Lemberg
  • European Network Remembrance and Solidarity
  • Place of remembrance
  • Lviv
  • Lwów

 In the beginning of the 20th century Tadeusz Boy-Żeleński counted Lwów (Lviv) among the most important Polish cities. He wrote:

“Cracow, Warsaw and our ancient Lviv,

This favourite of all Polish hearts,

Of our spirit they are three pillars,

Of our culture as many valiant strongholds”[1].

At the time, when Boy was writing his song, Lwów was the first among Polish cities. Main Polish political, science and cultural centres were there. The University, which at the time still bore the name of the Emperor Francis I, had clearly referred to the foundation act issued by the king Jan Kazimierz in January 1661, but, more importantly, its academic position matched that of the old Jagiellonian University, and in many fields surpassed it.

Things were similar in the matters of theatre as the beautiful building, designed by Zygmunt Gorgolewski, stood over a small Lwów river Pełtew, literature, written in the then “capital of Polishness” by Gabriela Zapolska, Władysław Bełza and Maria Konopnicka, and earlier by Aleksander Fredro, Jan Lam, Józef Ignacy Kraszewski, Walery and Władysław Łoziński and Seweryn Goszczyński, and art. Eminent painters such as Juliusz Kossak, Henryk Rodakowski, Jan Styka and Artur Grottger were also tied with Lwów. The last one used to say “I love this Lwów of mine and I will not allow to speak ill of it”[2]. Of many excellent sculptors let us mention only Julian Markowski, Antoni Popiel, Tadeusz Barącz, and of master architects Julian and Alfred Zachariewicz.

Already in the earlier centuries Lwów was described as “a shield and a wall”, “Poland's best stronghold”, “the leading city of the Ruthenia Voivodeship”, “defence against the enemies of the Rzeczpospolita” etc. [3] Later Lwów was decorated with the Silver Cross of the War Order of Virtuti Militari by the Chief of State Józef Piłsudski on November 22nd 1920 for extraordinary contribution to Poland's rebirth and the Polish-Soviet war 1919-1920. How could one forget about such a city? How could it be erased from Polish consciousness, Polish memory? It had been a centre with a dominant Polish element for six hundred years, it had also been one of the Polish capitals, for had the Kingdom of Galicia and Lodomeria not been a Polish country since the 1860s? It is beyond all doubt that Polish language, culture and society were dominant, though at the same time Ukrainian culture and language was also developing.

Memory, as we well know, can be short-lived. We do not remember everything that has happened in our lives. We also do not wish to remember everything. Sometimes we say that memory is selective. One of the most important features of individual memory is its subjectivity. Even the same event is recorded in different ways in the memories of the participants. Besides individual memory there is also collective memory, no doubt depending on individual memory, but also national memory, country memory, memory of the generations etc. What is the memory of places like Lwów? Can we talk about Polish memory of Lwów when most of the people who remember the “Polish Lwów” pass away[4]. After all Lwów in the memory of people who saw it after 1939/46 will be different than the Lwów remembered by the ones who saw it before World War II. Nevertheless the memory of the city will remain. The generation of the ones who remembered the Polish Lwów managed to share the image of their city, even though it had been forbidden in the time of the People's Republic of Poland. It has often been an image of a paradise lost, because the longing for the ancestral city, from which one had been expulsed, caused anger but at the same time idealised the city. Nevertheless, in the consciousness of later generations of Poles Lwów will be a slightly different city. It is always going to be special, however, perhaps because of the “shadow of the borders”[5] or the consciousness of a “melting pot” it had once been.

For the generations that remember Polish Lwów, the city will always remain an object of emotion and of longing, something dearest, taken by away by a sinister force[6]. At the same time it will be an important, or the most important scholarly and cultural centre (University, Polytechnic, radio, theatre) and the location of the heroic deed of young Polish “Eaglets”. About such Lwów wrote Zbigniew Herbert and Marian Hemar, among others. Such Lwów exists in their consciousness.

The generation brought up in People's Republic of Poland (PRL) perceives the capital of Eastern Lesser Poland as a bastion of Polishness in the “magical” Kresy (borderlands), “city always loyal to Poland”, a strong scholarly and cultural centre. At the same time it does remember that it had been a strong centre of Ukrainian nationalism. Curiously, for this generation Lwów also is the “mystical paradise lost” and the most important city in interwar Poland, tried by both occupants. Such a view of Lwów by the representatives of the “tainted” generation of people brought up in the times of PRL proves, that the attempts of presenting Lwów as a Ruthenian, Ukrainian city that took place then and manifested themselves in the prohibition of research of the history of the city (like other cities incorporated into the USSR) had not been successful.

The youngest generation, brought up in free Poland, has a completely different view of Lwów. Most associate Lwów with the Cemetery of the Defenders of Lwów, a fact, to which the conflict around the opening of the cemetery largely contributed[7]. Some know about the beginnings of Polish scouting, about the first Polish sport clubs and about Kazimierz Górski (the legendary Polish football coach, born in Lwów). For some of this generation Lwów brings Ukraine to mind, while others associate it with the “Polishness of the Kresy”.

As collective memory changes, so will the places of remembrance. As long a nation exists there must exist its collective memory. This memory is not constant, however. The memory of Lwów as a place of memory evolves. Historical conflicts will be forgotten in time and the elements which bind will take their place. Lwów may unite and not divide. There are excellent historic conditions for it to be true. All that is needed is wise historical politics and the passage of time. One might imagine that in a few decades places such as the Cemetery of the Defenders of Lwów will be the link between the Polish and Ukrainian nations as a place where the young fought against evil, the warring Bolshevism.

Finally, let us think about the position Lwów should have in the Poles' consciousness. Should we perceive Lwów through the prism of Lychakiv Cemetery and the Cemetery of the Defenders of Lwów? No doubt, but not only that. Because Lwów is on the one hand a city of national conflict and on the other, more important today and well worth emphasising, a “very pleasant city” as Stanisław Wasylewski called it[8], an “arbor in paradise” according to Marcin Grüneweg's account from the turn of the 17th century[9], a “city that is always smiling” in Kornel Makuszyński's letters[10]. Even in the 1930s Lwów was viewed as a pleasant and tolerant place by a foreigner – a National Geographic correspondent. What more is there to add – a “a gem of a city”.

We should rather look at Lwów as a centre in which various nationalities, religions and cultures coexisted[11]: Poles, Jews, Ukrainians, Armenians, Germans, Czechs, Hungarians, Russians and others, as the strongest scholarly centre of the Second Polish Republic with the excellent John Casimir University in which numerous schools developed: mathematical (Hugo Steinhaus, Stefan Banach), philosophical (Kazimierz Twardowski), historical (Ksawery Liszke, Szymon Askenazy, Stanisław Zakrzewski), law (the Julian Makarewicz Lwów school of criminal law, Ernest Till's Lwów school of private law, Władysław Abraham's school of the history of canon law, Oswald Balzer's school of Polish law history). We can not omit the Lwów Polytechnic with its professors who were both excellent scholars and politicians, such as Ignacy Mościcki (president of Poland in the years 1926-39) and Kazimierz Bartel (three time prime minister: 1926, 1928-1929, 1929-1930) and other Lwów university colleges such as Academy of Veterinary Medicine or Academy of Foreign Trade[12].

Lwów should also be viewed as a centre of culture with an excellent theatre, a radio (with the most popular Polish broadcast before the war – “Lwów's Merry Wave” with lyrics by Wiktor Budzyński and excellent comedians: Kazimierz “Szczepek” Wajda and Henryk “Toniek” Vogelfänger), sports organisations, including the oldest Polish sports clubs (including Czarni Lwów – 1903 and Pogoń Lwów – 1904) and rich artistic and literary life with its excellent moderator and critic, the unforgettable Ostap Ortwin, and with authors such as Jan Kasprowicz, Henryk Zbierzchowski, Leopold Staff, Kornel Makuszyński and Bruno Schulz,  the great from Drohobych linked to the Lwów circle. Polish scouting also originated in Lwów and was started in 1911 by Andrzej and Olga Małkowski. It must also be mentioned that Lwów was an important place in the history of petroleum industry (in Lwów oil was distilled and the kerosene lamp was invented by Ignacy Łukasiewicz and Jan Zeh) and trade[13], as well as the most important law centre in Poland[14].

Lwów should become an “arbor in paradise” not just for the Ukrainians, not only for the Poles, but for everyone who feels connected in any way to the city, like the author of this text, who has no family ties with Lwów, does not know the city from his grandfather's stories, but from his own many month long life in Lwów and from getting to know this extraordinary city.

 

1 T. Boy-Żeleński, Pieśń o naszych stolicach i jak je opatrzność obdzieliła, 1907.

2 S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, [reprint], Katowice 1990, pg. 2.

3 See K. Grodziska, Miasto jak brylant… Księga cytatów o Lwowie, Kraków: Universitas 2007.

4 K. Karolczak, Polska pamięć o Lwowie…, „Palestra” 2006, no. 9-10, pg. 153-154.

5 Comapre interesting reflections of Marian Mudry – Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, „Palestra” 2006, no. 9-10, pg. 166-174.

6 About the last years of Polish Lwów see inter alia G. Mazur, J. Skwara, J. Węgierski, Kronika. 2350 dni wojny i okupacji Lwowa, 1 IX 1939 – 5 II 1946, Katowice 2007.

7 About the Cemetery of Eaglets see inter alia: S. Nieciaja, Cmentarz Obrońców Lwowa, Wrocław 1990; J. W. Wingralek, Tam, gdzie lwowskie śpią Orlęta, Warszawa 2001; M. Gałęzowski, „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę…”, „Palestra 2007, no. 11-12, pg. 163-167.

8 See S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, Poznań [b.r.w.]; reprint, Katowice 1990.

9 See M. Mudryj, Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, pg. 174.

10 K. Grodziska, Miasto jak brylant…, pg. 193.

11 See e.g. J. Tomaszewski, Ojczyzna nie tylko Polaków, Warszawa 1985 – Lwów is presented as a centre of Polish, Ukrainian, Armenian culture.

12 See. A. Redzik, Szkic z dziejów szkolnictwa wyższego we Lwowie, „Niepodległość i Pamięć”, no. 24, 2006, pg. 93-109.

13 In late 19th century national exhibitions and in the Second Polish Republic International Eastern Fair played an important role in the life of Lwów

14 In the time of Galicia autonomy and the Second Polish Republic Lwów had the most attorneys in the country, a couple of excellent law periodicals and most importantly the excellent Law Department at the John Casimir University, where luminaries of Polish law worked: Juliusz Makarewicz, Ernest Till, Roman Longchamps de Berier, Aleksander Doliński, Stanisław Starzyński, Ludwik Ehrlich, Kamil Stefko, Kazimierz Przybyłowski, Oswald Balzer, Władysław Abraham, Leon Piniński and others. See inter alia A. Redzik: Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946, Lublin 2006; Z dziejów adwokatury lwowskiej, „Palestra” 2006, no. 9-10, pg. 157-165.

 


Adam Redzik PhD (born 1977) – historian and lawyer. Works in the Institute of Social Prevention and Resocialisation, University of Warsaw and in the Faculty of Law and Administration, Cardinal Stefan Wyszyński University. He used to be a scholarship holder at the European College of Polish and Ukrainian Universities.


 

Photo of the publication Lwów als Erinnerungsort der Polen. Einige Reflexionen über Lemberg im polnischen Bewusstsein
Adam Redzik

Lwów als Erinnerungsort der Polen. Einige Reflexionen über Lemberg im polnischen Bewusstsein

20 August 2011
Tags
  • Polen
  • Lemberg
  • Ukraine
  • Erinnerungsort
  • Gedächtnis

Am Anfang des 20. Jahrhunderts rechnete Tadeusz Boy-Żeleński Lwów/Lemberg (ukrainisch L’viv) zu den wichtigsten Städten der Polen. Er dichtete:

Kraków, Warszawa i nasz Lwów prastary

Krakau, Warschau und unser Benjamin,    

   

Ten beniaminek wszystkich polskich serc,

Der Polen liebes Lemberg, das besteht seit Äonen,

   

Naszego ducha wszak to trzy filary,

Unseres Geistes der Stützpfeiler drei,

   

Naszej kultury tyleż dzielnych twierdz.[1]         

Und unsrer Kultur drei trutzige Bastionen. 

 

 

     

Als Boy sein „Lied über unsere Hauptstädte“ verfasste, war Lwów die bedeutendste Stadt der Polen. Dort befanden sich die wichtigsten Einrichtungen des politischen, wissenschaftlichen und kulturellen Lebens. Die Universität trug zwar noch den Namen Kaiser Franz’ I., berief sich aber schon ausdrücklich auf den Gründungsakt König Johann Kasimirs vom Januar 1661 und, noch viel wichtiger, sie stand in nichts der ehrwürdigen Jagiellonischen Alma Mater in Krakau nach, ja sie übertraf diese auf vielen Gebieten. Ähnlich verhielt es sich mit dem Stadttheater, dessen wunderbares Gebäude nach einem Entwurf von Zygmunt Gorgolewski auf der Überbauung des Flusses Pełtew/ Poltwa stand; ähnlich in der Literatur, der sich in der damaligen „Hauptstadt des Polentums“ Gabriela Zapolska, Władysław Bełza und Maria Konopnicka widmeten, und in der Generation zuvor Aleksander Fredro, Jan Lam, Józef Ignacy Kraszewski, Walery und Władysław Łoziński und Seweryn Goszczyński. Ebenso war es in der Kunst, denn immerhin wählten über viele Jahre hervorragende Maler Lemberg zum Wohnsitz, wie Juliusz Kossak, Henryk Rodakowski, Jan Styka oder Artur Grottger. Letzterer pflegte zu sagen: „Ich liebe mein kleines Lemberg und gestatte nicht, etwas schlechtes darüber zu sagen.“ Von den zahlreichen großartigen Bildhauern seien nur erwähnt Julian Markowski, Antoni Popiela, Tadeusz Barącz, und von den gefragten Architekten Julian und Alfred Zachariewicz.

Schon in früheren Jahrhunderten hieß es von Lemberg, es sei „Schild und Wall“, die „hervorragende Festung der Rzeczpospolita“, „die führende Stadt der ruthenischen Wojewodschaft“, der „Schirm der Rzeczpospolita gegen ihre Feinde“. Später wurde Lemberg von Staatschef Józef Piłsudski für seinen hervorragenden Beitrag zur Wiedergeburt Polens und im Polnisch-Sowjetischen Krieg von 1919–1920 mit dem Silbernen Kreuz des Ordens Virtuti Militari ausgezeichnet. Wie könnte man einen solchen Ort einfach vergessen? Wie ihn aus dem polnischen Bewusstsein, dem polnischen Gedächtnis entfernen, war doch Lemberg sechshundert Jahre lang eine Stadt mit überwiegend polnischer Bevölkerung? Es war auch eine der Hauptstädte Polens – war denn nicht etwa das Kronland Galizien und Lodomerien seit den sechziger Jahren des 19. Jahrhunderts ein polnisches Land? Es besteht kein Zweifel, dass in Sprache, Kultur und Gesellschaft der polnische Anteil dominierte, auch wenn sich zugleich die ukrainische Sprache und Kultur entwickelten.

Subjektivität ist eines der wichtigsten Charakteristika der individuellen Erinnerung. An dasselbe Ereignis erinnern sich verschiedene Zeugen auf sehr unterschiedliche Weise. Daneben spricht man auch vom kollektiven Gedächtnis, das zweifellos von der individuellen Erinnerung abhängt, aber auch vom nationalen Gedächtnis, vom staatlichen Gedächtnis, vom Gedächtnis der Generationen usw. Was ist das kollektive Gedächtnis in Bezug auf Orte wie Lemberg? Können wir heute noch über eine polnische Erinnerung an Lemberg sprechen, wo doch die Generation abtritt, die noch ein „polnisches Lemberg“ erlebt hat? Schließlich wird das Lemberg derer, die es nach 1939 bzw. nach 1946 gesehen haben, ein ganz anderes sein als das Lemberg derer, die es in der Vorkriegszeit kannten. Trotzdem bleibt eine Erinnerung an die Stadt zurück. Generationen von Zeitzeugen des polnischen Lemberg haben dafür gesorgt, dass trotz der Verbote in der volkspolnischen Zeit ihr Bild der Stadt an die Nachfahren weitergegeben wurde.

Oft war es das Bild eines verlorenen Paradieses, denn die Sehnsucht nach der Heimatstadt, aus der man vertrieben worden war, verstärkte den Gram und idealisierte zugleich die Stadt. Dennoch wird Lemberg im Bewusstsein der jüngeren polnischen Generationen eine etwas andere Stadt sein. Immer jedoch eine einzigartige, deren Besonderheit vielleicht mit seiner Lage im „Schatten der Grenzen“ oder auch in der Erinnerung an den einstigen kulturellen Schmelztiegel zu suchen ist.

Die Generation der Zeitzeugen des polnischen Lemberg wird sich an die Stadt immer mit Rührung erinnern, als an etwas sehr teures, das mit Gewalt genommen wurde. Zugleich wird sie stets ein wichtiges oder sogar das wichtigste Zentrum für Wissenschaft und Kultur sein und der Ort des Heldentums der polnischen „Adlerjungen“ bleiben, jener Schüler und Studenten, die Lemberg 1919 im polnisch-ukrainischen Krieg verteidigten. Von diesem Lemberg schrieben Zbigniew Herbert und Marian Hemar.

Die im kommunistischen Polen aufgewachsene Generation nimmt die Hauptstadt von Ostkleinpolen als Bastion des Polentums in dem „magischen“ Grenzland wahr, als „eine Polen immer treue Stadt“. Zugleich weiß sie, dass Lemberg ein gewichtiges Zentrum der ukrainischen Nationalbewegung war. Merkwürdigerweise ist auch für diese Generation Lemberg ein „verlorenes Paradies“ und die wichtigste Stadt Polens zwischen den Weltkriegen, die von beiden Besatzern auf die Probe gestellt wurde. Diese Sichtweise auf Lemberg, gepflegt von der „verdorbenen“ Generation in den Schulen Volkspolens, beweist, dass die Versuche fehlgeschlagen sind, die Stadt als eine ukrainische hinzustellen. Solche Versuche, die damals unternommen wurden, schlossen das Verbot ein, Forschungen zur Geschichte von Lemberg und anderer von der UdSSR annektierter Städte anzustellen.

Der Blick der jüngsten Generation, die bereits im freien Polen aufgewachsen ist, ist wieder ein ganz anderer. Die meisten identifizieren Lemberg mit dem Friedhof der Lemberger „Adlerjungen“, wozu der von den Medien umfassend kolportierte Konflikt um die Wiedereröffnung des Friedhofs beigetragen hat. Manche wissen etwas über die Anfänge der polnischen Pfadfinderbewegung, über die ersten polnischen Sportvereine und über Kazimierz Górski, den in Lemberg geborenen legendären Fußballtrainer der polnischen Nationalmannschaft. Ein Teil dieser Generation assoziiert Lemberg mit der Ukraine, ein anderer mit dem „polnischen Charakter des östlichen Grenzlandes“.

So wie sich das kollektive Gedächtnis ändert, so werden sich auch die Erinnerungsorte ändern. Solange eine Nation existiert, muss ihr kollektives Gedächtnis bestehen, aber dieses Gedächtnis ist nicht unveränderlich. Lemberg als Erinnerungsort entwickelt sich fort. Die historischen Konflikte verwischen sich mit der Zeit, und an ihre Stelle treten Momente, welche die Menschen einander näher bringen. So kann Lemberg verbinden, und nicht mehr trennen. Dafür besitzt es hervorragende historische Voraussetzungen. Dazu sind nur eine kluge Geschichtspolitik und Zeit vonnöten. Es ist vorstellbar, dass in einigen Jahrzehnten ein Ort wie der Friedhof der „Adlerjungen“ eine Brücke zwischen dem polnischen und dem ukrainischen Volk schlagen wird, als ein Erinnerungsort des Kampfes der Jugend gegen das Böse.

Lassen Sie uns zum Schluss darüber nachdenken, welchen Stellenwert Lemberg im Bewusstsein der Polen haben sollte. Sollen wir Lemberg aus dem Blickwinkel des Łyczaków-Friedhofs, wo prominente Vertreter der polnischen Kultur ruhen, und des Friedhofs der „Adlerjungen“ erinnern? Sicher ja, aber nicht nur. Denn Lemberg war einerseits eine Stadt der nationalen Konflikte, andererseits aber, und das ist heute wichtiger und zu betonen, eine, nach den Worten von Stanisław Wasylewski, „sehr angenehme Stadt“. „Ein Garten inmitten des Paradieses“ nennt sie der Bericht von Martin Grüneweg von der Wende vom 16. zum 17. Jahrhundert und in den Briefen von Kornel Makuszyński erscheint sie als „eine Stadt, die immer lächelt“. In den dreißiger Jahren des 20. Jahrhunderts nahm ein ausländischer Besucher, der Korrespondent des „National Geographic“, Lemberg als angenehme und tolerante Stadt wahr. An anderer Stelle wird sie gepriesen als „eine Stadt wie ein Brillant“.

Wir sollten Lemberg vor allem als Stadt betrachten, in der verschiedene Nationen, Religionen und Kulturen gemeinsam lebten: Polen, Juden, Ukrainer, Armenier, Deutsche, Tschechen, Magyaren, Russen und andere; und als bedeutendes Wissenschaftszentrum der Zweiten Republik mit der hervorragenden Johann-Kasimir-Universität, an der sich verschiedene wissenschaftliche Schulen bildeten. Wir dürfen das Lemberger Polytechnikum nicht vergessen, ebenso wenig andere Lemberger Hochschulen, wie die Akademie für Veterinärmedizin oder die Außenhandelsakademie. In Lemberg wurde zudem im Jahre 1911 durch Andrzej und Olga Małkowski die erste Organisation der polnischen Pfadfinder gegründet.

Lemberg sollte ein „Garten inmitten des Paradieses“ nicht nur für die Ukrainer und Polen, sondern für jeden werden, der sich mit der Stadt verbunden fühlt, wie der Verfasser dieser Zeilen, der keinerlei familiäre Beziehungen zu Lemberg hat und die Stadt nicht von den Erzählungen seines Großvaters her kennt, sondern daher, dass er viele Monate dort gewohnt und diese ungewöhnliche Stadt so kennen gelernt hat.

Aus dem Polnischen von Andreas R. Hofmann

1 Tadeusz Boy-Żeleński, Pieśń o naszych stolicach i jak je opatrzność obdzieliła [Ein Lied über unsere Hauptstädte und wie die Vorsehung sie bedacht hat], 1907.


Dr. Adam Redzik (geb. 1977) – Historiker und Jurist. Arbeitet im Institut für Sozialprophylaxe und Resozialisierung der Universität Warschau, sowie an der Fakultät für Recht und Verwaltung der Kardinal-Stefan-Wyszynski-Universität. Er war Stipendiat des Europäischen Kollegiums Polnischer und Ukrainischer Universitäten.


Photo of the publication Lwów (Lemberg) mint a lengyelek emlékhelye - néhány gondolat a lengyelek Lwów-tudatáról
Adam Redzik

Lwów (Lemberg) mint a lengyelek emlékhelye - néhány gondolat a lengyelek Lwów-tudatáról

20 August 2011
Tags
  • emlékezés helye
  • emlékezet
  • Lengyelország
  • lengyelek
  • ukránok
  • Lemberg
  • Sasfiókok temetője'

A XX. század elején Tadeusz Boy-Żeleński Lwówot a legfontosabb lengyel városok közé sorolta. Ezt írta:                             

„Krakkó, Varsó és a mi patinás Lwówunk,

Minden lengyel szív benjáminja,

Szellemünknek oszlopa ez a három,

Kultúránknak pedig erős bástyái”[1].

 

Abban az időben, amikor Boy verse megszületett, Lwów a lengyelek első számú városa volt. Itt volt a lengyel politikai, tudományos és kulturális élet legfőbb központja. Az egyetem, amely még I. Ferenc császár nevét viselte, már a János Kázmér király által 1661 januárjában kiadott alapítólevélre hivatkozott, és – ami a legfontosabb – tudományos szintje nem maradt el a régi Jagelló Egyetemtől, sőt számos területen jelentősen meg is előzte azt.

Hasonlóan állt a dolog a Zygmunt Gorgolewski tervei szerint felépített színházzal, melynek épülete lefedte a lwówi Pełtew folyócskát; az irodalommal, amelyet az akkori „lengyelség fővárosában” Gabriela Zapolska, Władysław Bełza és Maria Konopnicka alkotott, vagy kicsit korábban Aleksander Fredro, Jan Lam, Józef Ignacy Kraszewski, Walery, Władysław Łozińscy és Seweryn Goszczyński, illetve a képzőművészettel. Lwówhoz kötődtek hosszú éveken át olyan nagyszerű festők, mint Juliusz Kossak, Henryk Rodakowski, Jan Styka, vagy Artur Grottger. Ez utóbbi mondogatta „szeretem ezt az én Lwówomat és semmi rosszat nem engedek rá mondani”[2]. A számos kiváló szobrász közül elég megemlíteni Julian Markowskit, Antoni Popielat, Tadeusz Barączot, a kitűnő építészek közül pedig Julian és Alfred Zachariewiczet.

Már a korábbi századokban írták Lwówról, hogy az „bástya és védőfal”, „a Köztársaság legjelentősebb védővára”, „az orosz vajdaság legélenjáróbb városa”, „a Köztársaság ellenségeivel szembeni védelem” stb.[3] Később Lwów kapta meg az állam vezetőjétől, Józef Pilsudskitól 1920. november 20-án a Virtuti Militari érdemrend ezüst keresztjének kitüntetését Lengyelország újjászületéséhez és az 1919-1920. évi lengyel-bolsevik háborúhoz való kiváló helytállásáért. Hogyan is lehetne egy ilyen várost elfelejteni? Hogyan lehetne eltüntetni a lengyel tudatból, a lengyel emlékezetből? Hiszen több mint hatszáz évig volt domináns központ, főként lengyel élettel teli, egyike a lengyel fővárosoknak - hiszen a Galíciai és Lodomériai Királyság nem volt a XIX. század hatvanas éveitől lengyel ország? Semmi kétség nem fér hozzá, hogy a lengyel nyelv, kultúra és társadalom volt a domináns, habár egyidejűleg fejlődött az ukrán kultúra és nyelv is.

Az emlékezet, jól tudjuk, illékony tud lenni. Nem mindenre emlékszünk, ami bekövetkezett az életünkben. Nem is mindenre akarunk emlékezni. Azt is mondják időnként, hogy az emlékezet szelektív. Az egyéni emlékezet egyik legfontosabb tulajdonsága a szubjektivitás. Még ugyanaz az esemény is különféleképpen rögzítődik az abban résztvevők emlékezetében. Az egyéni emlékezeten kívül beszélünk még közösségi – kétségtelenül az egyéni emlékezettől függő emlékezetről, továbbá nemzeti emlékezetről; állami emlékezetről; a nemzedékek emlékezetéről stb. Milyen ez az emlékezet olyan helyekre vonatkozóan, mint Lwów? Beszélhetünk-e ma a Lwówra vonatkozó lengyel emlékezetről, amikor elmegy azoknak a nemzedéke, akik emlékeznek a „lengyel Lwówra”[4]. Hiszen Lwów azoknak az emlékezetében, akik látták azt 1939/1946 évek után, eltérő lesz attól a Lwówtól, azokétól, akik emlékeznek még rá a II. világháború előtti időkből. Ennek ellenére a városról szóló emlékezet fennmarad. A lengyel Lwówra emlékezők nemzedéke vigyázott arra – a Lengyel Népköztársaság időszakában érvényes tiltás ellenére–, hogy továbbadja ennek a városnak a képét. Gyakran ez az „elvesztett paradicsom” képe volt, mert a szülőváros utáni vágyakozás, ahonnan elűzték őket, felerősítette a haragot, de egyidejűleg idealizálta is a várost. Ennek ellenére Lwów a lengyelek egymást követő nemzedékeinek emlékezetében kissé más város lesz. Ugyanakkor mindig különleges marad: különlegessége lehetséges, hogy a „határok árnyékában”[5], vagy talán a „kulturális tégely” tudatában található, melyet egykor kialakított.

A lengyel Lwówra emlékező nemzedék számára a város most már örökre az indulatok és a sóhajok tárgya marad,  a legdrágább, a gonosz erő által elvett[6] valami. Egyidejűleg fontos sőt, a legfontosabb tudományos és kulturális központ (egyetem, műegyetem, rádió, színház) és a fiatal lengyel „Sasfiókok” hősies tettének színtere. Ilyen Lwówról írt többek között Zbigniew Herbert és Marian Hemar. Ilyen Lwów létezik az ő tudatukban.

A Lengyel Népköztársaságban felnevelt nemzedék a Keleti Kis-Lengyelország (Małopolska Wschodnia) fővárosára úgy tekint, mint a lengyelség bástyájára a „mágikus” Határvidéken (Kresy), a „Lengyelországhoz mindig hű városra”, erős tudományos és kulturális központra. Egyidejűleg emlékszik, hogy ez az ukrán nacionalizmus  szilárd központja volt. Csodálatos módon, Lwów ezen nemzedék számára is a „misztikus elvesztett paradicsom” és a legfontosabb város a két világháború közötti Lengyelországban, amely megszenvedte mindkét megszállót. Ez a Lwów-kép a Lengyel Népköztársaságban felnevelt, „fertőzött” nemzedék képviselőiben azt bizonyítja, hogy nem hoztak eredményt a Lwówot orosz, ukrán városnak bemutató kísérletek, pedig akkoriban a város (mint a többi, a Szovjetunióhoz csatolt város) történetének kutatását tiltották.

Teljesen másképp tekint Lwówra a legfiatalabb, már a szabad Lengyelországban felnevelt nemzedék. A többség azonosítja Lwówot a Sasfiókok temetőjével, amihez hozzájárult a médiákban széles körben bemutatott konfliktus a temető megnyitása körül[7]. Bizonyos részük tud a lengyel cserkészség kezdeteiről, az első lengyel sportklubokról és Kazimierz Górskiról, aki Lwówban született legendás lengyel futballedző volt. E nemzedék egy része szerint Lwów Ukrajnához kapcsolódik, másik része szerint „a Határvidék lengyelségéhez”.

Ahogyan változik a közösségi emlékezet, úgy fognak változni az emlékhelyek is. Ameddig létezik a nemzet, léteznie kell a közösségi emlékezetnek is, de ez az emlékezet nem állandó. A Lwówra, mint emlékhelyre vonatkozó emlékezet fejlődik. A történelmi konfliktusok idővel elhalványulnak, helyüket olyan elemek foglalják el, amelyek közelítenek. Lwów nemcsak megosztani, hanem összekötni is képes. Kiváló történelmi feltételekkel rendelkezik ehhez. Csupán bölcs történelempolitikára és egy bizonyos időre van szükség.  Elképzelhető, hogy néhány évtized múlva a Sasfiókok temetője kapcsot képez majd a lengyel és az ukrán nép között, mint a fiatalok harcának emlékhelye az agresszív bolsevizmusban megtestesülő rossz ellen.

Befejezésül, gondolkozzunk el arról, milyen helyet kellene betöltenie Lwównak a lengyelek tudatában? Vajon Lwówra a Łyczakowski temető és a Lwówi Sasfiókok temetője prizmáján keresztül kell tekintenünk? Minden bizonnyal igen, de nem kizárólag. Mert Lwów, az egyik oldalról a nemzeti konfliktus városa, de a másik – ma fontosabb és hangsúlyozásra méltó – oldalról idézve Stanisław Wasylewski[8 ] művének címét „nagyon kellemes város”, Marcin Grünewegnek a tizenhatodik és a tizenhetedik század fordulójáról való beszámolója szerint „paradicsomi lugas”[9], és Kornel Makuszynski leveleiben „mindig mosolygó város”[10]. Még a XX. század harmincas éveiben is kellemes és toleráns városnak látta Lwówot a külföldi „National Geographic” tudósítója. Mit lehetne hozzátenni – olyan a „város, mint egy gyémánt”.

Sokkal nagyobb figyelmet kellene szentelnünk Lwównak, mint olyan központnak, ahol együtt éltek különféle nációk, vallások, kultúrák[11]: lengyelek, zsidók, ukránok, örmények, németek, csehek, magyarok, oroszok és mások; vagy mint a II. Köztársaság legerősebb tudományos központja a kiváló János Kázmér Egyetemmel, amelyben tudományos iskolák jöttek létre: matematikai (Hugo Steinhaus, Stefan Banach), filozófiai (Kazimierz Twardowski), történelmi (pl. Ksawery Liske, Szymon Askenazy, Stanisław Zakrzewski), jogi (többek között: a Lwówi Juliusz Makarewicz büntetőjogi iskolája, a lwówi Ernest Till magánjogi iskola, Władysław Abraham kánonjogi iskolája, Oswald Balzer lengyel jogtörténeti iskolája). Nem felejthetjük el a Lwówi Műegyetemet (Politechnika), amelynek professzora volt a kiváló tudós és politikus Ignacy Mościcki (1926-1939 között a Lengyel Köztársaság államelnöke) és Kazimierz Bartel (három alkalommal miniszterelnök: 1926, 1928-1929, 1929-1930), valamint a többi lwówi főiskolát, mint az Állatorvosi Akadémia vagy a Külkereskedelmi Akadémia.[12].

Lwównak úgy is meg kell jelennie, mint a kultúra központja, amely rendelkezik egy kiváló színházzal, rádióval (amely a háború előtti Lengyelországban a legnépszerűbb műsort sugározta – „Lwów Vidám Hullámhossza” Wiktor Budzyński szövegeivel és olyan kitűnő komikusokkal, mint például Kazimierz Wajda „Szczepek” és Henryk Vogelfänger „Tońek”), sportszervezetekkel, ezen belül a legrégibb lengyel sportklubokkal (mint az 1903-as „Czarni Lwów” és az 1904-es „Pogoń Lwów”), továbbá szerteágazó művészeti és irodalmi élettel, amelynek kiváló moderátora és kritikusa volt a felejthetetlen Ostap Ortwin, és olyan kiváló szerzők tartoztak társalkotói közé, mint Jan Kasprowicz, Henryk Zbierzchowski, Leopold Staff, Kornel Makuszyński, vagy a lwowi alkotókkal kapcsolatban lévő drohobi mester, Bruno Schulz. Lwówban kelt életre a lengyel cserkészet, amelyet 1911-ben alapított meg Andrzej és Olga Małkowski. Azt sem lehet figyelmen kívül hagyni, hogy Lwów fontos helynek számított a kőolajiparban (Lwówban kőolaj finomítással is foglalkoztak és Ignacy Łukasiewicz valamint Jan Zeh itt találta fel a petróleumlámpát), továbbá a kereskedelemben[13], ezenkívül itt működött a legfontosabb lengyel jogi központ[14].

Lwównak „paradicsomi lugasnak” kell lennie nemcsak az ukránok és a lengyelek, hanem mindenki számára, aki valamilyen módon kötöttséget érez a várossal, mint ezen sorok írója, akinek semmilyen családi kötöttsége nincs Lwówval, nem a nagyapja elbeszéléseiből ismeri a várost, hanem saját, többhónapos ott-tartózkodása és ennek a különleges városnak a megismerése folytán.

 


 

Dr. Adam Redzik (szül. 1977) – történész és jogász. A Varsói Egyetem Társadalmi Megelőzés és Reszocializáció Intézetében, valamint a varsói Stefan Wyszyński Bíboros Egyetem Jogi és Közigazgatási Karán dolgozik. A Lengyel és Ukrán Egyetemek Európai Kollégiumának ösztöndíjasa volt.


 

1 T. Boy-Żeleński: Pieśń o naszych stolicach i jak je opatrzność obdzieliła. 1907.

2 Forrás: S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto [reprint] Katowice, 1990. 2. o.

3 Lásd K. Grodziska, Miasto jak brylant… Księga cytatów o Lwowie. Kraków, Universitas. 2007.

4 K. Karolczak, Polska pamięć o Lwowie…, „Palestra” 2006. 9-10 sz., 153-154. o.

5 Érdemes összehasonlítani Marian Mudre művével – Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic. „Palestra” 2006. 9-10 sz., 166-174. o.

6 A lengyel Lwów utolsó éveiről lásd többek között G. Mazur, J. Skwara, J. Węgierski, Kronika. 2350 dni wojny i okupacji Lwowa, 1 IX 1939 – 5 II 1946, Katowice, 2007.

7 A Sasfiók - Orląt temetőről lásd többek között: S. Nieciaja, Cmentarz Obrońców Lwowa, Wrocław, 1990.; J. W. Wingralek, Tam, gdzie lwowskie śpią Orlęta, Warszawa, 2001.; M. Gałęzowski, „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę…”, „Palestra 2007. 11-12 sz., 163-167. o.

8 Lásd S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, Poznań, [é.n.]; reprint, Katowice, 1990.

9 Lásd M. Mudryj, Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, 174. o.

10 idézet K. Grodziska, Miasto jak brylant…, 193. o.

11 Lásd pl. J. Tomaszewski, Ojczyzna nie tylko Polaków. Warszawa, 1985. – Lwów úgy jelenik meg a tanulmányban, mint lengyel, ukrán és örmény kulturális központ.

12 Lásd A. Redzik, Szkic z dziejów szkolnictwa wyższego we Lwowie, „Niepodległość i Pamięć”, 24 sz., 2006. 93-109. o.

13 Jelentős szerepet töltöttek be Lwów életében a XIX. század végétől az országos vásárok, vagy a II. Köztársaság idején a Nemzetközi Keleti Vásárok.

14 A galíciai autonómia és a II. Köztársaság idején Lwów rendelkezett a legnagyobb számú hazai ügyvéddel, néhány kiváló jogi szaklappal, de mindenekelőtt a János Kázmér Egyetem kitűnő Jogi Karával, amelyen a lengyel jogtudományok kiválóságai tanítottak, úgy mint Juliusz Makarewicz, Ernest Till, Roman Longchamps de Berier, Aleksander Doliński, Stanisław Starzyński, Ludwik Ehrlich, Kamil Stefko, Kazimierz Przybyłowski, Oswald Balzer, Władysław Abraham, Leon Piniński és mások. Lásd többek között: A. Redzik: Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946. Lublin, 2006.; Z dziejów adwokatury lwowskiej, „Palestra”, 2006. 9-10 sz., 157-165. o.

Photo of the publication Ľvov – multi-etnické mesto
Christoph Mick

Ľvov – multi-etnické mesto

20 August 2011
Tags
  • Lemberg
  • Ukraine
  • European Network Remembrance and Solidarity
  • Lviv
  • Multi-ethnism
  • History

Multi-etnický Ľvov?

Už od založenia mesta žijú v Ľvove spoločne príslušníci rôznych etník a náboženstiev. Mierová koexistencia a vzájomné kultúrne obohacovanie ako aj ostré a niekedy až násilné konflikty sú dve strany jeho histórie.

Už po celé stáročia bolo vyvažovanie záujmových protikladov v tomto meste viac než dosť ťažké. Avšak Ľvov mal ešte jeden ďalší problém, ktorý v 19. storočí a v prvej polovici 20. storočia sťažoval mierové riešenie konfliktov.

Toto mesto ležalo na priesečníku imperiálnych a národných snáh. Ani Poliaci a ani západní Ukrajinci si svoj národný štát bez Ľvova nevedeli predstaviť. Rakúsko-Uhorsko sa nechcelo vzdať hlavného mesta svojej korunnej krajiny, ruský cár videl v tomto výbežku Kyjevskej Rusi svoje patrimónium, nacistické Nemecko chcelo počas Druhej svetovej vojny vybudovať z Ľvova germánsku baštu na slovanskom východe a Stalin prehlásil toto mesto a okolitý región za sovietsku Ukrajinu.

V 20. storočí ovládali všetci jeho nárokovatelia toto mesto minimálne jedenkrát. A ktokoľvek bol práve pri moci, každý začal zaberať verejný priestor svojimi vlastnými symbolmi. Ulice dostali nové mená, predchádzajúe pamätníky boli zbúrané a nové boli postavené, zriadené boli nové cintoríny, ktoré boli neskôr zase zničené. Ľvov bol imperiálne a národne predekorovaný a prelakovaný. Toto mesto dostalo aj nové dejiny, na ktoré si každý legitimoval svoj nárok a ktoré vytláčali život iných skupín a ich podiel na kultúre a histórii mesta na okraj.

Ľvov ako miesto spomienok „dobrej“ Habsburskej monarchie

Boj o pamätníky a názvy ulíc začal ešte dlho pred Prvou svetovou vojnou. Poľské elity využili po roku 1867 svoje možnosti, aby si vybudovali svoju dominanciu. Univerzita v meste bola polonizovaná a zriaďovali sa poľské školy. Zakladali sa banky a družstvá, slávnostne sa sprístupňovali pamätníky na pamiatku poľských básnikov, politikov, kráľov a hrdinov a ulice dostávali poľské názvy. Židovské sebavedomie sa prejavovalo v stavbách pôsobivých synagóg, ktoré nacisti neskôr takmer všetky zničili. Dnes už len plakety pripomínajú význam tejto židovskej obce. Všetko ukrajinské – s výnimkou grécko-katolíckych kostolov a budov ukrajinských organizácií – bolo čo najviac vytlačené z verejného priestoru.

Dnešná habsburská nostalgia je čiastočne oprávnená. Pri všetkej „haličskej chudobe“ boli posledné desaťročia pred Prvou svetovou vojnou neporovnateľne lepšie ako všetko to, čo nasledovalo neskôr. Zatiaľ čo na vidieku – predovšetkým počas volebných bojov a roľníckych štrajkov – tiekla krv, sa konflikty v Ľvove spravidla riešili mierovo. Avšak ani tmavé stránky rakúskeho panstva počas Prvej svetovej vojny nesmú upadnúť do zabudnutia, kedy rakúske úrady nechali popraviť tisícky Ukrajincov ako domnelých ruských špiónov a desaťtisíce ďalších uväznili v internačných táboroch.

To však doteraz neuškodilo habsburskej renesancii. Rakúske dedičstvo sa tu dá dobre využiť aj v turizme. Reštaurácie sú vyzdobené podľa vzoru cisárskej a kráľovskej habsburskej monarchie, portréty cisára Františka Jozefa visia na stenách a kaviarne sa všade pokúšajú naviazať na rakúske tradície.

Obrana Ľvova – „Novembrový čin“ – pogrom

V populárnej poľskej predstave o Ľvove ako Antemurale Christianitatis, teda ako bašty Poľska a kresťanstva, tu bola Európa chránená nielen proti Mongolom, Turkom a Tatárom ale aj proti Kozákom, neskôr proti Rusom a bolševikom. V poľsko-ukrajinskej vojne o východný Halič v rokoch 1918/19 bol tento vzor uplatnený aj na ukrajinské vojenské oddiely. Západoukrajinskí politici však mali pocit, že sa nachádzajú na nesprávnej strane múru a interpretovali zánik Kyjevskej Rusi pod náporom Mongolov a rozbitie ukrajinskej štátnosti pod údermi Červenej armády ako tragickú obeť, ktorú priniesol ukrajinský národ pre záchranu Európy. Tieto predstavy o Antemurale ako bašte by síce mohli slúžiť ako spoločné poľsko-ukrajinské miesto spomienok, avšak vzhľadom na protiruské a kultúrno-bojové konotácie to nie je nevyhnutne žiadúce.

November 1918 je kľúčom k porozumeniu konfliktov v Ľvove a vo východnom Haliči v medzivojnovom období. Pre Židov bol tento november nerozlučne spojený so spomienkou na pogrom, ktorému nebolo nijako možné pripísať pozitívny význam. Ľvovskí Židia tým boli v centrálnom bode – v obrane Ľvova – vylúčení z poľského spomienkového spoločenstva. Naproti tomu vytvorili Ukrajinci celkom vedome svoje vlastné spomienkové spoločenstvo a vytvorili si za nepriaznivých rámcových podmienok miesta spomienok, ktoré mali povzbudzovať ukrajinský patriotizmus. Pokusy umiernených politikov na oboch stranách o nájdenie mierového riešenia ešte v novembri 1918 boli v rozpálenej atmosfére medzivojnového obdobia vnímané takmer ako vlastizrada. Nemohlo by bližšie zaoberanie sa s týmito vyrovnávacími snahami poukázať na jestvujúce civilné alternatívy, ktoré boli neskôr prekryté hrozivou metaforikou hrdinov a obetí?

Poľsko-ukrajinská konkurencia interpretácie dodnes prejavuje svoje účinky, zatiaľ čo židovská spomienka na pogrom v dňoch 22. až 24. novembra 1918 je úplne prekrytá zavraždením Ľvovských Židov počas Druhej svetovej vojny. Pri príležitosti 80. výročia tak zvaného „novembrového činu“ (Lystopadovyj čyn) – prevzatia moci vo východnom Haliči a založenia Západoukrajinskej ľudovej republiky – sa v Ľvove konali nákladné spomienkové akcie.

Druhá svetová vojna

Keď sa dnes tematizujú interetnické vzťahy v Ľvove počas Druhej svetovej vojny, odlišujú sa tieto interpretácie navzájom od seba takisto intenzívne ako sa počas medzivojnového obdobia odlišovali interpretácie novembra 1918: po nejakom nadnárodnom spomienkovom mieste nie je ani stopy. Ukrajinskí autori sa otázke o účasti Ukrajincov na pogromoch a o role ukrajinskej pomocnej polície radi vyhýbajú alebo poukazujú na údajnú kolaboráciu Židov so sovietskou mocnosťou. Židovskí autori memoárov naproti tomu robia Poliakom a Ukrajincom silné výčitky a obviňujú ich, že nepomohli alebo že sa dokonca na genocíde zúčastnili. Tieto rôzne skúsenosti mali aj dôsledky na spomienky. Vo vzťahu k Druhej svetovej vojne preto nejestvuje len dvojitá, ale dokonca trojitá spomienka na vojnu.

Po dosiahnutí nezávislosti v roku 1991 sa západní Ukrajinci snažili o odstránenie aspoň tých najnápadnejších symbolov ich príslušnosti k Sovietskemu zväzu. Leninov pamätník zmizol okamžite a aj iné symboly sovietskeho panstva boli rýchlo odstránené. Neporušené ostali momumenty, ktoré pripomínali víťazstvo Červenej armády ako aj pohrebné pole Červenej armády. Zároveň si mestské úrady nenechali ujsť príležitosť, aby pohnevali svojho veľkého suseda a pomenovali jednu ulicu v centre mesta po Džocharovi Dudajevovi, ktorý podporoval odtrhnutie Čečenska od Ruskej federácie.

Resumé

Ľvov sa má z miesta konfliktov v poľsko-ukrajinských vzťahoch premeniť na miesto poľsko-ukrajinského zmierenia a kooperácie. Symbolom tohto úsilia tu je poľský vojenský cintorín pre padlých v poľsko-ukrajinskej vojne v rokoch 1918/19. Na jeho obnovení sa dohodli prezidenti Poľska a Ukrajiny bez vyžiadania súhlasu Ľvovských úradov alebo jeho obyvateľstva. Jeho verná originálna rekonštrukcia však stroskotala na lokálnom odpore a dokonca boli potrebné isté dodatočné úpravy, aby bol tento projekt pre Ľvovských Ukrajincov vôbec znesiteľný. Ako kontrapunkt bol pred spomínaným poľským vojenským cintorínom umiestnený ukrajinský pamätník a vybudovaný spomienkový komplex, ktorý obsahuje niekoľko problematických elementov národnej mytológie obetí.

Rekonštrukcia poľského vojenského cintorína je na jednej strane nádejným znamením, na strane druhej však spor ohľadne jeho podoby ukazuje, aké ťažké je vytvoriť z Ľvova nadnárodné miesto spomienok. Príliš dôležité je toto mesto pre národné sebachápanie západných Ukrajincov a ich umiestnenie v ukrajinskom národnom štáte.

Šanca, urobiť z Ľvova miesto zmierenia, by tu bola. Na to je ale potrebné, aby predchádzajúce konflikty v meste a okolo mesta, holokaust a vzájomné vraždenie Poliakov a Ukrajincov počas Druhej svetovej vojny neupadli do zabudnutia.

Dnes tu predstavujú Rusi najväčšiu národnostnú menšinu. Tak, ako kedysi medzi Poliakmi a Ukrajincami sa aj hranice medzi Rusmi a Ukrajincami prelínajú. Časté sú zmiešané manželstvá a je zakaždým neisté, pre ktorú kultúru sa deti z takýchto manželstiev rozhodnú. Bolo by však naivné popierať jestvujúci konfliktný potenciál.

V Ľvove koexistujú, konkurujú a prelínajú sa stopy a symboly rôznych vládnych mocí ako aj rôznych etnických a náboženských skupín. Nad všetkým akoby ležal ukrajinský plášť, cez ktorý však prenikajú aj všetky iné vplyvy, ktoré sa dnes dokonca aj vedome odkrývajú. Začalo to habsburskou vlnou, teraz možno pozorovať renesanciu židovskej a poľskej minulosti Ľvova. Prekryté hebrejské a poľské nápisy sa zase odkrývajú, aspoň jedna reštaurácia dekorovala svoje priestory s poľskými exponátmi a synagóga Zlatej ruže má byť opäť vybudovaná. Znak novej pospolitosti?

Photo of the publication Ľvov ako miesto pamäti Poliakov
Adam Redzik

Ľvov ako miesto pamäti Poliakov

20 August 2011
Tags
  • Lemberg
  • European Network Remembrance and Solidarity
  • Place of remembrance
  • Lviv

Na začiatku 20. storočia spisovateľ Tadeusz Boy-Żeleński zaradil Ľvov medzi najdôležitejšie poľské mesta. Písal:                              

„Krakov, Varšava i náš Ľvov prastarý,

Ten benjamínok všetkých poľských sŕdc,

Nášho ducha sú to predsa tri piliere,

Našej kultúry toľko statočných tvŕdz”[1].

 

V čase, keď vznikala pieseň Boya, Ľvov bol prvým mestom Poliakov. Tu mali sídlo hlavné poľské strediská politického, vedeckého a kultúrneho života. Univerzita, ktorá bola pomenovaná ešte podľa cisára Františka I. sa už výrazne odvolávala na akt založenia, ktorý vydal kráľ Jan Kazimierz v januári 1661, ale – čo je najdôležitejšie – jej vedecké postavenie nebolo ani trochu horšia ako starej, váženej univerzity „Wszechnicy Jagiellońskej, a v niektorých oblastiach bola dokonca výrazne lepšia.

Podobná situácia bola s divadelným životom - prekrásna budova divadla postavená podľa projektu Zygmunta Gorgolewského susedila s ľvovskou riečkou Pełtew; ďalej s literatúrou, ktorú vo vtedajšom „hlavnom meste poľskosti” tvorili o. i. Gabriela Zapolska, Władysław Bełza a Maria Konopnicka, o pred nimi Aleksander Fredro, Jan Lam, Józef Ignacy Kraszewski, Walery a Władysław Łozińscy a Seweryn Goszczyński, či s umením. S Ľvovom sa predsa na dlhé roky zviazali tak významní maliari ako Juliusz Kossak, Henryk Rodakowski, Jan Styka, alebo Artur Grottger. Ten posledný hovorieval „milujem to svoje Ľvovisko a nič zlé o ňom nedovolím povedať“ („kocham to moje Lwowisko i nič o nim złego powiedzieć nie pozwolę”[2]). Spomedzi znamenitých sochárov spomenieme len mená: Julian Markowski, Antoni Popiel, Tadeusz Barącza, a spomedzi vynikajúcich architektov Julian a Alfred Zachariewicz.

Už v skorších storočiach sa písalo o Ľvove, že je „terčom a múrom”, „najvynikajúcejšou tvrdzou Poľskej republiky”, „najlepším mestom ruského vojvodstva”, „Poľskej šľachtickej republiky proti nepriateľom ochranou”, a pod. („tarczą i murem”, „najznakomitszą warownią Rzeczypospolitej”, „miastem najprzedniejszym województwa ruskiego”, „Rzeczpospolitej przeciw wrogom osłoną”, etc).[3]   Neskôr, dňa 22. novembra 1920 náčelník štátu Józef Piłsudski vyznamenal mesto Ľvov strieborným krížom. Vyznamenanie Virtuti Militari – za vynikajúci vklad do obrodenia Poľska a za poľsko-boľševickú vojnu z rokov 1919-1920. Je možné na takéto mesto zabudnúť? Dá sa odstrániť z poľského vedomia, z poľskej pamäti? Predsa šesťsto rokov bol dominantným strediskom s poľským živlom, bol jedným z poľských hlavných miest – nebolo snáď Kráľovstvo Haliče a Lodomerie od šesťdesiatych rokov 19. storočia poľskou krajinou? Predsa nie je možné spochybniť, že poľský jazyk, kultúra a spoločnosť boli dominujúce, hoci zároveň sa rozvíjal ukrajinský jazyk a kultúra.

Pamäť, ako vieme, je prchavá. Nie všetko, čo sa udialo v našom živote, si pamätáme. Nie všetko si chceme pamätať. Niekedy sa hovorí, že pamäť je selektívna. Jednou z najdôležitejších charakteristík individuálnej pamäte je subjektívnosť. Dokonca tá istá udalosť sa rôznym spôsobom zapisuje v pamäti jej účastníkov. Okrem individuálnej pamäte sa hovorí tiež o kolektívnej – bezpochyby závislej na individuálnej pamäti, a taktiež o národnej, o štátnej pamäti, o pamäti generácie a pod.. Aká je táto pamäť vo vzťahu k takým miestam ako Ľvov? Či môžeme dnes hovoriť o poľskej pamäti o Ľvove, keď generácia tých, ktorí pamätajú „poľský Ľvov”, odchádza[4]. Predsa Ľvov v pamäti tých, ktorí ho videli po období 1939/1946 bude iný ako Ľvov tých, ktorí si ho pamätajú spred 2. svetovej vojny. Napriek tomu pamäť o meste ostane. Generácia pamätajúcich si poľský Ľvov sa postarala napriek zákazom v období PĽR (Poľská ľudová republika) o to, aby prenechala obraz toho mesta. Často to bol obraz strateného raja, clivoty za rodným mestom, čo vyvolávalo hnev, a zároveň idealizovalo mesto. Preto Ľvov bude vo vedomí jednotlivých generácii Poliakov iným mestom. Vždy však výnimočným, ktorého výnimočnosť sa možno nachádza v „tieni hraníc”[5], alebo tiež vedomí „kultúrneho víru”, aký tam kedysi panoval.

Pre generáciu pamätajúcu si poľský Ľvov mesto už navždy ostane predmetom silných citov a túžby, niečím najdrahším, odobratým nepriateľskou silou[6]. Zároveň to bude dôležité alebo najdôležitejšie vedecké a kultúrne stredisko (univerzita, vysoká škola technická, rozhlas, divadlo) a miesto hrdinského činu mladých poľských „Orląt” (Orlíčat). O takom Ľvove písali, okrem iných, Zbigniew Herbert a Marian Hemar. Taký Ľvov existuje v ich vedomí.

Generácia vychovávaná v PĽR vníma hlavné mesto východného Małopolska ako baštu poľskosti na „magických” východných (kresowych) hraniciach, „mesto vždy verné Poľsku”, (semper fidelis) významné vedecké a kultúrne stredisko. Zároveň si pamätajú, že bolo silným centrom ukrajinského nacionalizmu. Pre tú generáciu, na počudovanie, je Ľvov tiež „mystický stratený raj” a najdôležitejšie mesto v medzivojnovom Poľsku, poznačené dvomi okupantmi. Také nazeranie na Ľvov predstaviteľmi „nakazenej” generácie vychovanej v PĽR dokazuje, že snaha ukázať Ľvov ako ruské, ukrajinské mesto čo sa prejavovalo v zákaze skúmať jeho dejiny (ako aj iných miest pripojených do ZSSR) nepriniesla efekt.

Úplné iný pohľad na Ľvov prezentuje najmladšia generácia, vychovaná už v slobodnom Poľsku. Väčšina stotožňuje Ľvov s cintorínom Orląt Lwowskich (Ľvovské orlíčatá), k čomu prispel aj v médiách široko popisovaný konflikt spojený s otvorením cintorína[7]. Niektorí vedia o začiatkoch poľského skautingu, o prvých poľských športových kluboch a Kazimierzovi Górskom (legendárnom poľskom futbalovom trénerovi, narodenom vo Ľvove). Pre časť tejto generácie sa Ľvov spája s Ukrajinou, pre iných s „poľskosťou hraníc najvýchodnejšej časti Poľska” (tzv. Kresy).

Ako sa mení kolektívna pamäť, budú sa meniť aj miesta pamäti. Pokiaľ existuje národ, musí existovať aj kolektívna pamäť, avšak taká pamäť nie je stála. Pamäť o Ľvove ako o pamätnom mieste sa rozvíja a mení. Historické konflikty budú zastreté a nahradia ich prvky, ktoré zbližujú. Ľvov môže spájať, a nie deliť. Má pre to vynikajúce historické podmienky. Potrebuje však múdru historickú politiku a uplynutie času. Je možné si predstaviť, že o niekoľko desiatok rokov bude miesto, akým je cintorín Orląt spojovať poľský a ukrajinský národ ako miesto pamäti boja mladých ľudí proti zlu, ktorým bol bojujúci boľševizmus.

Na záver sa zamyslime na tým, aké miesto mal by mať Ľvov vo vedomí Poliakov? Či sa na Ľvov máme pozerať z perspektívy Łyczakowského cintorína a cintorína Orląt Lwowskich? Určite áno, ale nielen to. Lebo Ľvov je na jednej stane mestom národného konfliktu, ale na druhej – dnes dôležitejšej a potrebnej čo treba podčiarknuť – je „veľmi príjemné mesto” podľa titulu diela Stanisława Wasylewského[8], „altánok uprostred raju”, pochádzajúci zo správy Marcina Grünewega z prelomu šestnásteho a sedemnásteho storočia[9], „mesto, ktoré sa vždy usmieva” podľa listov spisovateľa Kornela Makuszynského[10]. Dokonca v tridsiatych rokoch 20. storočia ako mesto príjemné a tolerantné videl Ľvov cudzinec – korešpondent „National Geografic”. Čo dodať – „mesto ako briliant”.

Mali by sme viac upriamiť pozornosť na Ľvov ako stredisko, v ktorom spolunažívali rôzne etniká, náboženstvá a kultúry[11]: Poliaci, Židia, Ukrajinci, Arméni, Nemci, Česi, Maďari, Rusi a iní; ako v období Druhej Poľskej republiky najsilnejšie stredisko vedy s vynikajúcou Univerzitou Jana Kazimierza, na ktorej sa formovali rôzne vedecké školy: matematická (Hugo Steinhaus, Stefan Banach), filozofická (Kazimierz Twardowski), historická (napr. Ksawery Liske, Szymon Askenazy, Stanisław Zakrzewski), právnická (o. i.: ľvovská škola trestného práva Juliusza Makarewicza, ľvovská škola súkromného práva Ernesta Tilla, škola histórie kánonického práva Władysława Abrahama, škola histórie poľského práva Oswalda Balzera). Nemôžme vynechať Ľvovskú techniku (Politechnika Lwowska), ktorej profesormi boli vynikajúci vedci a zároveň politici ako napr. Ignacy Mościcki (v rokoch 1926-1939 prezident Poľskej Republiky) a Kazimierz Bartel (trojnásobný premiér vlády Poľskej republiky: 1926, 1928-1929, 1929-1930), a taktiež iných ľvovských vysokých škôl, napríklad Akadémia veterinárnej medicíny (Akademia Medycyny Weterynaryjnej), Akadémia zahraničného obchodu (Akademia Handlu Zagranicznego)[12].

Ľvov by mal byť tiež predstavený ako stredisko kultúry, ktoré malo vynikajúce divadlo, rozhlas (vysielajúce v čase vojny najpopulárnejšiu poľskú reláciu – „Veselá ľvovská vlna” („Wesoła Lwowska Fala”) s textami Wiktora Budzyńského a s vynikajúcimi komikmi: duom Kazimierza Wajdu ako „Szczepko” a Henryka Vogelfängera ako „Tońko”), športové organizácie, vrátane najstarších športových klubov („Czarni Lwów” – 1903 a „Pogoń Lwów” – 1904), a bohatý umelecký a literárny život, ktorého vynikajúcim moderátorom a kritikom bol nezabudnuteľný Ostap Ortwin, a spolutvorili ho spisovatelia Jan Kasprowicz, Henryk Zbierzchowski, Leopold Staff, Kornel Makuszyński, alebo spojená s ľvovským strediskom vynikajúca osobnosť Bruna Schulza pôvodom z mesta Drohobycz. Vo Ľvove vznikol tiež poľský skauting (harcerstwo), ktorý založili v roku 1911 Andrzej a Olga Małkowskí. Nedá sa tiež prehliadnuť fakt, že Ľvov bol dôležitým miestom v dejinách naftového priemyslu (vo Ľvove bol vykonaný proces destilácie nafty a bola vynájdená naftová lampa – Ignacy Łukasiewicz, Jan Zeh), obchodného života[13], a zároveň najdôležitejším poľským právnickým strediskom[14].

Ľvov by sa mal stať „altánkom uprostred raju” nielen pre Ukrajincov; nielen pre Poliakov, ale pre každého, kto sa nejakým spôsobom cíti spojený s mestom tak, ako ten ktorý píše tieto slová, ktorý nemá žiadne rodinné spojenie s Ľvovom, nepozná mesto z rozprávania prarodiča, ale z vlastného niekoľko mesačného pobytu vo Ľvove a spoznávania tohto nevšedného mesta.

 

1 T. Boy-Żeleński, Pieśń o naszych stolicach i jak je opatrzność obdzieliła, 1907.

2 Za S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, [reprint], Katowice 1990, s. 2.

3 Pozri K. Grodziska, Miasto jak brylant… Księga cytatów o Lwowie, Kraków: Universitas 2007.

4 K. Karolczak, Polska pamięć o Lwowie…, „Palestra” 2006, nr 9-10, s. 153-154.

5 Porovnaj s zaujimavymi uvahami Mariana Mudrego – Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, „Palestra” 2006, nr 9-10, s. 166-174.

6 Na temu posledných rokov polskeho Lvova pozri o. i. G. Mazur, J. Skwara, J. Węgierski, Kronika. 2350 dni wojny i okupacji Lwowa, 1 IX 1939 – 5 II 1946, Katowice 2007.

7 Na temu cintorina Orląt pozri o.i.: S. Nieciaja, Cmentarz Obrońców Lwowa, Wrocław 1990; J. W. Wingralek, Tam, gdzie lwowskie śpią Orlęta, Warszawa 2001; M. Gałęzowski, „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę…”, „Palestra 2007, nr 11-12, s. 163-167.

8 Pozri S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, Poznań [b.r.w.]; reprint, Katowice 1990.

9 Pozri M. Mudryj, Historie Lwowa, czyli miasto w cieniu granic, s. 174.

10 Za K. Grodziska, Miasto jak brylant…, s. 193.

11 Pozri. napr. J. Tomaszewski, Vlasť nie len pre Poliakov (Ojczyzna nie tylko Polaków), Varšava 1985 – Ľvov objavuje sa na stránkach spracovania ako stredisko poľskej, ukrajinskej a arménskej kultúry.

12 Pozri A. Redzik, Szkic z dziejów szkolnictwa wyższego we Lwowie, „Niepodległość i Pamięć”, č. 24, 2006, s. 93-109.

13 Významnú úlohu v živote Lvova zohrávali, od konca 19. storočia, národné výstavy, alebo tiež v období II Poľskej republiky Medzinárodné východné trhy (Międzynarodowe Targi Wschodnie)

14 V období haličskej autonómie a II RP Ľvov mal najväčší v krajine počet advokátov, niekoľko vynikajúcich právnych časopisov, predovšetkým vynikajúca Fakulta práva Univerzity Jana Kazimierza (Wydział Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza), na ktorom tvorili vynikajúco vzdelaní vedci poľskej právnej vedy, ako Juliusz Makarewicz, Ernest Till, Roman Longchamps de Berier, Aleksander Doliński, Stanisław Starzyński, Ludwik Ehrlich, Kamil Stefko, Kazimierz Przybyłowski, Oswald Balzer, Władysław Abraham, Leon Piniński a iní. Pozri. o.i. A. Redzik: Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946, Lublin 2006; Z dejín ľvovskej advokácie (Z dziejów adwokatury lwowskiej), „Palestra” 2006, č 9-10, s. 157-165.